Justyna Stochel była wulkanem optymizmu i energii. Teraz przyszła po nią śmierć
Justyna się podłamała. Dlaczego? Mamo, dlaczego Bóg dał mi nadzieję na zdrowie i znów ją zabrał? Nie rozumiem – powtarzała mi – rozpacza pani Agata. - Nie umiałam jej odpowiedzieć… Byłam pewna, że lekarze od razu wdrożą plan leczenia. Tymczasem kazano nam czekać… A czas to sprzymierzeniec nowotworu, nasz zabójczy wróg! Zostawiono nas samych sobie.
Dziś lekarze rozkładają ręce. A stan Justyny pogarsza się z dnia na dzień. Nie porusza się, z trudem mówi. Jeszcze w lipcu chodziła… teraz traci pamięć, kontakt z nią jest coraz bardziej ograniczony. Jest uwięziona we własnym ciele, zależna od innych.
Wyczerpały się już wszystkie dostępne metody leczenia nie tylko w kraju, ale też w Europie. Jedyną szansą jest specjalizująca się w leczeniu guzów klinika w Monterrey w Meksyku. Tam lekarze dają Justynie szansę… Chcą ją uratować. Nigdzie indziej już tej szansy nie ma.
- Kiedy powiedziałam córce o tej terapii, pierwszy raz od dawna się uśmiechnęła. Znów zobaczyłam żar nadziei, jej oczy mówiły: nigdy się nie poddam, damy radę! Cena leczenia jest szokująca. To jednak nie cyfry… To cena za życie Justyny. Proszę o pomoc. Nie ma czasu do stracenia, bo Justyna gaśnie w oczach…brzmi dramatyczny apel mamy Justyny, który błaga o wpłatę pieniędzy prowadzonej przez siepomaga.pl.
O życie dziewczyny walczą jej przyjaciele, którzy utworzyli grupę na Facebooku, gdzie prowadzone są aukcje, z których całkowity dochód przeznaczony jest na pomoc dla Justyny.
[email protected] fot. siepomaga.pl