Obskurne podwórko i kałuże pełne błota. Tak się mieszka w Nowym Sączu
- Od lat dopominamy się o wymalowanie klatki schodowej i wyrównanie powierzchni na podwórku, sama pani widzi jak to wygląda, ale zawsze nam mówią, że nie ma pieniędzy, a jak chcemy to możemy zrobić remont na własny koszt – mówi Marian Baran, mieszkaniec budynku.
Kałuże na dziedzińcu, zwłaszcza z perspektywy rodzin z dziećmi, to prawdziwa udręka, czasami nie można przejechać wózkiem – komentuje lokator budynku, ojciec trójki dzieci.- Kolejną kwestią są niezabezpieczone kontenery na śmieci, z których notorycznie wysypują się odpadki, zanieczyszczając tym samym podwórko i powodując nieprzyjemny zapach.
- Czterdzieści lat tu mieszkam i nigdy nie było remontu, wszystko zrobiliśmy na własny koszt. Sama musiałam ocieplać podłogi, bo takie cienkie, że w zimie to się chodziło jak po lodzie – skarżyła się pani Maria.
Poprosiliśmy o komentarz prezesa Sądeckie Towarzystwo Budownictwa Społecznego (STBS) Jacka Żelasko, który wyjaśnił, że proponowano mieszkańcom na przykład montaż domofonu, który miałby ograniczyć wstęp osobom niemieszkającym w budynku, a tym samym przyczynić się do zmniejszenia zanieczyszczeń na dziedzińcu i klatce schodowej. Na takie rozwiązanie zgodziły się jednak zaledwie dwie osoby.
Okazuje się, że oprócz kwestii finansowych, których prezes Żelasko nie ukrywa, problemem w podjęciu jakichkolwiek działań modernizacyjnych jest też nieuregulowana kwestia formalno-prawna. To dlatego remont jest niemożliwy. Na razie STBS stara się wypracować rozwiązanie w sprawie niezabezpieczonych kontenerów. Jeśli uda się znaleźć wykonawcę zabezpieczenie będzie gotowe jeszcze w tym roku.
Dorota Kudyba fot. DK