Skrzypek na deptaku. Sądeczanom się podobało, a on dorabiał do nauczycielskiej pensji
Zarabiający ulicznym graniem muzycy to nieodłączny element pobliskiego Krakowa. w Nowym Sączu to raczej rzadkość. Tym większą uwagę przechodniów przykuwał wygrywający z zapamiętaniem na sądeckim deptaku skrzypek.
- Pięknie gra, zachwycała się babcia z wnuczkiem, która na chwilę zatrzymała się przy skrzypku.
W grę muzyka zasłuchała się też młoda kobieta z wtulonym w nią niemowlęciem, owiniętym specjalną chustą.
- Te skrzypce tak kojąco podziałały na mnie i na mojego synka, który właśnie zasnął - mówi kobieta.
Skąd wziął się skrzypek na sadeckim deptaku? Ze Słowacji, a dokładnie z Kieżmarku, powiatowego miasta we wschodniej Słowacji, w kraju preszowskim.
- Jestem nauczycielem muzyki w szkole i dorabiam sobie do skromnej nauczycielskiej pensji. Byłem tu już rok temu. Nowy Sącz jest urokliwym miastem, a ludzie są tutaj bardzo mili.
Czy równie hojni? - zaglądamy muzykowi do leżącego na chodniku pudła na instrument, do którego przechodnie wrzucają drobniaki.
- Wychodzi około dwadzieścia złotych na godzinę - mówi muzyk. -Trochę się uzbiera. Gram dopóki ludzie spacerują. Jedni mijają mnie obojętnie, ale niektórzy się zatrzymują i słuchają, tak, jak ta bardzo ładna młoda pani z niemowlęciem. Ma taki spokój na twarzy i widać, że ma artystyczną duszę.
- Szkoda, że u nas nie jest tak, jak na krakowskim rynku, gdzie można spotkać tylu artystów - wzdycha babcia z wnuczkiem. - To nadawałoby o tej porze roku naszemu miastu kolorytu.(ami) fot. A.M