Dobra książka. Sądeczanin poleca. Legioniści w Nowym Sączu w latach 1914-17 (4)
Juliusz Rolski „Wyrodny syn”
Około połowy lipca 1914 roku pewne sprawy zapędziły mię do państwa S., posiadających na jednym z przedmieść nowosądeckich >>piętróweczkę<< z 3000 koron rocznego czynszu. Na dziedzińcu i w komórkach pełno gdakającego i piejącego stworzenia, kilka mlekodajnych krowin, dobrze utuczonego >>franenza<< lubiącego się tarzać w rowach błotnych, kilka morgów ornego pola i kilkoro dzieciaków, w tem najstarszy 16 letni Staś uczeń VI klasy gimnazyalnej, ludzi bardzo poczciwych. Syn jak zresztą wiele innych poczciwców – dbających całe życie o >>uciułanie czegoś na czarną godzinę<<, niemieszających się do >>spraw światowych<<, nieudzielających się w żadnych towarzystwach, i poza zeszytowemi wydaniami >>Pobielanych grobów<< i >>Klubu rudowłosych<< unikających wszelakiej innej >>zdrowej<< i >>niezdrowej<< lektury.
– Ach dobrze, że pan przyszedł, może udzieli nam pan jakiej rady – z miejsca przy powitaniu zagadnęła pani S.
– Widzi pan skaranie boże – z tym naszym Staszkiem – ciągnęła dalej. Dopóki trwała nauka, było jeszcze, jako tako. Uczył się po szkole i po nauce wymykał się z domu. Szczególniej wieczorami i w dni świąteczne. Od czasu, jak się rozpoczęły wakacye, niema go całymi dniami w domu.
– A śledziliście go państwo, gdzie się tak >>ulatnia<< – zapytałem.
– Znika proszę pana, jak kamfora.
– A pytaliście go…?
– Owszem, nieraz, co dzień pytamy. Milczy, jak zaklęty, a najwyżej bąknie, by być o niego spokojnym.
– A no śledźcie go państwo dalej.
– Panie, on się >>puszcza<<, jak wiele innych młodych chłopców, strach co za zepsucie teraz wśród młodzieży – z goryczą mówiła pani S. gdym odchodził.
Wybór fragmentów L.Z
Zachowano oryginalną pisownię.
Osoby zainteresowane współpracą w zakresie doboru tytułów do prezentacji zapraszamy do kontaktu: [email protected]