Nie ma także dowodów na dalsze wędrówki cudownego obrazu.
Obrazy czy ikony, których autorstwo przypisywane jest św. Łukaszowi, powinny więc mieć charakter właściwy malarstwu egipskiemu czy rzymskiemu z I wieku, tak zaś zwyczajnie nie jest. Świetnie pokazał to już w latach 30. XX wieku Mieczysław Skrudlik: „Jeżeli pierwsze wizerunki Chrystusa i Maryi wyszły istotnie z pracowni św. Łukasza, to styl tych malowideł, ich faktura i sposób ujęcia musiały w zupełności odpowiadać zabytkom malarstwa portretowego z pierwszych wieków cesarstwa rzymskiego. Materiał porównawczy, obrazujący znakomicie poziom i właściwości malarstwa portretowego tych czasów, zachował się obficie. (…) Realistycznej siły i bezpośredniości tych portretów nie posiadają wizerunki Bogarodzicy, przypisywane św. Łukaszowi. Ogólnie ich, wybitnie stylizowany charakter, wskazuje na czasy znacznie późniejsze”[1].
Nie ma także dowodów na dalsze wędrówki cudownego obrazu. Jeśli pochodzi on z XII–XIII wieku, to z pewnością nie był w Konstantynopolu w IV wieku ani w trakcie sporów o kult obrazów. Historycy, choć bardzo długo przyjmowali taką wersję, odrzucają już – może nie wszyscy, ale ich większość – sugestię, że obraz przywędrował do Polski z Rusi. Jego droga była – o czym nieco dalej – równie fascynująca, ale raczej nie prowadziła przez Ruś, co oznacza także, że opowieść o zranieniu przez Tatarów też należy uznać za legendę czy mit, a nie za fakt potwierdzony historycznie.
Legendarne związki najważniejszego sakralnego artefaktu naszej tożsamości z Rzymem i Bizancjum miałyby potwierdzać, że jesteśmy narodem sarmackim, związanym najgłębszymi korzeniami ze starożytnym Rzymem, z niego czerpiącym naszą teorię cnót i nasze bohaterstwo. „Podstawą tej ideologii był mit etnogenetyczny, mówiący o tym, że szlachta wywodziła się od starożytnego ludu Sarmatów. Mit ten został dopełniony cechami, jakimi mieli charakteryzować się «Sarmaci». Ponad wszystko mieli oni cenić dobro ojczyzny i wolność. Odznaczali się przywiązaniem do etosu rycerskiego lub szlacheckiego, byli waleczni i gościnni, prowadzili ziemiański tryb życia, którego głównym symbolem był dom – «dwór szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany» i folwark. Ich miejscem życia była zimna Północ, co wymagało od nich hartu i przyzwyczajenia do surowego, prostego i zdrowego, «męskiego» trybu życia”[1], definiuje sarmatyzm Jakub Niedźwiedź. Związanie polskości ze starożytnością poprzez domniemane pochodzenie świętego obrazu wydaje się dość oczywiste.
Ale – i tu chyba przechodzimy już do sfery podświadomej, a niekiedy nieświadomej – powiązanie jasnogórskiej ikony z Bizancjum odsłania nam jeszcze jedną prawdę o naszej tożsamości, o jej bardzo bliskich relacjach ze wschodnim chrześcijaństwem. Nie ma wątpliwości, że tym, co ukształtowało polskość, pozostaje przyjęcie chrztu w obrządku łacińskim.
[1] J. Niedźwiedź, Sarmatyzm, czyli tradycja wynaleziona, „Teksty Drugie” 2015, t. 1/151, s. 48.
[1] M. Skrudlik, Cudowny obraz…, s. 8–9