Nowy Sącz: prohibicja to hipokryzja? Przedsiębiorcy torpedują rozwiązanie
Zobacz też: Zakaz nocnej sprzedaży alkoholu coś zmienił? Okazuje się, że tak!
Gdy o zakazie sprzedaży alkoholu po godzinie 22. dyskutowano jeszcze przed jego wprowadzeniem gros samorządowców uważało, że najmocniejszym efektem tego rozwiązania będzie wzrost bezpieczeństwa na mieście – znikną pijane grupki amatorów wyskokowych trunków spod osiedlowych Żabek czy Freshy - i fakt, że spora rzesza osób uzależnionych w świetle tego, ile trzeba zapłacić za wyskokowe trunki w lokalu, zrezygnuje całkowicie ich z zakupu po godzinie 22. Jednak bardzo szybko okazało się, że zakaz można bardzo łatwo obejść.
Od wielu, wielu lat ci, którym zabraknie trunków na imprezie – szczególnie na tzw. domówce – korzystali z usług taksówkarzy. Zarówno korporacje jak i niezrzeszeni taksówkarze przyjmują zamówienia na zrobienie zakupów. Do rachunku za owe zakupy doliczają koszt kursu, czasem jakąś dodatkową symboliczną opłatę. Sprawunki mamy dostarczone wprost do drzwi.
A teraz wystarczy popatrzeć na rozmieszczenie najbliższych sklepów poza rogatkami miasta. W Kamionce Wielkiej jest świetnie zaopatrzona stacja paliw, również w alkohole. Podobną stację mamy tuż za mostem rozgraniczającym Nowy i Stary Sącz. Prohibicję można wsadzić między bajki. Choć oczywiście zobrazowane przez nas rozwiązanie jest trochę droższe od zakupów sklepie, ale i tak niebo tańsze niż gdybyśmy rozbili zaopatrzenie w jakimś lokalu gastronomicznym. Inna rzecz, że w ten sposób ułatwiony dostęp do alkoholu mają nieletni – żaden taksówkarz nie ma możliwości wylegitymowania klienta, któremu dostarczył alkohol. A jak wygląda dzisiejsza młodzież? Wszyscy wiemy.
Zobacz też: Zakaz nocnej sprzedaży alkoholu w Nowym Sączu wchodzi w życie. Zobacz od kiedy
Swoje trzy grosze wrzucają też przedsiębiorcy. Jacek Pietryga prowadzi stację MOYA przy ul. Lwowskiej i po raz kolejny głośno pyta. – Przez jedną trzecią doby alkoholu sprzedawać nie możemy, ale koncesję nadal płacimy w tej samej maksymalnej wysokości. Na jakiej podstawie?
Na tym jednak nie koniec. Od chwili wprowadzenia zakazu sprzedaży alkoholu po godzinie 22. miasto ani razu nie wsparło przedsiębiorców w nagłośnieniu tej decyzji. Nie zrobiono żadnej kampanii medialnej, nie wykonano i nie dostarczono przedsiębiorcom ani jednej ulotki.
– Każdemu trzeba było z osobna tłumaczyć, że taka jest decyzja miasta. Moi pracownicy do dziś mają problem z klientami, którzy awanturują się, że i tak wyjdą z piwem, bo jeśli my go nie sprzedamy, to sobie je po prostu sami wezmą. Teraz latem, gdy ludzie grillują i przesiadują pod domami i na świeżym powietrzu jest jeszcze trudniej. Musieliśmy wprowadzić specjalne zabezpieczenie półek i chłodni z alkoholem, ale to też nie wiele pomaga. W końcu sam zleciłem zaprojektowanie i wykonanie plakatu z informacją o prohibicji (zdjęcie powyżej), ale to też niewiele daje. Równie nerwowo robi się w święta gdy podobne przepychanki słowne – i nie tylko – przechodzimy z przyjezdnymi z Polski.
Pietryga zwraca też uwagę na inne aspekty zakazu. – Sklepy nocne są teraz z większości otwarte jedynie do 22. Sądeczanie potracili pracę, bo po ograniczeniu godzin otwarcia sklepów trzeba było wprowadzić redukcję zatrudnienia. A przez to, że alkohol można swobodnie kupić już poza rogatkami Nowego Sącza sądeczanie nabijają kieszenie przedsiębiorcom z gmin ościennych zamiast zostawić je u nas.
A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Czekamy na Wasze opinie i już dziś zapowiadamy, że wrócimy do tematu.
ES [email protected] Fot.: ilustracyjne archiwum sądeczanin.info / Jacek Pietryga