Igrają z cudzą śmiercią. Zapolował na sądeckie święte krowy [ZDJĘCIA]
Znalezienie w centrum Nowego Sącza wolnego miejsca dla auta graniczy z cudem i kiedy ktoś czasem zaparkuje na „świętą krowę”, może liczyć na rozgrzeszenie. Jeśli jednak kierowca zajmuje cały wąski chodnik i zagraża bezpieczeństwu pieszych, którzy nie mają jak przejść. Jeśli na przykład pchająca wózek z dzieckiem matka musi zjechać na ulicę, żeby taką „święta krowę ominąć, może dojść do nieszczęścia.
Jeden z mieszkańców miasta urządził na takie właśnie „święte krowy” polowanie z aparatem. W krótkim czasie ustrzelił na sądeckich ulicach całą kolekcję.
Tacy kierowcy są zmorą naszego miasta, szczególnie w centrum. – mówił w rozmowie z „Sądeczaninem” komendant sądeckiej straży miejskiej Ryszard Wasiluk. Sądeczaninem” -Często ludzie w tej sprawie do nas dzwonią. Szczególnie są zdenerwowani, kiedy ktoś parkuje na chodniku. I nie ma tu usprawiedliwienia także dla tych, którzy na przykład stawiają auto pod swoimi domami.
Jak wyjaśniał Wasiluk, przepisy o ruchu drogowym mówią jasno, że jeśli nie ma znaku zakazu, kierowca może najechać na chodnik kołami, ale musi zostawić półtora metra wolnej przestrzeni od ogrodzenia do krawędzi auta - Samochód nie może zmuszać pieszego do tego, żeby schodził na jezdnię – dodaje komendant.
Najbardziej ciśnienie mieszkańcom Nowego Sącza podnoszą „święte krowy”, które w centrum miasta parkują w bramach – mówi Wasiluk. - Ktoś przyjeżdża z towarem i nie można podjechać do sklepu. A bezmyślny kierowca auto stawia i znika na kilka godzin. Takie sytuacje są nagminne.
Co robić? – Jeśli zobaczymy kierowcę, który parkuje „na świętą krowę, najlepiej po prostu natychmiast zwrócić mu uwagę i powiedzieć, że sam wpakuje się w kłopoty, bo przyjdzie policja albo straż miejska i zapłaci mandat. Jeśli kierowcy nie ma, można do nas zadzwonić i podać numery rejestracyjne samochodu, wtedy się tym zajmiemy – wyjaśnia komendant.
Czym się może skończyć takie „zajmowanie”? Co najmniej stuzłotowym mandatem. Jeśli do tego dochodzą jeszcze inne wykroczenia, to można zapłacić nawet i 500 złotych. ([email protected]) fot. Czytelnik