Chasydzi przyjechali do Sącza. Ale dlaczego nie chcą rozmawiać z kobietami?
Niemal wszyscy przechodnie oglądają się za grupką chasydów, którzy z żydowskiego cmentarza przy ulicy Rybackiej zmierzają w stronę sądeckiego rynku.
- Widzę ich tutaj po raz kolejny, ale ich długie płaszcze, pejsy, okazałe kapelusze i futrzane ciągle robią wrażenie – mówią Iwona i Jacek, studenci z Nowego Sącza. Próbowaliśmy ich zagadnąć, ale nie chcieli z nami rozmawiać.
Sędziwy Żyd, który szedł z czwórką młodych chasydów nie odpowiada też na kilkakrotną prośbę o rozmowę dla „Sądeczanina”. - Uszanuj moją wolę. Odejdź proszę – powtarza.
Porozmawiać udaje się dopiero z młodym chasydem, który samotnie podąża za grupą Żydów. - Nie chce rozmawiać z panią, bo zakazuje mu tego religia. U nas chasydów kobiety i mężczyźni to dwa odrębne światy. Rozmawiamy tylko w naszych domach, z naszymi kobietami. Z obcymi nam nie wolno.
Dlaczego więc rozmawia pan ze mną? - pytam. - Och - śmieje się.- Jestem zeuropeizowany. Urodziłem się w Wielkiej Brytanii. Chasyd, z którym próbowała pani rozmawiać, jest ze Stanów Zjednoczonych. Oni są bardzo ortodoksyjni.
Joshua, bo tak ma imię chasyd, mieszka w Londynie. Jak wyjaśnia, razem z grupą Żydów z Wielkiej Brytanii i USA przyjechał do Nowego Sącza na kilkudniową wycieczkę.
- Modlimy się na grobach naszych przodków. W Nowym Sączu jestem po raz pierwszy, ale muszę przyznać, że spotykam się z wielką życzliwością, choć widzę, że mieszkańców miasta dziwi mój ubiór– mówi Joshua.
Najwięcej Żydów przyjeżdża do Nowego Sącza w marcu, w rocznicę śmierci cadyka Lejbusza Halberstama. Żydzi wierzą, że właśnie wtedy cadyk zstępuje z nieba i zabiera do Boga ich prośby o zdrowie, pomyślność dla dzieci lub sukcesy w pracy. Zapisują je na karteczkach zwanych kwitełe i składają przy grobie cadyka. Modlitwom przy grobowcu cadyka, tak zwanym ohelu, towarzyszą tradycyjne tańce i śpiewanie psalmów.
[email protected] fot. jm