Dlaczego odszedł? Rozmawiamy z Arkadiuszem Aleksandrem, radą nadzorczą i miastem
Ta informacja zaskoczyła cały sądecki świat piłkarski. Arkadiusz Aleksander podjął w piątek decyzję o rezygnacji z funkcji prezesa Sandecji. Wcześniej nic na to nie wskazywało. Klub radził sobie coraz lepiej zarówno na polu sportowym, jak i marketingowym oraz organizacyjnym.
Kadencja Aleksandra była dla sądeczan bardzo udana. Po wielu problemach, które pojawiły się przed rokiem, wydawało się, że „Biało-czarni” wychodzą na prostą. Dlaczego szef spółki podjął taką decyzję? Ciągle pozostaje to wielką zagadką, choć mamy na ten temat coraz więcej informacji.
Udało nam się dzisiaj skontaktować z byłym już prezesem. Nie chciał jednak komentować tej sytuacji. Zdementował jednocześnie głosy mówiące o tym, że ma podjąć wkrótce prace w innym klubie.
Kto teraz pełni jego obowiązki? Zapytaliśmy o to wiceprezydenta miasta Artura Bochenka. – Na jutro zostało zwołane posiedzenie rady nadzorczej. Prawdopodobnie jeden z członków tej rady, będzie chwilowo pełnił obowiązki prezesa – mówi wiceprezydent.
Jak się dowiedzieliśmy rozpatrywanych jest też kilka kandydatur na stanowisko nowego sternika klubu. – Rada Nadzorcza o tym zadecyduje. Myślę, że wyboru uda się dokonać w ciągu tygodnia, maksymalnie dwóch – dodaje Artur Bochenek.
- Arkadiusz Aleksander wymienił w piśmie do rady nadzorczej powody rezygnacji m.in. brak bazy treningowej w związku z budową stadionu. Do tego doszły kwestie organizacyjne. Byliśmy zaskoczeni tą decyzją, bo wcześniej nie było żadnego sygnału, który mógłby na to wskazywać– odpowiada wiceprezydent.
O komentarz do braku odpowiedniego zaplecza treningowego poprosiliśmy Marcina Rojnę, dyrektora Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Jak twierdzi, ten argument nie jest prawdziwy, bo MOSIR dołożył starań, by takie warunki zapewnić.
- Przygotowywaliśmy boisko w Piątkowej, niestety zostało zalane. Od razu wykonaliśmy zatem renowację murawy na stadionie Amatora Paszyn. W zamian za to, Sandecja może tam trenować przez dwa tygodnie. W międzyczasie przygotowujemy boiska na Zawadzie. Nie wiem zatem dlaczego pan prezes się na to skarżył – odpowiada dyrektor Rojna
Wśród kibiców Sandecji pojawiają się także głosy, że współpraca na linii MOSIR – prezes Aleksander nie układała się najlepiej. Marcin Rojna wyjaśnia jednak, że nie dochodziło do żadnych napięć. – Było jeszcze dużo zaległości z czasów kiedy MOSIR administrował stadionem przy Kilińskiego 47 - twierdzi.
- Zmieniło się to po tym, gdy Pan prezydent powołał spółkę celową do budowy stadionu. Cały majątek został przekazany aportem na nią, więc tutaj wyszło lekkie zamieszanie. Zawsze w takich sytuacjach pojawiają się drobne nieporozumienia, ale nie dochodzi do żadnych eskalacji konfliktu – dodaje dyrektor MOSIR-u.
Skontaktowaliśmy się także z radą nadzorczą. Jej członek nie chciał się wypowiedzieć. Jak twierdził, nie ma pewności, że rozmawia z dziennikarzem „Sądeczanina”.
Wykonaliśmy zatem kolejny telefon i poprosiliśmy o komentarz przewodniczącego rady Łukasza Morawskiego. - Potwierdzam, że prezes Aleksander przysłał pismo z rezygnacją. Nie ma w nim jednak podanych żadnych przyczyn. Być może Pan prezydent Bochenek nie miał pełnej wiedzy na ten temat - powiedział.
Mimo że poznajemy coraz więcej szczegółów, odejście z Sandecji prezesa Aleksandra wciąż jest bardzo tajemnicze. Być może więcej wyjaśni się w kolejnych dniach. W materiale wideo prezentujemy rozmowę z lutego. ([email protected], fot.: KS)