Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
25/02/2021 - 10:10

Na stoku w Krynicy zginął sądecki przedsiębiorca. Wspominają go przyjaciele

Jak doszło do tragicznego wypadku na stoku narciarskim na Słotwinach w Krynicy? Jak na razie nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Wszystko jednak wskazuje na to, że do tej tragedii przyczyniła się nadmierna prędkość.

To Ty nauczyłeś mnie zamiłowania do nart...

Sądeccy policjanci wspólnie z Prokuraturą Rejonową w Muszynie ustalają przyczyny tragicznego wypadku, który we wtorkowy poranek wydarzył się w na terenie stacji narciarskiej na Słotwinach w Krynicy-Zdroju. Tak jak już informowaliśmy na łamach „Sądeczanina”, podczas zjazdu ze stoku, zderzyło się dwóch narciarzy.

Zobacz też: WIDEO - znajomi i przyjaciele wspominają Dariusza Pomorskiego

Jeden z narciarzy ma 24 lata i jest mieszkańcem województwa mazowieckiego. Z obrażeniami klatki piersiowej i głowy został przetransportowany do krynickiego szpitala. Jego życiu nic nie zagraża. Mniej szczęścia miał drugi narciarz, który był nieprzytomny i nie oddychał. Pomimo reanimacji podjętej przez goprowców, jego życia nie udało się uratować.

Tym, kto zginął w wypadku w Krynicy-Zdroju był 53-letni Dariusz Pomorski – prezes Stowarzyszenia Handlowców „Pasaż Grodzki”, który prowadził tam własną działalność. Miał sklep z obuwiem. Osierocił trójkę dzieci. Był bardzo aktywny. Uwielbiał sporty ekstremalne. Jeździł na nartach, morsował i pływał.

- Znałem go bardzo dobrze. Był dobrym, miłym i uczynnym człowiekiem. Zawsze solidnie wypełniał swoje obowiązki - powiedział nam Tomasz Tokarz, członek zarządu Stowarzyszenia Handlowców „Pasaż Grodzki”.

- Z Darkiem znaliśmy się od dziecka. Jak sięgam pamięcią zawsze był osobą z nadmiarem energii, którą pożytkował uprawiając różne dyscypliny sportowe, do czego zresztą miał niezwykły talent. Człowiek z wieloma pasjami. Świetnie biegał, jeździł na nartach, uprawiał sporty wodne (chyba wszystkie możliwe), bo ciekawość życia ciągnęła go, by spróbować wszystkiego. Również morsował. To właśnie wspólne morsowanie zbliżyło nas najbardziej. Dwa razy w tygodniu umawialiśmy się na zimne kąpiele w Kamienicy. Tam właśnie poznał mnie z takimi jak on, pozytywnie zakręconymi ludźmi  ze Stowarzyszenia  Morsów Sądeckich, w którym działał i był wiceprezesem - wspomina zmarłego kolegę Janusz Langer

-  Był osobą niezwykle towarzyską, jak to mówią ‘’duszą towarzystwa’’. Jego poczucie humoru,  tubalny głos i śmiech, zawsze wybijały się z grupy ludzi. Był kochany przez ludzi i kochał ludzi, którym rozdawał  codziennie swój szczery uśmiech. Punktualny (nienawidził spóźniania się), odpowiedzialny i opiekuńczy (przed porannym morsowaniem zawsze zawoził dziecko do szkoły, weekend przeznaczał na wspólne wypady z rodziną). Kochający mąż i ojciec, do szaleństwa zakochany w swoich dzieciach. Interesował się wszystkim, więc w czasie morsowania poruszaliśmy różne tematy, w tym te egzystencjalne. Kochał życie i  zastanawiał się m.in. czemu ludzie tak młodo umierają. Takim pozostanie na zawsze  w mojej pamięci. Będzie mi bardzo brakowało Jego „Si” (tak), które mówił, gdy umawialiśmy się na kolejną kąpiel, mocnego uścisku jego dłoni i uśmiechu. Darek zawsze się uśmiechał i dodawał mi sił do życia. W poniedziałek umówiliśmy się na środową kąpiel, we wtorek Darek miał wypadek - dodaje. 

Czytaj dalej na kolejnej stronie... 







Dziękujemy za przesłanie błędu