Usłyszał z bardzo daleka rozpaczliwe wołanie o pomoc. To uratowało jego życie
CB radio w czasach świetności
Miłośników łączności na odległość nie brakuje. Jednym z nich jest bez wątpienia czytelnik "Sądeczanina" Rafał, który podzielił się z nami niezwykle ciekawymi wspomnieniami. Jak zauważa, w końcówce XX wieku kiedy telefon stacjonarny był jeszcze luksusem, o smartfonach, internecie i dzisiejszych komunikatorach oraz mediach społecznościowych nikt w Polsce nie słyszał, ludzie szukali niezależnego i taniego kontaktu ze sobą. Listy nie zawsze oddawały to, co chce się przekazać. Medium, które szybko zdobyło popularność była łączność radiowa, a konkretnie CB radio. Porozumiewanie się za jego pomocą nie wiązało się z takimi wymaganiami jak chociażby krótkofalarstwo.
- Wystarczyło kupić zestaw w sklepie (radiotelefon cb, antenę, zasilacz i kabel do anteny), wypełnić i wysłać do ówczesnego PAR (dziś Urząd Komunikacji Elektronicznej) wniosek o zezwolenie na zakładanie oraz używanie i można było się komunikować z ludźmi na tyle, ile sięgał sygnał nadajnika. Nawet niektóre urzędy gmin zaopatrzyły sołtysów w cb radia - tłumaczy czytelnik.
- Fasolka, Tytan, Małpeczka, Łaciaty, Spajder, Kowal, Głowa, Pionier, Malutka, Gabryśka. Można wymieniać w nieskończoność… Takie ksywki, wywołania dominowały na tych 40 kanałach z najważniejszą niepisaną zasadą - każdy był na "ty". Kanałem wywoławczym był 28, potem do rozmowy zmieniało się na inny oprócz 9 i 19 . Kanał 19 jest do dziś używany, jako kanał drogowy w celu ostrzegania przed przysłowiową suszarką czyli radarem. Wtedy nie było nawigacji i jadąc do innego miasta miejscowy radiowiec mógł takiego przybysza przeprowadzić przez radio jak za rączkę.
Kanał 9 był przyjęty jako ratunkowy, dawniej istniały stowarzyszenia które pełniły dyżur na zasadzie wolontariatu zbierając informacje o wypadkach, zatorach i można było wezwać pogotowie czy inne służby jak nie było dostępu do telefonu. Znany jest przypadek z lat 90., kiedy do wypadku drogowego bardzo późną nocą potrzebne były służby. Nie było telefonu w pobliżu, wołanie o pomoc usłyszał Polak... we Francji. Stamtąd wykonał telefon do ówczesnego sądeckiego pogotowia. Jakie było zdziwienie dyspozytora trudno opisać, ale ambulans pojechał i potwierdził zdarzenie, udzielając poszkodowanym pomocy. Ktoś zapyta jakim cudem sygnał dotarł aż na drugi koniec Europy? Jest to fizycznie możliwe dzięki górnym warstwom atmosfery, czyli jonosferze, która odbija sygnały radiowe - mówi dalej czytelnik.
Czytaj dalej na następnej stronie