Cuda wianki, w końcu zamiast klepiska będzie parking przy Korzeniowskiego?
O tym, że przedostanie się autem przez ulicę Korzeniowskiego czasem niemal graniczy z cudem, nikogo z okolicznych mieszkańców przekonywać nie trzeba. Ulica z założenia dwukierunkowa jest z jednej strony systematycznie zablokowana przez parkujące tam auta. Ruch siłą rzeczy musi odbywać się wahadłowo i tylko wzajemny szacunek kierowców, którzy ustępują sobie nawzajem miejsca chroni ich przed stłuczkami.
Ale nawet kultura nic nie daje, gdy kolejne auto zaparkuje pod tutejszą apteką.
Zobacz też: Wieszają się tu wszystkie „szychy” a wykosić buszu nie ma komu!
Środek zaradczy jest oczywisty – wykonanie parkingu z prawdziwego zdarzenia, dzięki któremu ulica stanie się znowu w pełni przejezdna. I o taki właśnie parking na działce o numerze 6/36 apelowali autorzy projektu do Budżetu Obywatelskiego w 2015 roku. To był akt desperacji, bo wcześniejsze monity w Urzędzie Miasta nie przynosiły żadnego skutku. Projekt przepadł w głosowaniu.
Po raz kolejny interwencję w tej sprawie podjęli radni. Tym razem dokładnie – wcześniej starania w tym kierunku czyniła radna z PO Dominika Marczak – Krystyna Witowska, która zarazem od wielu lat jest szefową zarządu osiedla Gorzków, ale doskonale zna realia z osiedla obok, czyli Wojska Polskiego.
Co na to Urząd Miasta? Odpowiedzi udzielił wiceprezydent Artur Bochenek. – (…) aktualnie miasto nie planuje budowy parkingu (…), ale na Pani wniosek postaramy się ująć to zadanie w budżecie na przyszły rok.
Choć deklaracja Bochenka niczego nie przesądza, to radna Witowska zobowiązuje się do „dopilnowania sprawy”. Jednocześnie sami mieszkańcy nabrali optymizmu – prezydent Ludomir Handzel zasiadał do niedawna w zarządzie Grodzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej, która administruje pobliskie budynki. I świetnie wie, że tu nikt nie liczy na „cuda wianki”, tylko na ułożenie na przykład ażurowych płyt, które uczynią to miejsce pojemniejszym, bezpieczniejszym a przede wszystkim sprawią, że po deszczach nie będzie wyglądać jak błotniste bajoro. Spółdzielnia nie mogła z tym nic zrobić, bo teren jest miejski.
ES [email protected] Fot.: ES