Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
06/01/2018 - 07:05

Lekarzy na dyżury w pogotowiu jak na lekarstwo. Jest się czego obawiać?

Co miesiąc dyrektor Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego drży, czy uda mu się skompletować obsadę lekarską na codzienne dyżury w trzech karetkach typu „S”, które spieszą z pomocą chorym w Nowym Sączu i regionie. Coraz trudniej jest mu znaleźć medyków chętnych do pracy.

Sądeckie Pogotowie Ratunkowe posiada trzy świetnie wyposażone karetki typu „S”. W ambulansach tych, oprócz ratowników medycznych i kierowcy dyżur pełni również lekarz.

Dyżury w karetkach specjalistycznych są dwunastogodzinne.  Codziennie trzech lekarzy pełni go w dzień oraz trzech w nocy.

Szef pogotowia przyznaje, że coraz trudniej jest mu „dopiąć” obsadę lekarską.

- Każdej doby musimy mieć zapewnioną sześcioosobową obsadę lekarzy i proszę mi wierzyć, że czasami jest to trudne, wręcz karkołomne wyzwanie – mówi Józef Zygmunt, dyrektor Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego. – Dlaczego tak jest? Odpowiedz nasuwa się chyba sama. Brakuje lekarzy. Robię wszystko, co w mojej mocy, aby miesięczny lekarski grafik był wypełniony. Jest w tym też duża zasługa innych pracowników. Karetki z lekarzami muszą błyskawicznie docierać do pacjentów. To jest priorytet. „Stajemy na głowie”, aby na Sądecczyźnie nadal jeździły specjalistyczne ambulanse.

Zobacz także: Sądeckie Pogotowie Ratunkowe ma nową super karetkę

Karetki typu „S” wyjeżdżają do najcięższych przypadków, w tym również groźnych zdarzeń drogowych, których na sądeckich drogach nie brakuje. Do wypadków i kolizji dochodzi codziennie.

- Lekarz, który przyjeżdża na miejsce wezwania może podjąć działania, które wykonuje tylko i wyłącznie specjalista – dodaje Zygmunt. – Co miesiąc walczymy o to, aby karetki typu „S” spieszyły do pacjentów m.in. z lekarską załogą. Odbija się to oczywiście na kondycji finansowej pogotowia. Jest dzisiaj rzeczą normalną, że decydują stawki zachęcające lekarzy, by pełnili dyżur w naszych ambulansach. Nie ma też co ukrywać, że dyżury w „S” są ciężkie. Lekarz musi być praktycznie specjalistą wielu specjalności i błyskawicznie podejmować trudne decyzje, niejednokrotnie w sytuacjach bardzo dramatycznych, kiedy jest wyścig z czasem, kiedy ucieka życie ludzkie. Jest to praca odpowiedzialna i bardzo stresująca.

Zobacz także: Bunt sądeckich ratowników medycznych. Protestują, bo zarabiają za mało

Szef Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego zapytany, o wysokość tych stawek nie chciał wnikać w arytmetykę i zdradzać twardej, ekonomicznej kuchni. Wspomniał jedynie, że w każdym przypadku wysokość stawki za dwunastogodzinny dyżur jest negocjowana.

- W naszych karetkach jeżdżą lekarze mający specjalizację z zakresu ratownictwa medycznego, ale też i innych specjalności – stwierdza dyrektor. – Nie grymasimy. Mamy wolny, medyczny rynek i lekarze mogą wybierać w przedstawianych im ofertach. Dużo specjalistów pracuje w podstawowej opiece zdrowotnej. Tylko cześć specjalistów decyduje się na taką – co tu ukrywać harówkę na dyżurach w pogotowiu.

Iga Michalec, [email protected]. Fot. Krzysztof Stachura.







Dziękujemy za przesłanie błędu