5 lat temu w Nowym Sączu: afera w ratuszu i Komorowski na Kasprowym Wierchu
Wrze w sądeckim ZUS-ie. Związkowcy wołają o pomoc!
"Ciągle dokładane są nowe zadania do realizacji bez rozeznania możliwości na ich wykonanie, bez jakiegokolwiek wsparcia materialnego pracownika wykonującego te czynności, co powoduje atmosferę frustracji i niezadowolenia" - czytaliśmy w liście otwartym do parlamentarzystów Komisji Oddziałowej NSZZ "Solidarność" w Oddziale Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Nowym Sączu.
W dramatycznym apelu związkowcy z sądeckiego oddziału ZUS skarżyli się, że źle się dzieje w firmie: bardzo słabo opłacani pracownicy nie odnajdują się w nieustających zmianach, jakie zachodzą w ZUS, że dłużej tak nie da się pracować, a ich monity m.in. do premier Ewy Kopacz oraz akcje protestacyjne są ignorowane przez decydentów.
Sądeccy urzędnicy dorabiają sobie po godzinach
Pięć lat temu sądeccy urzędnicy narzekali na zarobki. Z tego względu wielu z nich zdecydowało podjąć kolejne zatrudnienie. Kodeks pracy nie zabraniał wówczas takiego rozwiązania - pod jednym warunkiem: praca na drugim etacie nie mogła kolidować z urzędowymi obowiązkami. Tylko czy wtedy ktokolwiek to sprawdzał?
Jak ustaliliśmy, pracownicy Urzędu Miasta w Nowym Sączu chętnie, być może z powodu zbyt niskich poborów, kilka lat temu decydowali się na podjęcie dodatkowej pracy. Tylko w ostatnich trzech latach oświadczenie, że taka dodatkowa praca nie koliduje z wykonywanymi obowiązkami w UM złożyło zaledwie kilkanaście osób, z czego tylko w jednym przypadku ówczesny prezydent Ryszard Nowak wydał decyzję negatywną. Ilu takiego oświadczenia nie podpisało lub swoje dodatkowe zajęcia ukrywa? Nie wiadomo, bo stosownego audytu nie było, nie ma i chyba nie będzie.