Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
09/11/2018 - 07:05

Wojna PiS-owców z PiS-owcem. Kto chce wysadzić Pławiaka z siodła starosty

Remontował drogi, budował chodniki, składał w gminach gospodarskie wizyt, nikt go nie ganił, na sesjach w powiecie nie było zadym, ale o mandat w wyborach samorządowych musiał startować z trzeciego miejsca. Tak go wyrolowali partyjni koledzy z Prawa i Sprawiedliwości. Czy wysadzą go tez z siodła starosty?

z Markiem Pławiakiem, starostą powiatu nowosądeckiego rozmawia Jagienka Michalik

Wszyscy zadają sobie pytanie czy będzie Pan nadal starostą?
-
Ja też zadaję sobie to pytanie. Wszystko rozstrzygnie się podczas pierwszej sesji. Wtedy jest głosowanie. Natomiast jeśli chodzi o same wybory, to jestem bardzo usatysfakcjonowany wynikiem. Niemal trzy tysiące trzysta głosów to bardzo dobry wynik, a przecież miałem trzecie miejsce na liście.

Jak pan odebrał to usadzenie pana na trzecim miejscu. Wydaje się, że starosta powinien raczej wystąpić w roli wyborczej lokomotywy na liście.
-
Pani doskonale wie, co to oznacza. A lokomotywą byłem z trzeciego miejsca.

A co to oznacza?
-
Tak zdecydowali ci, którzy układali listy, czyli poseł Józef Leśniak i szef klubu radnych PiS Antoni Poręba. 

To miał być dla Pana pstryczek w nos?
-
Trudno mi powiedzieć, ale wygląda to na pstryczek. Tak to chyba należy odbierać.

Poręba zarzucił panu, że swoimi sukcesami, jakimi tak chętnie wszędzie się pan chwali, nie dzieli się z radnymi z klubu PiS.
-
A potem Pan Poręba wypierał się, że coś takiego mówił. Tymczasem moja praca i praca zarządu powiatu była oceniana bardzo dobrze, o czym świadczyły przecież jednogłośne absolutoria. Mieszkańcy też mnie docenili, co widać po ilości oddanych na mnie głosów. Na numer trzy na liście głosuje się z pełną świadomością.

Zyskiwał pan dobre oceny rady powiatu, a ten pstryczek w nos dostał pan od własnego partyjnego klubu Prawa i Sprawiedliwości. To polityczna schizofrenia?
-
Nie można mówić, że zrobił to klub radnych PiS, który tworzyło osiemnastu radnych. Wygląda na to, że tego pstryczka dostałem od pana Poręby i Leśniaka. Dla mnie to było kompletne zaskoczenie.

Chodzą pogłoski, że ponoć Antoni Poręba ma wielką ochotę na posadę starosty.
-
Nie mogę tego potwierdzić. Wiem natomiast, że jest ktoś inny, kto ma dużą ochotę, żeby być starostą.

Tę plotkę też znam. Ma pan na myśli Marka Kwiatkowskiego?
-
Tak, to jego mam na myśli.

I co pan na to?
-
Wyboru starosty dokonuje się podczas sesji. Glosują nie tylko członkowie PiS, ale też  wszyscy ci, którzy weszli do rady z innych list, także z Komitetu Wyborczego Wspólna Małopolska. To też trzeba wziąć pod uwagę. Decyzja klubu jest decyzją klubu i nie podlega to dla mnie dyskusji, ale myślę, że wszyscy radni, nowej kadencji, mają własną ocenę mojej pracy i pracy zarządu. Myślę, że będą się kierowali rozsądkiem i rozeznaniem politycznym. Nie trzeba im niczego podpowiadać i do niczego zmuszać. Na pewno dokonają dobrego wyboru.

Jak wygląda "ukręcanie" tej mądrości? Nie wierzę w to, że w kuluarach nie toczą się rozmowy na temat tego, jak będzie wyglądał układ sił w trakcie głosowania.
-
Sama pani wspomniała o radnym, który bardzo chciałby zostać starostą. Ja uważam, że liczy się przede wszystkim ciężka praca przez cztery lata i jej dobre efekty. A takie razem z zarządem i radą osiągnąłem. Moim zdaniem to jest najlepszy wyznacznik przy podejmowaniu decyzji.

Wykręca się Pan od odpowiedzi. Toczą się rozmowy na temat tego, czy zyska pan poparcie w głosowaniu?
-
Nie wiem co robi pan Poręba, pan Leśniak czy pan Kwiatkowski, bo nie jestem o tym informowany. Jakieś wieści do mnie dochodzą, ale nie mogę tego potwierdzić, bo to są informacje nieoficjalne. Na razie pracuję tak jak do tej pory. Taki stan potrwa do sesji, która odbędzie się 22 listopada.

Antoni Poręba zarzucił panu nadmierny lans.
-
Te zarzuty to kompletna abstrakcja. Każdy starosta, prezydent czy w ogóle osoby publiczne, korzystają dziś z mediów społecznościowych, żeby informować mieszkańców o nowych inwestycjach, planach i wydarzeniach, które ich bezpośrednio dotyczą. A ja mam tego nie robić? Zarówno podczas sesji, jak i wywiadów w mediach podkreślałem dobrą współpracę zarządu z radą powiatu.

Jeśli pytałam o rozmowy w kuluarach to chodziło również o to, czy i pan zbiera przed głosowaniem swoje szable
-Mam doświadczenie w pracy samorządowej, bo w powiecie kończy się moja druga kadencja jako radnego i mam doświadczenie w pracy partyjnej, bo byłem przez pięć lat w zarządzie okręgu Prawa i Sprawiedliwości. W nowosądeckim PiS jestem od samego początku. Wiem w jaki sposób należy poruszać się w tym otoczeniu. Cały czas jestem przekonany, że o człowieku świadczy jego praca i postawa. Uważam, że reprezentowałem zarząd i klub PiS w sposób godny. Nie było i nie ma  wobec mnie merytorycznych zarzutów. Chciałbym, żeby każdy członek PiS w taki właśnie sposób reprezentował partię i żeby każdy członek partii myślał kategoriami rozwoju regionu, a nie stawiał na prywatne rozgrywki i interesy.

Pięknie pan o sobie mówi, ale nie było nic na temat tych szabel, o które pytałam.
-
Nie liczę żadnych szabel. Mamy do czynienia z wolą klubu, którego jestem członkiem. Trzeba jednak pamiętać, że starosta reprezentuje radnych, ale przede wszystkim mieszkańców. Starostą powinien więc zostać ktoś, kto ma odpowiednią wiedzę i predyspozycje oraz dokonania w pracy społecznej i samorządowej.

Ciągle nie odpowiada mi pan na pytanie.
-
Odpowiem pytaniem na pytanie. A jak Pani myśli?

Myślę, że Pan również spotyka się z radnymi i buduje swoje zaplecze przed głosowaniem.
-
I niech tak zostanie.

[email protected]  fot. Jm

Czytaj też

Starosta Marek Pławiak: Wilk w owczej skórze?

Poręba skarży na Pławiaka. Za bardzo się lansuje i kradnie sukcesy radnym PiS







Dziękujemy za przesłanie błędu