Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
13/11/2017 - 13:55

Chciała zobaczyć Bieszczady jesienią, zaliczyła zimę i ekstremalną podróż

To miał być jesienny wypad w góry, a zamienił się w śnieżną zadymkę i kłopoty z powrotem do domu. Sądeczankę zaskoczyła zima w Bieszczadach.

Listopadowy weekend, który zwykle jest długi za przyczyną  święta niepodległości, w tym roku okazał się krótki, bo uroczystość przypadła na sobotę. Niektórzy jednak i tak zdecydowali się na wypad w góry. Pani Agata z Nowego Sącza zaplanowała rodzinny wypad w Bieszczady.

- To miała być przyjemna wędrówka połoninami, które o tej porze roku mienią się najpiękniejszymi barwami jesieni. Ale  jesień w ciągu kliku godzin zamieniła się w zimę.

Jak relacjonuje nasza czytelniczka, śniegiem w Bieszczadach sypnęło w sobotnie popołudnie. Biały puch sypał się z nieba przez kilka godzin.

- Razem z innymi turystami, których w schronisku w Wetlinie nie brakowało, mieliśmy wrażenie, że mamy już Boże Narodzenie - opowiada sądeczanka.

Rano wokół schroniska było jak zupełnie biało. Wszyscy ruszyli do zabawy śnieżkami i lepienia bałwana.

Całkiem udana była też wędrówka po górach. Połoniny w zimowej szacie wyglądały bardzo malowniczo.

Radość z nadejścia zimy skończyła się wraz z perspektywą jazdy samochodem do Nowego Sącza. Najgorsze do pokonania okazały się bieszczadzkie serpentyny.

- Droga była bardzo śliska i nieodśnieżona. Nigdzie ani jednej piaskarki. Podróż  trwała przez to znacznie dłużej niż zwykle. Ale udało się szczęśliwie wrócić do domu - opowiada pani Agata.

Jmik, fot, czytelnik







Dziękujemy za przesłanie błędu