Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 23 kwietnia. Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha
11/02/2020 - 15:40

Nowy Sącz: nic nie widać? Tylko chaszcze? I tak właśnie ma być!

Z satysfakcją donosimy, że nasza interwencja w sprawie śmieci zalegających na działce przy torach kolejowych, tuż przez wejściem na Kocie Planty okazała się skuteczna. Wszystkie śmieci zniknęły a ktoś – choć „z taką pewną” nieśmiałością ustawił tu tabliczkę z napisem: zakaz wysypywania śmieci.

O przybywających na wspomnianej działce śmieciach pisaliśmy w publikacji Na Wólkach powstaje nowe wysypisko śmieci? No to problem śmieciowy rozwiązany

Dziś przyszło nam donieść – działka jest wysprzątana. Chaszcze jeszcze niby są, ale mamy nadzieję, że znikną przy bardziej sprzyjających warunkach, gdy pogoda pozwoli na wykoszenie tego miejsca.
Ale piszemy o tej działce też w innym kontekście, bo ze śmieciami i chaszczami to wcale nie jest wcale taka łatwa sprawa. A przynajmniej nie wtedy, gdy właściciel sam o porządek nie zadba. Dlaczego?

Nie ma w Polsce przepisów, który narzucałby obowiązek koszenia gruntów leżących odłogiem. Nie mowa tu wcale o jakiś terenach podmiejskich czy łąkach, ale nawet o działkach w centrach miast. I tak naprawdę służby miejskie mogą jedynie grzecznie apelować do poszczególnych właścicieli o to, by jednak – z racji choćby estetyki – je systematycznie kosili.

Zobacz też: Taki piękny Nowy Sącz. Kamienica, gdzie można skręcić kark

Nowy Sącz: nic nie widać? Tylko chaszcze? I tak właśnie ma być!

Ale na tym nie koniec. Z wyegzekwowaniem uprzątnięcia śmieci z takich miejsc też nie jest łatwo. I nie mówimy tu o tak trywialnej sprawie, jak ta, opisana przez nas na osiedlu Wólki.
Pamiętacie historię wysypiska, który niefrasobliwy dzierżawca Starego Młyna na osiedlu Kilińskiego, zafundował swoim sąsiadom? Wysypiska, na którym świetnie się miały chyba tylko szczury? Dzierżawca miał w nosie kolejne monity władz miasta, które kazały mu teren natychmiast oczyścić. Doszło do tego, że władze miasta zdecydowały się na tzw. wykonanie zastępcze. Same zapłaciły za wywiezienie zagrażających otoczeniu odpadów, tyle że by to zrobić najpierw musiały uzyskać zgodę sądu. Nieważne, że mieszkańcy, ba, dwa okoliczne szpitale, mogły na dalszym funkcjonowaniu wysypiska poważnie ucierpieć - procedury w naszym państwie są najważniejsze. W sumie sprawa toczyła się bez mała dwa lata.

Po co tym piszemy? Ano po to, by przypomnieć wszystkim raz jeszcze, że jeśli sami o pewne rzeczy nie zadbamy, to raczej nikt nam w tym nie pomoże. I miasto ciągle będzie takie, jakie jest…

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez SYGNAŁ

ES [email protected] Fot.: ES







Dziękujemy za przesłanie błędu