Bombardowania, operacja i rozłąka... Poruszająca historia ucieczki z Ukrainy
Od wybuchu wojny w Ukrainie do Polski przybyło już 3 miliony uchodźców. Oprócz pomocy oferowanej przez gminy, schronienie znaleźli również w wielu polskich domach. Uchodźcy mieszkają także w ośrodku w Łosiach (gmina Ropa). To właśnie tam porozmawialiśmy z panią Marią. Historia, którą nam opowiedziała chwyta za serce...
Читайте також українською: Історія біженців із України: «Ми мріємо повернутися додому»
Pani Maria, do wybuchu wojny mieszkała w Borysławiu, znajdującym się w obwodzie lwowskim. Ze względu na problemy zdrowotne miała zaplanowaną operację. Wojna ją uniemożliwiła. Szpital potrzebował miejsca dla rannych żołnierzy i nie przyjmował innych pacjentów.
- Jednocześnie miasto było narażone na bombardowania, więc przebywanie w nim nie było bezpieczne. Ciągłe syreny alarmu lotniczego i ukrywanie się w schronach, nie pozwalały w ogóle spać i żyć – mówi nasza rozmówczyni.
Pani Maria długo się zatem nie wahała. Razem z rodziną zabrała kilka walizek, niezbędne dokumenty i skierowała się w stronę granicy ukraińsko-polskiej. - Ta wojna dotknęła całą Ukrainę. Nigdy nie myślałam, że coś takiego może nam grozić w XXI wieku w Europie. To horror, z którego nie możemy się obudzić. Modlimy się i wierzymy w zwycięstwo Ukrainy – dodaje.
Читайте також: Пошта Польщі безкоштовно відправляє до України посилки з гуманітарною допомогою
Jak zauważa, w pierwszych dniach na granicy były ogromne kolejki. Jej przekraczanie odbywało się jednak dość szybko. Pani Maria wskazuje, że niektórzy uciekli tylko z tym, co mieli na sobie. Inni ratowali swoje zwierzęta i trzymali kota lub psa zamiast walizki. Było także wiele osób z kilkumiesięcznymi dziećmi.
Pani Maria granicę przekraczała w Krościenku (woj. Podkarpackie). Jak tłumaczy, po polskiej stronie wszystko było zorganizowane wzorowo. Wolontariusze oferowali wszelką pomoc, częstowali gorącą herbatę i jedzeniem. Zapewniali też ciepłe ubrania, artykuły pierwszej potrzeby dla dzieci i lekarstwa. – Widziałam u Polaków bardzo dużą sympatię i chęć niesienia pomocy. Ze zrozumieniem traktowali nas także pogranicznicy. Bardzo za to dziękujemy – mówi.
Schronienie znalazła wraz z rodziną w miejscowości Łosie. Jak wyjaśnia, ma tutaj znakomite warunki, prywatne pokoje z łazienkami dla każdej rodziny, kuchnię. Podkreśla, że nie są ograniczeni w żaden sposób długością pobytu i nie muszą za niego płacić.
- Dziękuję wszystkim dobrym ludziom, których spotykamy na swojej drodze. W ostatnich tygodniach było ich wielu. Od kierowcy w samochodzie, wolontariuszy, po dobrych ludzi z domu, w którym mieszkamy. Mówi się, że nie ma zbiegów okoliczności i chyba nie spotkaliśmy ich przypadkowo – uważa Pani Maria
- Jesteśmy przyzwyczajeni do oszczędnego życia więc jedzenia nam wystarczy. Cały czas oferowana jest pomoc – dodaje. Co ważne, udało się jej również wykonać planowaną wcześniej operację w polskim szpitalu (bezpłatnie).
W Ukrainie została córka i wnuk pani Marii. Są tam wolontariuszami, pomagając wojskowym i wszystkim ludziom w potrzebie. – Proszę Boga tylko o to, by ta wojna się skończyła. Mamy tutaj wspaniałe warunki, ale chcemy wrócić do domu. Tęsknimy za naszą rodzimą Ukrainą – kończy nasza rozmówczyni. ([email protected], wideo: MP)