Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
12/03/2016 - 20:55

Radny z Wierchomli: O Komisji Weneckiej i rozbitym nosie

Miałem interesujących oficerów na Studium Wojskowym UW. Może najbardziej utkwiło mi w pamięci powiedzenie jednego z nich, że „w warunkach bojowych kąt prosty dochodzi do 100 stopni”. Ostatnio wydaje mi się to stwierdzenie trafne w odniesieniu do wystąpień polityków.

Ale po kolei. Minister Witold Waszczykowski porównał pewnego dżentelmena (skądinąd prawnika) do ajatollaha.. Jak wiadomo, tytuł „ajatollah” określa wybitnego znawcę prawa i zarazem przywódcę religijnego. W katolicyzmie (jeśli szukać analogii) byłby to ktoś pomiędzy kardynałem a papieżem. Nie wiem, czy zatem jest szczęśliwe ze strony ministra spraw zagranicznych dowolnego kraju – używać tego określenia jako, przyznajmy, wyzwiska.

Z drugiej strony, najbardziej znanemu spośród ajatollahów, Chomeiniemu, zarzuca się nie bez racji skłonności do ustroju teokratycznego. Zabawnie więc brzmi to skojarzenie akurat w ustach ministra Waszczykowskiego, reprezentującego środowisko – po części – o zbliżonych skłonnościach.

Inne sukcesy w swoich wystąpieniach odnosi wiceminister Konrad Szymański, do niedawna szacowny europoseł. Zarzuca on Komisji Weneckiej powtarzanie tych samych (podobnych?) opinii, do tych, które wcześniej słyszał w Polsce. Spróbujmy przełożyć to na język geometrii. Otóż wiceminister ma pretensję, że w Wenecji, podobnie jak w Polsce, niektórzy uważają, iż kąt prosty liczy 900. A przecież, jeśli są niezależni, powinni zdobyć się na całkiem odmienny osąd.

Co gorsza, już Euklides, dobrze ponad dwa tysiące lat temu, uważał o kącie prostym to samo, a był – co tu mówić – Grekiem. Tylko tego brakuje, żebyśmy powtarzali różne głupoty za Euklidesem! Przecież wiadomo, że w warunkach bojowych kąt prosty dochodzi do 1000.

Cenię sobie pracowitość obydwu wspomnianych ministrów, ale trudno nie powziąć wrażenia, że pozostają pod wpływem emocji, spowodowanych czyimś naciskiem. No i myślę, że na ich stołki czyhają bardziej egzotyczne postaci, które oby pozostały w opłotkach.

Więc może jednak pielęgnujmy dyplomatów, których mamy? Możemy spodziewać się gorszych. Ich mianowanie byłoby dla PiS-u małą fatygą.

Trzeci argument władzy brzmi: „Komisja Wenecka wydała opinię nie prawną, tylko polityczną”. Zatrzymajmy się nad tą kwestią.

Jak wiadomo, każdy porządek prawny odnosi się do istniejącego systemu politycznego. Porządek prawny utrwala podstawy tego systemu i przedkłada najpierw ogólne, a następnie szczegółowe rozwiązania prawne, odnoszące się do spraw, a nie do osób.

Komisja Wenecka w oczywisty sposób dba, ale nie o zasady totalitarne, nie o pierwotną tyranię asyryjską, tylko o pryncypia demokracji europejskiej XXI wieku. Właśnie XXI wieku, nie o demokrację szlachecką, która może i mnie by się marzyła, gdybym był ziemianinem, nie prostym góralem.

Przywykliśmy w Europie, że główne zasady współżycia zapisane są w konstytucji, która jest aktem prawnym, ale w tym samym stopniu i mierze – tekstem, zawierającym umowę polityczną, i to taką, której jedna grupa ludzi nie może bezkarnie zerwać. Tak więc każdy, kto się wypowiada na temat działania prawa w relacji do konstytucji, rozmawia też o polityce w   s z e r o k i m   znaczeniu słowa „polityka”. Czy można zatem rozumnie zarzucać Komisji Weneckiej, że dba o demokrację europejską? A o jaką miałaby dbać? O mongolską?

Może warto tutaj dodać, że jest to ta sama demokracja (właśnie europejska), której rzecznikami są wielcy papieże ostatniego sześćdziesięciolecia. Ta sama demokracja, która wymaga nieustannej pracy ducha i nie zwalnia nas z obowiązku myślenia.

Co rzekłszy, spieszę zawiadomić, że inne resorty (tak zwane siłowe) pozostają pod urokiem swych ambitnych szefów, ministrów: Ziobry, Macierewicza, Błaszczyka. Ciekawe, czy utrwali się nowa tradycja, że będziemy „od uroku” pisać na drzwiach ZMB zamiast KMB? Zmiana niewielka, ale przecież jesteśmy w ogniu zmian.

Rzecznikiem tych jedynie słusznych zmian chorobowych jest Jacek Sasin, ongiś zasłużony kierownik urzędu stanu cywilnego. Jest to funkcja, wymagająca nauczenia się na pamięć kilkunastu zdań i powtarzaniu ich wielokrotnie, aż do uzyskania perfekcji. Trzeba też się uśmiechać i gratulować. Sasin znany jest z tego, że przegrał w Trybunale Konstytucyjnym sprawę, gdy ogłosił wygaśnięcie mandatu Hanny Gronkiewicz-Waltz. Co zamierza wygaszać w nieodległej przyszłości, trudno dociec. Ponieważ jednak ja ukończyłem studia zanim Jacek Sasin się urodził, niewiele mi już można wygasić, samo się wygasza.

Tymczasem będę miewał przebłyski pamięci. Jak dziś wspominam dzieciństwo na dopiero uprzątanych gruzach Warszawy, w bezpośredniej okolicy obozu pracy dla wrogów ludowego ustroju (granica obozu szła ulicą Dzielną). A wspominam, ponieważ rząd właśnie zaprosił opozycję do dialogu.

Pamiętam inny dialog, gdy pojawiłem się na warszawskim Muranowie (był rok 1951):

- Ty, skąd jesteś?

- Z Bytomia.

Chyba nie wiedzieli, gdzie leży Bytom.

- To masz. – I dostałem w nos, pociekła krew. To był pierwszy i ostatni raz, na przywitanie. Potem radziłem sobie inaczej i jakoś wyrosłem.

Obecnie rząd „nie może opublikować wyroku Trybunału Konstytucyjnego”. Odsyła do Sejmu. Bardzo to zabawne i rozumiem, że Pani Premier odda pensję za miesiąc marzec, skoro nie spełnia swoich obowiązków. Jest wiele sposobów dialogu, a najlepszy początek: fanga w nos.

Co do przekazania pensji, są zacne organizacje (rzeczywistego) pożytku publicznego. Niechby Smutna Pani zrobiła coś pożytecznego.

Panie Redaktorze, gdy tylko w powiecie i gminie będzie ciekawiej niż na ulicach Warszawy, a raczej gdy w Warszawie będzie całkiem nieciekawie, zaraz zmienię temat na całkiem niepolityczny. Oby jak najszybciej!

Witold Kaliński

Autor mieszka w Wierchomli, jest radnym gminy Piwniczna-Zrój, prezesem Towarzystwa Literackiego im. C.  Norwida w Nowym Sączu, felietonistą miesięcznika „Sądeczanin”. 







Dziękujemy za przesłanie błędu