Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
30/11/2013 - 09:00

Władysław Maziarz – wspomnienie o działaczu Kasy Wzajemnej Pomocy

Szóstego listopada 2013 roku zmarł Władysław Maziarz, mieszkaniec Białej Wody w gminie Łososina Dolna, społecznik, działacz Kasy Wzajemnej Pomocy, człowiek wielkiego serca i niezwykłej skromności. Oto wspomnienia zebrane przez rodzinę zmarłego.
Władysław Maziarz urodził się 13 grudnia 1932 r. w Białejwodzie. Z okresu swojej młodości, jedynie wczesne dzieciństwo przebiegło dla niego szczęśliwie. W czasie wojny jego ojciec Władysław ukrywał Żydów i broń dla wojska w lesie, za co był dwukrotnie przesłuchiwany i torturowany przez Gestapo - uszkodzono mu kręgosłup, jednakże nigdy się nie przyznał, dzięki czemu uratował swoje życie i ludzi, których ukrywał.
Władysław Maziarz po ukończeniu szkoły podstawowej, podjął dalszą naukę w Liceum im. Bolesława Chrobrego w Nowym Sączu. Z uwagi na to, że jego marzeniem było zostać wojskowym przerwał naukę w Liceum w Nowym Sączu i zdał egzaminy do szkoły oficerskiej we Wrocławiu, gdzie kontynuował naukę do 1952 r., kiedy to zadecydowano o natychmiastowym usunięciu go ze szkoły z uwagi na niewłaściwe pochodzenie.
12 lipca 1950 r. na odprawie prezesów GS, dyrektor PZGS Mizianty zwrócił się do obecnego na sali prezesa GS Łososina Dolna – Józefowskiego z zapytaniem czy ma człowieka, który mógłby poprowadzić gospodarstwo rolne. Nazajutrz przyjechała do Łososiny Dolnej ekipa złożona z przedstawicieli Prezydium PRN, KP, PZPR, PZGS i władz gminy Łososina Dolna, udała się do Białejwody, gdzie odebrała ojcu Władysława gospodarstwo. Zabrano także cały majątek. Gospodarstwo upaństwowiono i znalazło się w posiadaniu Instytutu Sadowniczego w Brzeznej. Kierownikiem gospodarstwa został Ignacy Waśko, który zatrudnił do pracy w gospodarstwie matkę Władysława – Marię oraz brata Antoniego Kosterkiewicza.
W kwietniu 1952 r., przeprowadzono ostateczną eksmisję właścicieli ze swojego gospodarstwa i domu. Eksmisja trwała trzy dni, ponieważ właściciele nie chcieli opuścić swojego majątku, jak również sąsiedzi stanęli w obronie rodziny i otoczyli dom. Pierwszego dnia do Białejwody celem dokonania eksmisji przyjechał obywatel Marian Penczar z wójtem Gminy Łososina Dolna Cetnarowskim, jednak z uwagi na zgromadzony tłum, nie byli w stanie dokonać eksmisji. Drugiego dnia Penczar i Cetnarowski sprowadzili oddział Milicji Obywatelskiej, aby rozpędziła zgromadzony tłum.
Ojciec Władysława Maziarza stanowczo powiedział, iż nie opuści gospodarstwa. Wówczas Milicja podpaliła stodołę i pod pretekstem, iż ojciec Władysława Maziarza podpalił stodołę, stawiając opór władzy ludowej, zabrano go do więzienia oraz przyrodniego brata Władysława – Stanisława Kosterkiewicza. Trzeciego dnia eksmisji na pomoc sprowadzono wojsko, które nie pozwalało nikomu zbliżyć się do zabudowań gospodarskich oraz domu.
W godzinach popołudniowych podstawiono samochód ciężarowy, na który załadowano część mebli i Marię Maziarz wraz z dziećmi, a następnie zawieziono do Nowego Sącza na ulicę Gorzkowską 35, gdzie dano rodzinie do dyspozycji jeden pokój i kuchnię, pozostawiając ją bez jakichkolwiek środków do życia. Rodzina żywiła się tylko tym, co dostała od ludzi i znajomych z Tęgoborzy i Białejwody.
Przeprowadzono proces i skazano zarówno ojca, jak i brata Władysława Maziarza. Na rozprawę stawił się Karol Holzer, który oświadczył, iż on i jego bracia, przeżyli wojnę, dzięki pomocy uzyskanej od Maziarzy, co złagodziło nieznacznie wymiar kary. Ojciec Władysława Maziarza spędził trzy lata w więzieniu, najpierw w Nowym Sączu, a następnie w Iławie. Został wypuszczony wcześniej, za dobre sprawowanie w czasie okupacji, za ukrywanie Żydów. Antoniego Kosterkiewicza wypuszczono zaś w lipcu 1952 r., ponieważ udawał, iż nie rozumie, co się do niego mówi. Po czym znalazł pracę na kolei, z czego sam utrzymywał całą rodzinę.
Ojca Władysława Maziarza ogłoszono publicznie wrogiem władzy ludowej.
Z chwilą przeprowadzenia eksmisji Komitet Powiatowy PZPR w Nowym Sączu, powiadomił szkołę oficerską, że przyjęli w swoje szeregi syna kułaka. Wezwano Władysława Maziarza na rozmowę, proponując, aby wyrzekł się ojca, a wówczas pozostanie w szkole. Ponieważ tego nie uczynił, natychmiast został usunięty ze szkoły i powołany do służby wojskowej do kompanii karnej i skierowany do pracy na niskich pokładach węgla w kopalni w Chorzowie. Pracował na kolanach. Musiał zjeżdżać do pracy w kopalni na wezwanie. Bardzo często robiono w ten sposób, iż po skończonej pracy, dostawał zaraz kolejne wezwanie – Maziarz do pracy. Jeden z życzliwych poruczników często mu powtarzał, aby miał się na baczności i na siebie bardzo uważał, żeby mu się nic nie przytrafiło na dole.
Siostrze Helenie odebrano w Liceum stypendium, które otrzymywała za bardzo dobre wyniki w nauce, jednakże dyrektor szkoły wezwał Helenę na rozmowę i dowiedziawszy się w jakich warunkach żyje, dyskretnie, w tajemnicy przekazywał jej pieniądze w wysokości stypendium.
Po zdaniu matury w 1953 r. Helena złożyła papiery na Uniwersytet Wrocławski na filologię polską, wówczas Komitet PZPR w Nowym Sączu wezwał ją i zaproponował, aby wyrzekła się rodziny, a wówczas oni zapewnią jej studia w Moskwie, w przeciwnym wypadku na żadne studia nie pójdzie.
Zarówno siostry Heleny, jak i brata Stanisława nie chciano nigdzie zatrudnić. Wszędzie im odmawiano z uwagi na pochodzenie. Mieli jednakże wielkie szczęście spotykając na swojej drodze bliskiego znajomego rodziców Stanisława Sowę, który przeprowadziwszy z nimi rozmowę i widząc, iż Stanisław nie ma butów, zatrudnił ich natychmiast w charakterze pracowników umysłowych w Biurze Centralnego Skupu i Kontraktacji w Nowym Sączu, z góry wypłacając im wynagrodzenie, gdyż zbliżały się Święta, a oni byli w skrajnej nędzy. Pan Sowa miał z tego powodu mnóstwo nieprzyjemności ze strony Komitetu PZPR. Nie ugiął się jednak i postawił na swoim.
Stanisław pracował w biurze przez rok, bowiem także dostał wezwanie do wojska do kompanii karnej i podobnie jak Władysław, pracował w kopalni węgla na niskich pokładach.
Po wyjściu z więzienia ojciec Władysława Maziarza, podjął działania, aby odzyskać gospodarstwo. Był wszędzie, gdzie tylko mógł. Ostatecznie udało mu się częściowo i w 1958 r. zwrócono rodzinie ziemię i zabudowania. Nigdy nie zwrócono lasu. W 1961 r. utworzono na jego terenie rezerwat przyrody Białowodzka Góra.
Władysław Maziarz po powrocie z kopalni został sadownikiem i przez wiele lat prowadził sad jabłoniowy. Jabłka były sprzedawane do skupu owoców, a po 1990 r. prywatnym odbiorcom. Przez 20 ostatnich lat swojego życia Władysław Maziarz prowadził charytatywnie kasę zapomogowo – pożyczkową na terenie Gminy Łososina Dolna, której celem było udzielanie bezprocentowych pożyczek dla mieszkańców gminy. Brał udział w tworzeniu Kasy Wzajemnej Pomocy.
Ma dwoje dzieci i troje wnucząt. Wnuczka Alicja Ruchała ukończyła studia ekonomiczne i jest modelką – pracuje na całym świecie dla znanych międzynarodowych domów mody i znanych marek. Wnuczka Elżbieta Ruchała jest adwokatem. Wnuk Mateusz uczęszcza do gimnazjum.
Władysław Maziarz zmarł 6 listopada 2013 r.
+++
- Był bardzo zaangażowany w pracę dla innych, zawsze chciał cos robić dla innych, dawać coś z siebie otoczeniu, społeczności, w której żył, zakładał Kasę Wzajemnej Pomocy, Solidarność Rolników Indywidualnych, współpracował aktywnie z Fundacją Sądecką. Będzie nam go bardzo brakowało – mówi Zygmunt Berdychowski.

Fotografie pochodzą ze zbiorów rodzinnych.
 






Dziękujemy za przesłanie błędu