Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Niedziela, 5 maja. Imieniny: Irydy, Tamary, Waldemara
20/06/2020 - 11:40

Normalnie trąba powietrzna! Pszczoły się roją! Co robić?

Maj, czerwiec to ten okres, kiedy pszczoły opuszczają ule w poszukiwaniu nowego miejsca zamieszkania. Co zrobić gdy taki rój składający się z tysięcy pszczół zawita w nasze sąsiedztwo? Trzeba szukać pomocy fachowca.

Dwa dni temu zaraz koło siedziby Fundacji Sądeckiej i zarazem redakcji Sądeczanina.info zaskoczyło nas niesamowite zjawisko.

- To było jak trąba powietrzna tyle, że z pszczół! Coś niesamowitego, wielki brzęczący lej  – opowiada Przemysław Bawołek dyrektor biura Fundacji Sądeckiej, koło którego rój pojawił się nagle dosłownie znikąd. Tego akurat nie zdążyliśmy nagrać, ale po kilku minutach okazało się, że owady postanowiły osiąść na pobliskim drzewie.

Ich buczenie było słychać z kilkunastu metrów. Kotłowały się przez kilkadziesiąt minut, by potem zbić się w kulę. Co robić? Zastanawialiśmy się w redakcji dyskutując z sąsiadami z pobliskich nieruchomości. Pszczoły są pożyteczne, wszyscy to wiemy, ale taka ich ilość może okazać się naprawdę niebezpieczna dla jakiegoś alergika.

Zobacz też: Nie dam temu dzięciołowi pójść na tamten świat! Dziewczynka uratowała ptaka

Najpierw myśleliśmy o wezwaniu straży pożarnej, ale koleżanki z marketingu przypomniały, że kolejny miesięcznik Sądeczanin będzie poświęcony pszczelarstwu właśnie, więc uznałyśmy, że najlepiej zadzwonić do fachowców, którzy pomagają nam przy tworzeniu publikacji.

Skontaktowaliśmy się zatem z prezesem Karpackiego Związku Pszczelarzy. Ten od razu nas uspokoił, że pszczoły miodne nie są agresywne, ale szkoda roju, bo to przecież efekt wielomiesięcznej pracy jakiegoś pszczelarza.

– Zaraz przyślę kogoś od nas i zabierzemy rój – zadeklarował Stanisław Kowalczyk. I rzeczywiście po kilkudziesięciu minutach stawił się u nas Stanisław Wierzbicki z i od razu zabrał się do działania. Pszczoły były bardzo wysoko, więc w pierwszej kolejności musieliśmy zorganizować mu znacznie dłuższą drabinę od tej, w którą był wyposażony. Udało się.

Przy okazji dowiedzieliśmy się, że nasze wezwanie było już drugim tego dnia. Tyle, że pierwszy rój był w takie lokalizacji, że nie przeszkadzał i nie zagrażał ludziom a i same pszczoły były bezpieczne. Dlatego Wierzbicki zadecydował by nasz rój zabrać w pierwszej kolejności. Wszedł na sam szczyt drabiny i ku naszemu zaskoczeniu oblał owady wodą. – Ta woda nie zrobi im krzywdy, nie martwcie się. Leję ją tylko po to, by pszczoły zrobiły się bardziej ociężałe i straciły chęć do latania – mówił, widząc nasze zaskoczenie.

Dopytywaliśmy go o to, czy taki rój jest niebezpieczny, czy mamy czego się bać, gdy pojawi się w naszej okolicy? W odpowiedzi usłyszeliśmy, że rój opuszcza ul z zapasem żywności, pszczoły są syte i nieskore do ataku. Inaczej rzecz się ma, gdy dopiero gromadzą zapasy, wtedy mogą rzeczywiście nie akceptować sąsiedztwa ludzi. Nasi goście ostatecznie trafili do specjalnej drewnianej skrzyni a pszczelarz zabrał je do własnej pasieki gdzie ma przygotowane miejsca dla takich właśnie podróżników.

I teraz najważniejsze – co mają robić inni Sądeczanie, gdy odwiedzi ich taki rój? Stanisław Wierzbicki sugeruje, by w pierwszej kolejności kontaktować się właścicielami pobliskich pasiek, a jeśli ci nie będą zainteresowani rojem, to można zawsze zadzwonić – tak jak my – do Karpackiego Związku Pszczelarzy (tel.: 18 44 22 953) albo poprosić o pomoc strażaków. Samemu lepiej akcji ratunkowej nie zaczynać.

ES [email protected] Film: ES, fot.: Przemysław Bawołek







Dziękujemy za przesłanie błędu