Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 17 maja. Imieniny: Brunony, Sławomira, Wery
15/07/2023 - 03:05

Rozumem Rosji nie da się ogarnąć

Tiutczew na kawałku papierowej chustki w stołówce kiedyś napisał dla zabawy cztery linijki, które jednak były nie dość, że trafne i bolesne, ale przy tym jeszcze – wiekopomne. Mijają lata, zmieniają się reżimy i namiastki ustrojów, lecz istota Rosji ta sama – rozumem nie da się ogarnąć i zwykłą miarką chcesz – nie zmierzysz.

Przez cały okres trwania konfliktu zbrojnego w Ukrainie lub jak na miarę fetyszu powtarza ukraińska propaganda – wojny o Europę, zachodnie władze usiłują Rosję pojąć, namówić do czegoś, przymusić przez kary nakładane na jej obywateli, przekonać, oddziaływać na ludzkie umysły, w koniec końców – zidentyfikować co się w tej Rosji dzieje. Oczywiście – bez powodzenia. W Rosji zawsze wychwalano mądrość pospołu, nieraz stawiając ją wyżej od rozsądku reprezentantów władzy (co swoją drogą jest dość smutnym faktem, ale czy to nie jest obrotna strona demokracji?) i trzeba powiedzieć, że coś w tym jest, dość prosta, właściwie fragmentarna liryka Tiutczewa ujęta pospolitym językiem do tej pory trafniej i skuteczniej potrafi określić rosyjską istotę niż udaje się to politykom zachodu, którzy jak na razie nie przebrnęli dalej niż za pierwszą linijkę.

Cały problem tkwi w dwóch paradoksach, które uniemożliwiają Zachodowi bądź jakie działania. Pierwszy: twierdząc, że w Rosji nie ma kultury prawnej jednak usiłują określić ją za pomocą systemu terminów tak czy inaczej związanych z kulturą prawną. Stąd te głupie próby nadać reżimowi Putina miano autorytaryzmu, totalitaryzmu, pseudodemokracji w końcu – autorytarnego hiperprezydencjalizmu. Czyż nie jest to absurd – patrzeć na chaos przez pryzmat określonego strukturalizmu? Jak mamy zły wzrok, to dobieramy odpowiednie szkła, ale Europa przez stulecia żyje w mniej więcej jednym schemacie rozwoju władzy i nie jest w stanie sięgnąć myślą poza niego, albo przyjąć, że tak długo istniejące państwo może… po prostu państwem nie być w zachodnim ujęciu słowa „państwo”. Drugi paradoks wywodzi się z pierwszego: może Europa chciałaby uznać państwo rosyjskie za fikcję lub co najwyżej autodestrukcyjny konglomerat ludów, ale jednocześnie nie może na tą autodestrukcję z wielu powodów pozwolić, najbardziej oczywistym z których jest proste pytanie: kto sięgnie po broń jądrową? Nie tak: kto będzie sprawował kontrolę nad nią, tylko z przekonaniem: kto pierwszy po nią sięgnie. Nie mówiąc już o tym, że rozpad Rosji zdestabilizuje region (w tym Polskę i kilka innych krajów wschodniego skrzydła Unii) o wiele mocniej niż było to w latach 90 po rozpadzie ZSRR. Krótko mówiąc w jakimś stopniu stabilizacja Rosji wiąże się z integralnością Unii, która podobnie do sytuacji w Rosji pozostawia wiele do życzenia. I efekt tego paradoksalnego myślenia dobrze ujmuje się poprzez stary dowcip: myszy płakały, kłuły, ale nadal jadły kaktusa.

Niestety, przymykać oczy na pewną oczywistość rosyjskiej sytuacji jest coraz trudniej – i Rosja wcale w tym nie pomaga. Co ujawnił, nazwijmy to na wyrost, pucz Prigożyna? To, że Rosja państwem nie jest. I tu nie chodzi nawet o to, że wspierając terrorystyczne ugrupowanie w postaci PKW „Wagner” Rosja staje się czymś w rodzaju ISIS de facto. Przyjrzyjmy się uważniej. Około 140 milionów ludzi na największym terytorium wyznaczonym wspólną granicą żyje w swoistym chaosie, w którym nie działają żadne instytucje władzy. One po prostu nie istnieją. Nie ma organów ścigania zdolnych do ochrony obywateli przed bezprawiem i nieprawością. Nie ma armii, zdolnej błyskawicznie reagować na każde wyzwanie zagrażające ludziom i państwu, choć to logiczne - nie ma państwa, nie ma armii. Nie ma organów nadzoru, nie ma sądów. Jest tylko horda przestępców i bogatych bandytów, którzy dorwali się do władzy i uzurpują ją sobie.

Nawet w najbardziej śmiałych fantazjach w dzisiejszej Korei Północnej, Turkmenistanie czy choćby hitlerowskich Niemczech do których się Rosję porównuje nie można sobie wyobrazić sytuacji, gdy ogłasza się marsz na Moskwę, dowódca oddziału najemników żąda wydania ministra obrony w ręce swych katów z okolicznych więzień, zajmuje 2 milionowe miasta, zabija 20 osób, niszczy kilka sztuk drogiego sprzętu wojskowego, rozjeżdża setki kilometrów dróg, przez co wyrządza poważne szkody finansowe, a jednocześnie staje się zdrajcą, przeciwko któremu wszczęto postępowanie karne, i nie jest za to pociągnięty do odpowiedzialności, bowiem postępowanie umorzono, a on się wycofał mając gwarancje od Putina. A wszystko to w ciągu jednego dnia.

Oczywiście, można powiedzieć, że marsz Wagnera był sytuacją krytyczną, natomiast cytując jedyną sensowną część komentarza Margarity Simonian: Normy prawne nie są przykazaniami Chrystusa ani tablicami Mojżesza. Zostały napisane przez ludzi, aby chronić prawo, porządek i stabilność w kraju. A jeśli w jakichś wyjątkowych, krytycznych przypadkach okaże się, że przestają spełniać swoją funkcję i pełnią funkcję odwrotną, są do dupy. Problem tkwi w tym, że życie według Przykazań jest kwestią własnego wyboru aż do poziomu: dziś jestem święty, jutro grzeszę, pojutrze mam indulgencję i na nowo. Z kolei stosowanie się do zasad prawa jest konieczne w państwie, państwo się na tym bazuje. W krytycznych przypadkach uruchamiane są nadzwyczajne mechanizmy prawne. Na przykład ustawa o stanie wyjątkowym lub wewnętrzne instrukcje różnych organów, które przewidują różne sytuacje awaryjne. W Rosji widzieliśmy chaos, który świadczy o jednym: nikt nie jest przyzwyczajony do działania zgodnie z prawami i przepisami. Co więcej, wszyscy zdadzą sobie sprawę, że nie ma sensu działać zgodnie z nimi, ponieważ nie będą cię chronić. To właśnie dowodzi, że regulacje prawne są do dupy wtedy, gdy nigdy z niej nawet nie wyszły.

Oddzielnie chce się wspomnieć o entuzjazmie Rosjan z podbitych miast dla Prigożyna i Wagnera to po prostu wyglądało jak dzikie pląsy przy ognisku. To nie jest nawet średniowiecze czy Bizancjum. To czysty system plemienny, który czci siłę pierwotną. To nie państwo, tak bywa wtedy, gdy państwa nie ma a zamiast niego jest tylko błoto w lesie. A w tym błocie mieszka jakieś diabelstwo. (Uladzihor, Fot Pixabay)







Dziękujemy za przesłanie błędu