Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
31/03/2013 - 08:30

Demolka na przystankach. Straty idą w tysiące złotych

Piękne i drogie przystanki, jakie postawiono około dwa lata temu na terenie gminy Chełmiec, za sprawą wandali zmieniają się nie do poznania. Wiaty nie mają już szyb z pleksi, zaś zadaszone drewniane przystanki zamieniły się w meliny i szalety.
Czytaj także: Wandale niszczą przystanki, płacimy za to wszyscy

- Przystanki są systematycznie niszczone, po montażu wiaty w Niskowej w ciągu zaledwie jednego miesiąca wybito w niej szyby z pleksi. Dwukrotnie to uzupełnialiśmy, potem daliśmy sobie spokój, bo uznaliśmy, że naprawa tego jest bez sensu – przyznaje wójt Chełmca, Bernard Stawiarki. – Zastanawialiśmy się, czy nie zlikwidować w ogóle tych szyb, żeby wandale nie mieli już czego niszczyć, w co kopać, na czym malować – dodaje.

Jak mówi Stawiarski, dyrektorka Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Chełmcu, Bogumiła Lelito, na kilkanaście tysięcy złotych oceniła zniszczenia w widocznych na zdjęciach przystankach w Paszynie, Rdziostowie i Klęczanach. Trzeba dodać, że były one montowane około 2 lata temu, a koszt wybudowania zaledwie jednego z nich, drewnianego, na podmurówce betonowej, wyniósł kilkanaście tysięcy.

- Sprzątamy te przystanki regularnie, jest do tego specjalnie delegowany człowiek z gminy, który systematycznie, co tydzień, objeżdża przystanki, uzupełnia rozkłady, sprząta butelki po alkoholu, prezerwatywy, nieczystości, ale co z tego? Gdzie będziemy się skarżyć? Sami musimy się uporać ze swoimi mieszkańcami, niejednokrotnie nie tylko ze swoimi, którzy te przystanki demolują – mówi Stawiarski. – Opowiem taką anegdotę: zwróciła się kiedyś do mnie pewna starsza pani, dlaczego tak jest, że te przystanki nie są zadaszone jak wcześniej, że nie można się pod nimi schować, itd. Odpowiedziałem jej, że zadaszone przystanki były niszczone, pito w nich alkohol, zamieniano je w szalet, młodzież w nich przesiadywała. Wspomniałem, że parę razy widziałem tam też jej wnuków, przesiadujących na tych przystankach, którzy prawdopodobnie mogli brać udział w procederze niszczenia tych konstrukcji, zaznaczyłem, że prawdopodobnie, bo za rękę ich nie złapałem. Ona mi na to: ale ich już teraz nie ma, pracują w Anglii! Nie powiedziała, że im zabroni, że wpłynie na nich, by szanowali publiczne mienie i go nie niszczyli, nie; oświadczyła, że ich nie ma. Taka tu mentalność - zaznacza.

Czy przypadki wandalizmu są zgłaszane na policję?

- Jest to zgłaszane, policja też widzi, co się dzieje, ale nie złapano nikogo na gorącym uczynku – mówi wójt Stawiarski. – Przykre to jest, ale tych wandali należałoby zesłać do kamieniołomów, żeby tam ciężko przez rok popracowali i nauczyli się szacunku dla mienia i dla czyjej pracy – dodaje.

Zygmunt Gołąb
fot. Arkadiusz Arendowski







Dziękujemy za przesłanie błędu