Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 18 kwietnia. Imieniny: Apoloniusza, Bogusławy, Goœcisławy
22/03/2018 - 13:30

Już dwa lata temu można było przerwać dramat w przedszkolu! Wiemy dlaczego zainstalowano tu monitoring

Dramatowi maluszków, nad którymi znęcano się w przedszkolu, a którym teraz żyje cała Polska można było zapobiec już dwa lata temu. Jednak panią Wioletę (nazwisko do wiad. redakcji), która podejrzewała, że w stosunku do jej dzieci używana jest tu przemoc, zewsząd odsyłano z kwitkiem. Kobieta swoje dzieci przeniosła w końcu do innego przedszkola, ale to po jej alarmujących uwagach rodzice zadecydowali o zainstalowaniu monitoringu. Tego samego, z którego nagrania ogląda teraz cała Polska.

Zobacz też: Nowy Sącz: Prokuratura postawiła dyrektorce przedszkola zarzut znęcania się nad dzieckiem

- Rzadko jestem w domu. Pracuję zazwyczaj w delegacjach. Dlatego tak naprawdę moja żona z tym całym problemem została sama. Już dwa lata temu zauważyła, że nasze córeczki wracają z przedszkola po pierwsze bardzo głodne, a po drugie bardzo agresywne. Agresywne w stosunku do siebie nawzajem i do nas. Niszczyły zabawki, rzucały nimi bez powodu. Cały czas powtarzały, że nie chcą chodzić już więcej do przedszkola – mówi pan Damian, mąż pani Wiolety.

Dziewczynki niewiele też chciały o przedszkolu opowiadać. Jak mama próbowała dopytać je o to, co robiły, jak się tam bawią, jak się czują, to albo milczały albo bardzo się denerwowały.

Zobacz też: Skandal w sądeckim przedszkolu. Kuratorium oświaty oskarża prokuraturę: Nic nam nie powiedzieli [WIDEO]

- Moja żona zgłosiła to w przedszkolu, ale wszyscy, nawet rodzice na zebraniu uznali, że przesadza, że reaguje zbyt emocjonalnie i zbyt mocno wierzy dzieciom, które potrafią przecież kłamać i koloryzować. Żona postanowiła nasze córki przenieść do innej placówki, ale to po jej interwencji rodzice zadecydowali o zainstalowaniu monitoringu, z którego pochodzą nagrania wykorzystane przez TVN – relacjonuje pan Damian. Zaznacza z goryczą, że jego żona, gdy jej monity w urzędach okazały się bezskuteczne, była z tą sprawą też w kilku lokalnych mediach. Dziennikarze, jak urzędnicy, też nic nie zrobili.

Przy czym podkreśla, że teraz już wie, że dostęp do nagrań był bardzo ograniczony. Tak naprawdę przeglądała je tylko dyrekcja placówki. – Dopiero dwie opiekunki, które już miały dość tego, co się w przedszkolu dzieje, wykradły to nagranie, na którym widać chłopca – podkreśla nasz rozmówca.

Mama chłopczyka skontaktowała się z panią Wioletą i jej mężem. W rozmowach, od słowa do słowa, wychodziły kolejne dramatyczne historie. Okazało się, że mama poszkodowanego maluszka widziała niegdyś jedną z ich córek, stojącą w przedszkolu, w kącie, bardzo przestraszoną, nerwowo przebierającą paluszkami.

Zobacz też: Skandal w nowosądeckim przedszkolu. Kto zawinił? [WIDEO]

Teraz rodzice uświadomili sobie, że dziewczynka musiała być świadkiem tych wszystkich skandalicznych zachowań w stosunku do rówieśników. – Moje dzieci są już teraz na szczęście bezpieczne, ale my tego tak nie zostawimy – nie kryje emocji pan Damian.

Informacje od mężczyzny dają też częściowo odpowiedź na pytanie, które od kilku dni nurtuje naszych Czytelników: dlaczego sądecka prokuratura, do której nagrania trafiły już kilka miesięcy temu, dopiero teraz na poważnie zajęła się sprawą?

- Moja żona była przesłuchiwana w październiku zeszłego roku. Te wszystkie pozostałe panie też, aczkolwiek matka, której syn jest na nagraniu, została przesłuchana w listopadzie a potem ona sama napisała do prokuratury z zapytaniem, czy coś się w tej sprawie dzieje. Odpowiedź dostała dopiero teraz we wtorek, 13 marca z policji, nie z prokuratury, że zostało wszczęte postępowanie. Dopiero po tym, jak już sprawą zajął się TVN – opowiada pan Damian.

Relację pana Damiana chcieliśmy skonfrontować z dyrektorem Wydziału Edukacji Józefem Klimkiem, ale mimo wielokrotnych prób nie udało nam się z nim skontaktować.

Ewa Stachura [email protected] Fot.: ilustracyjne archiwum sadeczanin.info / TVN screen







Dziękujemy za przesłanie błędu