Igrzyska mistrzów niszowej promocji
To mogła być bajecznie wypromowana impreza. Bo jest co reklamować, sport zawsze przyciąga, zwłaszcza taki, na europejskim poziomie. Niestety, choć przygotowania trwały od lat, a rząd do sprawy podszedł poważnie i nie szczędził grosza, to moim zdaniem małopolskim urzędnikom udało się zrobić coś niesamowitego - wydarzenie promocyjnie położyli.
Dzięki sprytnemu zabiegowi z eliminacjami podczas igrzysk, do Małopolski i na Śląsk przyjechali świetni zawodnicy z wielu krajów. Ale co z tego, skoro mało kto o tym się dowiedział.
- To mamy jakąś olimpiadę? Aha, igrzyska. Ale, co w Krakowie też? Nawet w Nowym Sączu? Tak często wygląda próba rozmowy o igrzyskach. Bo mury nie krzyczały o igrzyskach, nie bębnił o nich internet. Nie udało się na czas dotrzeć do potencjalnych widzów, pobudzić w nich ciekawości, przekonać, że warto wybrać się na stadion, halę, czy boisko. Skutek? Choć telewizja transmituje wydarzenie, jednak nieczęste - mówiąc oględnie - są widoki pełnych trybun.
Cóż, czego się spodziewać, jeśli w lokalnej skali, zamiast na profesjonalną i odpowiednio wcześnie przeprowadzoną promocję igrzysk, wydaje się setki tysięcy złotych na reklamowanie sportu podczas organizowanej już w czasie igrzysk imprezie biegowej, jeśli jako nośnik reklam wybiera się niszowe serwisiki, zamiast tych, o dużych zasięgach... Można to było zrobić porządnie. Niestety, tak się nie stało. Szkoda, panie marszałku. Naprawdę szkoda. ([email protected]) Fot. UMWM