Ma siedemdziesiąt lat i na potęgę łamie kobiece serca. Jak on to robi?
Z Adamem Ziemianinem laureatem tegorocznej nagrody literackiej im. ks. prof. Bolesława Kumora rozmawia Jagienka Michalik
Czy myśli pan czasem o tym, że lider Starego Dobrego Małżeństwa Krzysztof Myszkowski wybiera panu miód z barci? Kobiety za nim szaleją, na potęgę łamie im serca. Śpiewana przez niego poezja, zatopiona w dźwiękach, idzie na jego konto. A przecież za tymi słowami kryje się pan. To niesprawiedliwe?
Pogodziłem się z tym, że splendor spływa na wykonawcę. To on jest gwiazdą. A poza tym robi to naprawdę dobrze. Tym bardziej, że dodatkowo nasyca moje wiersze wyjątkowym klimatem i przekazuje w to w sposób niezwykle ciekawy. Nie mam o to pretensji, że jestem w drugim szeregu.
Bywa, że nawet nie stoi pan w drugim szeregu. Pozostaje pan zupełnie bezimienny. Ludzie znają piosenki starego Dobrego Małżeństwa, Wolnej Grupy Bukowina, Elżbiety Adamiak czy artystów z Piwnicy pod Baranami i nie zawracają sobie głowy ty, kto jest ich autorem
Nie ma to dla mnie znaczenia, że pozostaję anonimowy. Cieszę się, że moja poezja weszła w lud. Teraz z racji mojego wieku nie chodzę już tyle po górach, ale często się zdarzało, że słyszałem jak gdzieś na szlaku, w schronisku czy przy ognisku ludzie śpiewali moje wiersze i nie mieli pojęcia, kto jest ich autorem. Czerpię przyjemność z tego, że ludzie je po prostu znają. Bardzo dobrze, że chcą je śpiewać. W ten sposób moja poezja otrzymuje drugie życie dostaje skrzydeł.
Kiedy słucha się pana wierszy, można odnieść wrażenie, że pisze je niepoprawny, romantyk, nieustannie zatopiony w morzu miłości, oderwany od ziemi idealista i nadwrażliwiec. Taki pan właśnie jest? Czy to może tylko wyidealizowany obraz poety, który musi twardo stąpać po ziemi.
Cały wywiad z Adamem Ziemianinem będzie można przeczytać w marcowym wydaniu miesięcznika Sądeczanin