Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 16 kwietnia. Imieniny: Bernarda, Biruty, Erwina
18/07/2019 - 11:50

Rytro: 49-metrowy przekaźnik sieci komórkowej w sądzie

Co dalej z planami budowy 49-metrowego przekaźnika sieci komórkowych na Połomi? Sprawa, która toczy się od 2017 roku znalazła finał w sądzie.


Zobacz też: Rytro: 49-metrowy maszt stanie koło wiatraka i zniszczy krajobraz gminy?

Przypomnijmy. Przekaźnik o wysokości 49-metrów ma stanąć zaraz niedaleko wiatraka na Połomi. Kilkuset miejscowych jednym głosem protestuje. Zaraz obok jest już kolejny wiatrak. Wszyscy mają już dość hałasu, a do tego sieć PLAY chce postawić stalowe monstrum w bezpośredniej bliskości zabudowań mieszkalnych. Raz, że wszyscy boją się o swoje zdrowie, bo nie ma badań, które ostatecznie by przesądzały, że promieniowanie podobnych urządzeń pozostaje bez wpływu na otoczenie, a dwa  - jak ten kolos wpisze się w krajobraz okolicy?

Jeszcze inna sprawa, to fakt, że mieszkańcy Rytra z zasięgiem problemu nie mają i są przekonani, że PLAY chce nowym przekaźnikiem poprawić jakość połączeń dla sąsiednich gmin. Tym samym mówią krótko: to niech przekaźnik stanie na Woli Kroguleckiej w Starym Sączu albo gdzieś na szczycie w gminie Piwniczna-Zdrój.

Zobacz też: Lady Gaga? Wymyśliła ją Maggie Piu z Rytra [WIDEO/ZDJĘCIA]

Tyle, że ich argumentów nie przyjmuje ani starostwo, ani sanepid, ani ochrona środowiska. Jedynie wojewoda, idąc za głosem 230 mieszkańców, nakazał operatorowi uzupełnić dokumentację. Jednak po wywiązaniu się z tego nakazu PLAY znów wyszedł ze sprawy obronną ręką.

Wszędzie indziej inwestycja otrzymała pozytywne opinie, więc Urząd Gminy musiał - chcąc nie chcąc - też pójść w tym kierunku. Już po zmianie władzy, gdy Władysława Wnętrzaka na stanowisku wójta zastąpił Jan Kotarba okazało się, że nowy włodarz gminy też nie ma zamiaru zgadzać się na przekaźnik, tyle, że ma związane ręce. Już kilka miesięcy temu Kotarba deklarował, że jeśli miejscowi pójdą ze sprawą do sądu, to mogą liczyć na pomoc prawną gminy.

I tak też się stało. Sprawa trafiła do sądu i toczyć się pewnie będzie przez kilka lat. Miejscowi – o ironio – są w tym wypadku bardzo zadowoleni z opieszałości sądów. Dlaczego? Bo umowa na dzierżawę prywatnej działki podpisana została na 10 lat. Już minęły trzy, a jak sprawa w sądzie potrwa kolejne dwa, operator sam może zrezygnować ze stawiania kosztownej instalacji tylko na pozostałe pięć lat. A właścicielka gruntu, przynajmniej w deklaracjach po śmierci męża, nie ma zamiaru przedłużać dzierżawy.

ES [email protected] Fot.: ES







Dziękujemy za przesłanie błędu