Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
13/08/2012 - 18:34

Mezzosopran Walewskiej zawojował krynicką publiczność

Uważana za najwybitniejszą polską śpiewaczkę operową Małgorzata Walewska promowała swoją najnowszą płytę w Krynicy Zdroju. Razem z jej współtwórcą, muzykiem i kompozytorem Robertem Grudniem, podpisali stosy krążków swoim fanom, który zjechali do uzdrowiska.
Promocja miała się odbyć na krynickim Deptaku, ale deszcz zagonił gości i sympatyków mezzosopranistki do Hotelu Prezydent. Wraz z Leszkiem Mikosem opowiadała anegdoty z życia śpiewaków i miłośników opery, zaśpiewała tez a cappella jeden utwór z jej płyty „Farny” (album nagrany w kościele w Kazimierzu Dolnym).W niedzielę (12 sierpnia) światowej sławy śpiewaczka wystąpiła podczas  46. Festiwalu im. Jana Kiepury w Krynicy Zdroju.  Na koncert przybyła wielka dama kultury polskiej Elżbieta Penderecka. Stary Dom Zdrojowy każdego dnia oświetlają kolorowe, festiwalowe lampy.

Wielka gwiazda światowych scen operowych Małgorzata Walewska – zapowiadał występ doktor Stefan Munch, recenzent muzyczny i kierownik artystyczny „Festiwalu Kiepurowskiego”.

Śpiewaczce towarzyszyła jej Orkiestra Akademii Beethovenowskiej, jeden z najlepszych polskich zestawów, który poprowadził Evgeny Volynski.

Orkiestra kojarzy mi się niezmiernie z Karłowiczem, który napisał walca, którego wysłuchaliśmy. W 1897 miał zaledwie 21 lat i był to otwór, który wygrał popis w klasie, w której uczył się muzyki. To perła na miarę największej muzyki filmowej i symfonicznej– mówił Leszek Mikos, gospodarz wieczoru. – Zabrzmiało to niezwykle też dlatego, że za pulpitem stanął Słowianin, maestro z Nowosybirska Evge Evgeny Volynski. Wielkie brawa za to, jak cudownie rozumie muzykę. Nie bez powodu – był nominowany na pierwszego dyrygenta Rosji, a tam na muzyce doskonale się znają. Jego romans z polską muzyką wieszczy, że może maestro na stałe z nami w Polsce zostanie – dodał.

Orkiestra zagrała m.in. „najwspanialsze Polonicum, jakie napisał rosyjski kompozytor Piotr Czajkowski” – pochodzi z wielkiej opery „Eugeniusz Oniegin”, a jest polonezem.

Leszek Mikos wprowadzi nas w atmosferę niezwykłego występu Małgorzaty Walewskiej. Doskonale znany jako przedsiębiorca i człowiek biznesu, właściciel lokali biurowych i hoteli, a mało osób wie, że jest też wielkim koneserem, miłośnikiem i znawcą muzyki. Rzadko kto potrafi opowiedzieć o swoim umiłowaniu muzyki operowej z takim znawstwem tematu – mówił o prowadzącym dyrektor festiwalu Stefan Munch.

Leszek Mikos, absolwent Wydziału Dziennikarstwa  Uniwersytetu Warszawskiego, założył stowarzyszenia Przedsiębiorców Miasta Krakowa oraz Miłośników Opery Krakowskiej. Jest fundatorem stypendiów dla młodzieży muzycznej, sponsorem i organizatorem koncertów muzyki klasycznej. Zawodowo niezwiązany z życiem muzycznym, prywatnie meloman i koneser opery. Jako współproducent wydał w Państwowym Wydawnictwie Muzycznym zbiór recenzji spektakli wystawionych w Metropolitan Opera w Nowym Jorku w latach 1999 – 2010. Jest żywą encyklopedię wiedzy o operze i operetce. Czasem występuje w roli konferansjera recitali wokalnych i gali operowych. Bywa, że ten obdarzony barytonem prezenter koncertów…. sam śpiewa.

Jest moim przyjacielem od dawna. Razem przeżywaliśmy dramatyczne momenty mojego przedstawienia w Krakowie – zaznaczyła sama Walewska. – Jest wspaniałym biznesmenem, ja też nim jestem od niedawna – jestem szczęśliwą posiadaczką hotelu i radzę się Leszka we wszystkich moich wątpliwościach. Natomiast Leszek radził się mnie w związku ze swymi próbami wokalnymi. Z początku myślałam, że jest to bas z gatunku głosów imieninowych, ale okazało się, że ze względu na swoją miłość do opery on sięga po bardzo ambitny repertuar. I zadebiutuje przed Państwem w arii przyjaciela opowiadającego Onieginowi o swej miłości do Tatiany, młodej i kochającej go żony. Leszek to najlepszy bas wśród biznesmenów! – zachwalała śpiewaczka.

Kilka słów o bohaterce spotkania. – Małgorzata Walewska, wielka śpiewaczka, która doszła do finałów dwóch wielkich konkursów śpiewaczych – w Baltimore i Filadelfii. Była oceniana najwyżej przez Luciano Pavarottiego, potem z nim śpiewała. Partnerowała między innymi Placido Domingo, Simona Estesa, Thomasa Hampsona. Wielki głos, wspaniała osobowość, królowa polskich mezzosopranów – podkreślił z kolei Mikos.

Małgorzata Walewska jest laureatką wielu międzynarodowych nagród, w tym pierwszej nagrody na Konkursie Alfredo Krausa w Las Palmas w 1992 roku, finalistka konkursu Luciano Pavarottiego w Filadelfii. W 1994 r. ukończyła z wyróżnieniem Akademię Muzyczną im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Od 1991 r. współpracuje z Opera Narodową w Warszawie. W latach 1996–1998 podpisała kontrakt z Wiedeńską Staatsoper.  Od 1999 r. przez parę sezonów współpracowała z Semperoper w Dreźnie, a w sezonie 2004/2006 wybrała kontrakt z nowojorską Metropolitan Opera (Santuzza, Dalila, Amneris). Kolejne sezony to kontrakty w Stanach Zjednoczonych (Waszyngton i Seattle) oraz w Europie (m.in. Berlin). W zestawieniu amerykańskiego tygodnika Time  została zaliczona do dziesięciu najsławniejszych Polaków.

Teraz zaśpiewała arię z „Eugeniusza Oniegina”.

Ta aria powstała w sposób niecodzienny. Napisana przez Czajkowskiego na sopran, ale nie było dobrego sopranu w tym sezonie w teatrze – opowiadał Mikos. – Wtedy przetransponowano tę operę dla wielkiej mezzosopranistki o polskim nazwisku Kamieński. Potem ta aria miała wspaniałe koleje losu, a cała opera odcisnęła piętno na historii muzyki. Prawdziwa jej teatralna premiera miała miejsce we Francji dopiero w 1998, a główną męską rolę śpiewał nasz wielki rodak Mariusz Kwiecień – mówił dziwne i wspaniałe anegdoty, jakie towarzyszyły operze.

A ja byłam zazdrosna, że to nie ja śpiewam Joannę. Ale nie można mieć wszystkiego – śmiała się Walewska. – Za pomocą tej arii podbiłam jednak serca największych gwiazd sceny operowej Pavarottiego i Domingo.  Za jej pomocą wygrałam konkurs do Metropolitan Opera w Nowym Jorku czy większość konkursów. To dramatyczna, wyrywająca wnętrzności, fantastyczna aria – dodała.

Walewska zaśpiewała m.in. pieśń Mieczysława Karłowicza (1876 – 1909 – kompozytor z późnego nurtu romantyzmu, taternik, fotografik i publicysta), napisana na głos i fortepian, pod tytułem „Z nową wiosną”.

Niezwykły utwór, ponieważ nikt w takiej formie jeszcze go nie zagrał i nie zaśpiewał. Pochwalę się, bo to największy zaszczyt, jaki mógł mnie spotkać: pozwolono mi ułożyć program tego koncertu, zaszalałem do tego stopnia, że poprosiłem, by ułożono aranż do „Z nową wiosną”. Posłuchamy go z orkiestrą, w nowym aranżu Ireneusza Boczka i zaśpiewaną przez Małgorzatę Walewską – zachwalał Mikos.

Były też dwa utwory Pietro Mascagniego (1863 – 1945) z opera „Cavalleria rusticana” („Rycerskość wieśniacza”), twórcy opery werystycznej (w odróżnieniu do romantycznej, pełnej historii fantastycznych, szukała tematów w rzeczywistości). Śpiewaczka wykonała arię bohaterki opery, która odkrywa, że jej narzeczony ma romans ze swoją byłą narzeczoną. Donosi o tym mężowi tej kobiety, ale ten krok kończy się fatalnie – w efekcie jej narzeczony ginie w pojedynku.

Mascagni urodził się niewiele wcześniej niż mój dziadek, więc jest to człowiek moich czasów i dlatego tak dobrze rozumiem jego muzykę. Do tego żył dłużej niż Karłowicz, więc to „moja bajka”. Aria, jaką wykona Małgorzata Walewska, jest trudna, poważna, wymagająca. Ma ogromną dramaturgię. Wymaga od wokalistki największego napięcia. Musi ona używać różnych dynamik – tłumaczył Mikos.

Walewska chwaliła też inną arię Czajkowskiego, którą śpiewała – Joanny z opery „Dziewica Orleańska. – Jestem związana z nią emocjonalnie. I jestem wdzięczna, że Leszek, jako organizator koncertu, nie naciskał, żeby dziś było dużo operetki, było lekko, łatwo i przyjemnie, bo ludzie to lubią. Wierzę, że ludzie lubią to, co jest dobre, podane z dbałością o szczegóły i szacunkiem dla widza – powiedziała, a słowom towarzyszyły wielkie brawa.

I Mikos, i ona podkreślali, że trzeba mieć niezwykłą siłę i talent, by wykonać po kolei kilka tak trudnych arii, jak te i jakie ona zaśpiewała na przesłuchaniu w Metropolitan Opera. – Zaczęłam od arii Joanny, potem poproszono mnie o arię Dalidy, która wymaga zupełnie innego nastawienia, jest romantyczna i wymaga długiego oddechu opartego na przeponie. Komisja zdawała sobie sprawę, jaka to umiejętność ekwilibrystyczna, by je obie po sobie wykonać. Posłano mnie więc na przerwę, potem poproszono o trzecią i tydzień później dostałam angaż – wspominała.

Koncertowi przysłuchiwali się m.in. Marek Sowa, marszałek Małopolski, dyplomata i były ambasador Janusz Stańczyk oraz gospodarza festiwalu, burmistrza Krynicy Zdroju Dariusza Reśko.

(BW, BK)

Fot. BK







Dziękujemy za przesłanie błędu