Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
29/11/2018 - 14:35

Zadyma na sesji. Poszło o zwalnianych urzędników

Wydawało się, że sesja przebiegnie sprawnie. I tak rzeczywiście było, ale do czasu. Do czasu, kiedy radna Barbara Jurowicz (Klub PiS), w końcówce obrad złożyła dwa wnioski formalne. Jeden z nich dotyczył informacji prezydenta miasta, albo osoby przez niego wyznaczonej na temat wręczanych w ostatnich dniach wypowiedzeń dla pracowników Urzędu Miasta od 23 listopada. No i, mówiąc kolokwialnie, się zaczęło.

Końcówka wczorajszej sesji, którą relacjonowaliśmy on-line była naprawdę burzliwa. Ze strony radnych padały bardzo mocne słowa. Skończyło się na przerwaniu obrad sesji przez przewodniczącą Rady Miasta Iwonę Mularczyk.

Wczorajszą sesję zdominowały sprawy związane z wyborem stałych komisji rady oraz ich przewodniczących.  Obrady szły szybko i składnie. Poszczególne komisje zostały obsadzone radnymi ze wszystkich klubów. Słodko było także podczas wyborów przewodniczących komisji. Współpraca  między klubami na całej linii.

Nikt z obecnych w sali reprezentacyjnej sądeckiego ratusza nie spodziewał się, że zakończenie wczorajszej sesji będzie tak gorące.

Przed godziną 22 radna Barbara Jurowicz z klubu radnych PiS złożyła dwa wnioski formalne o rozszerzenie porządku obrad. Poprosiła m.in., aby prezydent miasta, albo osoba przez niego wyznaczona przedstawiły informację na temat wypowiedzeń stosunku pracy od 23 listopada w Urzędzie Miasta. Wczoraj prezydenta Ludomira Handzla nie było na sesji. Zastępował go pierwszy wiceprezydent Artur Bochenek, ale w czasie, gdy radna Barbara Jurowicz zgłosiła oba wnioski wiceprezydenta nie było w sali sądeckiego ratusza.

O głos poprosił radny Leszek Zegzda (Koalicja Obywatelska). Stwierdził, że wniosku radnej nie kontestuje, ale obawia się, że będzie on ,,pusty", gdyż nie ma osoby, która mogłaby udzielić odpowiedzi na pytania. Wnioskodawczyni ripostowała, że jeden z punktów statutu RM mówi, że na sali musi być prezydent, albo wiceprezydent.

- Wygląda na to, że państwo od początku chcieli złożyć taki wniosek, więc niezrozumiałym jest, że został zgłoszony na końcu sesji - mówił mec. Maciej Prostko, radny Koalicji Nowosądeckiej.  - Stwierdził, że dla niego jest to niezrozumiałe, że właśnie pod koniec sesji taki wniosek został złożony. Dodał, że jego zdaniem, jest to zwykła złośliwość, iż wniosek został zgłoszony, po wyjściu wiceprezydenta Bochenka, który od początku obrad przebywał na sali, a opuścił ją tuż przed ostatnim punktem spotkania.

Barbara Jurowicz od razu przyszła radnemu Prostko z odpowiedzią: ,,radni maja prawo wystąpić w każdej chwili z wnioskiem formalnym, niezależnie czy jest 17., czy 3. w nocy...". Zaproponowała również poczekanie na powrót wiceprezydenta na salę obrad.

- Pan wiceprezydent był obecny podczas całej sesji, nie szedłbym w takie słowa jak złośliwość, byłem pewien, że jest obecny nadal - mówił Krzysztof Głuc, lider klubu radnych Wybieram Nowy Sącz.

W dyskusję, która z każdą minutą zaczęła nabierać coraz większych rumieńców włączył się radny Artur Czernecki, wiceprzewodniczący Rady Miasta Nowego Sącza. Zaczął od tego, że  radni, a tak już było, mogą niejednokrotnie prosić prezydenta, albo wyznaczone przez niego osoby o wyjaśnienie, czy też uzupełnienie merytorycznych kwestii w różnych sprawach, które poruszane są na sesji.

- Złośliwością było, wobec zebranych, zwolnienie wczoraj długoletniego pracownika Biura Rady. Przez to dzisiaj nasze obrady musiały tak długo trwać.  Jeden pracownik nie jest w stanie przygotować tego, co potrzebuje na sesję 23 radnych - stwierdził.

W dyskusję włączył się radny Michał Kądziołka, wiceprzewodniczący Rady Miasta (Klub Wybieram Nowy Sącz). Zaznaczył, że w Radzie Miasta zasiada drugą kadencję.

- Kiedy po raz pierwszy, jako radny zasiadałem w tej sali to wielokrotnie korzystałem z rad i sugestii właśnie kierownik Biura Rady Miasta - mówił Michał Kądziołka. - Ona, to trzeba sobie wyraźnie powiedzieć, była "chodzącą encyklopedią" Urzędu Miasta i prac Rady Miasta. Pracowała przy wielu kadencjach rady, z różnymi osobami, z różnych stron sceny politycznej. Struktura Biura Rady była zawsze praktycznie taka sama. Pracowały w nim trzy osoby. Ten złożony dzisiaj wniosek, to nie jest wniosek złośliwy, bowiem my teraz stajemy przed bardzo ważnym problemem. Rozumiem, że każdy włodarz, który przejmuje władze w mieście, po gruntownej analizie, a nie pod wpływem chwili, czy w ramach jakiś "czystek", bo ktoś współpracował z byłym prezydentem, zwalnia pracowników.

Radny Kądziołka stwierdził, że nie dane było radnym pożegnać się ze zwolnioną z pracy kierownik Biura Rady.

- Nie mogliśmy jej powiedzieć zwykłego ,,dziękuję", za to co dla nas wszystkich tutaj zrobiła - mówił. - Niejednokrotnie radni korzystali z pomocy pani kierownik. Taką decyzją jestem osobiście bardzo zasmucony. Zwracam się teraz z apelem i ogromną prośbą do panów prezydentów, do nowych włodarzy w mieście, aby każdą decyzję przeanalizować. Jest na to czas i wtedy, nasze miasto, będzie mogło naprawdę dobrze funkcjonować.

- Decyzja pana prezydenta miała, z pewnością, jakieś podstawy - zauważył radny Krzysztof Krawczyk (Klub Koalicja Nowosądecka). Nie bez przyczyny i powodu kogoś się zwalnia. Nie panu to oceniać... Brakuje jednej osoby i nie możemy sobie poradzić z tym wszystkim?

Radny Artur Czernecki wypalił: "Pan nie ma pojęcia, co to praca w Radzie Miasta"?

- Panie Arturze!. Kwestia jest taka. - ciągnął dalej radny K. Krawczyk. - Prawda jest taka, że zamieniliście to zakończenie sesji w "cyrk". Wydawało się nam, że wypracowujemy jakieś wspólne rozwiązania, że będziemy współpracować, że normalizuje się sytuacja, a wy doprowadzacie na zakończenie sesji do sytuacji konfliktowej, do tego, że znowu zaczyna iskrzyć. Myślałem, że będzie wreszcie ta współpraca, wreszcie będziemy rozmawiać ze sobą. Idzie to w bardzo złym kierunku.

- Właśnie rozmawiamy - nie wytrzymał radny Czernecki.

- W ten sposób? - zdziwił się radny Krawczyk.

- Strzelamy do siebie? - ripostował Czernecki.

- Powiem tak, Jakby dać panu pistolet, to może by pan strzelił  do mnie. Dziękuję - odparł radny K. Krawczyk.

- Eeee. Ja pana lubię, panie radny? - zapewniał Czernecki.

Po tej "pyskówce" głos zabrała Iwona Mularczyk, przewodnicząca RM.

- Te słowa, które teraz padają nie powinny paść - zaczęła - Panie Krzysztofie, to, że radni mogą  pytać, to nie znaczy, że my wprowadzamy jakąkolwiek sytuację konfliktową. Posiedzenie Rady, to także trudne pytania. Takich pytań padnie jeszcze dużo. I nie znaczy, że my tworzymy sytuację konfliktową. Dobrze, że tak sprawnie poszła nam dzisiejsza sesja. Nie traktujmy siebie w ten sposób, że będziemy dobrze współpracować tylko wtedy, kiedy nie będziemy zabierać głosu. Tutaj nie chodzi o atak na kogokolwiek. Chodzi o to, że każdy z nas wybrany  w tych wyborach ma prawo uzyskać informacje, o którą prosi. Jako przewodnicząca Rady Miasta z mediów dowiedziałam się o zwolnieniu pracownika obsługi Rady. Organizacja pracy dzisiaj była zdecydowanie utrudniona. Tak, jak my uczestniczymy w sesji do końca i nikt z nas nie wyszedł z sesji, tak osoba wyznaczona przez pana prezydenta powinna być o tej porze na sali nadal - zaznaczyła Iwona Mularczyk.

Krzysztof Krawczyk ripostował od razu, że oczywiście pytania trzeba zadawać i potrzebna jest dyskusja, ale, jego zdaniem zawiązała się niepotrzebnie koalicja przeciwko prezydentowi.

- To nic nie wróży dobrego na przyszłość. Zastanówmy się, czy nie powinniśmy zmienić nastawienia i jednak postępować inaczej - mówił.

Ostatecznie do porządku obrad zostały wprowadzone oba zgłoszone wnioski, a to oznaczało rozszerzenie sesji. Przewodnicząca RM Iwona Mularczyk zarządziła wtedy krótką przerwę, aby na salę mogła dotrzeć osoba, która mogłaby udzielić radnym informacji na temat zwolnień urzędników. Okazało sie jednak, że późnym wieczorem tak się nie stało, więc przewodnicząca RM musiała przerwać obrady do 4 grudnia do godz. 16.   

[email protected]., Fot. IM.







Dziękujemy za przesłanie błędu