Goście z Białorusi w Sądeczaninie: Dziennikarstwo ekstremalne
- W większości mieszkańcy Białorusi nie myślą o emigracji. Oni nawet nie wiedzą, że można żyć inaczej, bo media nie pokazują innego świata. Karmią nas fikcją – opowiadają białoruskie dziennikarki podczas wizyty w naszej redakcji.
Redakcję portalu Sadeczanin.info odwiedziły dziś dziennikarski z Białorusi. Valeryja Kustava, Darya Sapranatskaya, Tatsiana Smotkina znalazły się w grupie dwunastu dziennikarzy zaproszonych do Nowego Sącza przez Małopolskie Towarzystwo Oświatowe. Jednym z celów pięciodniowej wizyty jest poznanie od kuchni lokalnych mediów.
Spotkanie, choć krótkie z racji napiętęgo programu, było niecodzienną okazją do wymiany doświadczeń. Nasz zespół redakcyjny odpowiadał na pytania dotyczące organizacji pracy w portalu informacyjnym: od planowania po realizację tematów. Później to my z uwagą słuchaliśmy opowieści o doświadczeniach zawodowych naszych gości. Wolność słowa, brak cenzury i lęku o własne bezpieczeństwo - to komfort o którym mogą tylko pomarzyć. Praca w niezależnych mediach w kraju rządzonym przez reżim Łukaszenki – jak zgodnie przyznają białoruskie koleżanki – to zadanie ekstremalne.
– Niezależne portale informacyjne to jedyne źródło informacji. Za opozycyjną działalność można zapłacić wysoką cenę. Wraz z grupą kilkunastu kobiet byłam przetrzymywana w więzieniu, po demonstracji politycznej, która miała charakter pokojowy. W akcie sprzeciwu wobec polityki Łukaszenki po prostu klaskaliśmy na ulicach Mińska – opowiada Darya Sapranatskaya, dziennikarka niezależnej rozgłośni Euroradio.fm.
Valeryja Kustava, młoda poetka i dziennikarka, doceniona przez białoruskie środowisko literackie, świetnie poradziła sobie z rozmową w języku polskim, który udało się jej opanować w dość oryginalny sposób. – Często jestem z wizytą w Warszawie, podczas różnych literackich spotkań, kiedy kładę się spać otwieram okno na oścież i przysłuchuje się rozmowom młodych chłopaków w dresach spod sklepu całodobowego – opowiadała z uśmiechem. Valeryja opowiadała nam jak będąc świadkiem pobicia kolegi przez policję, w obawie o swoje bezpieczeństwo, zmuszona był na dziesięć miesięcy opuścić kraj. Mimo codzienności podszytej lękiem, żadna z dziennikarek nie wyobraża sobie życia na emigracji.
- Język to moje główne narzędzie pracy, piszę tylko w języku białoruskim. Pisarz musi pisać w bólu, dlatego - choć często wyjeżdżam z Białorusi -między innymi by uczestniczyć w różnych wydarzeniach kulturalnych, zawsze tu wracam i będę wracać – deklarowała Valeryja.
– Chciałabym zbudować dom i założyć rodzinę, a na to potrzebne są pieniądze, dlatego chciałabym wyjechać na parę lat, a później wrócić do swojej ojczyzny. Innego życia sobie nie wyobrażam – mówiła Darya Sapranatskaya.
Innego życia nie wyobraża sobie większość mieszkańców Białorusi.
– Ludzie nie myślą o emigracji, nie mają potrzeby ucieczki, bo nawet nie wiedzą, że można żyć inaczej. Media nie pokazują tego innego świata. Karmią nas fikcją – dodała Tatsiana Smotkina, przewodnicząca opozycyjnego, regionalnego oddziału stowarzyszenia dziennikarzy na Białorusi.
Inspirujące dla nas spotkanie zakończyła wymiana adresów mailowych. I obietnica, że pozostaniemy w kontakcie.
ED
Fot. JEC
Spotkanie, choć krótkie z racji napiętęgo programu, było niecodzienną okazją do wymiany doświadczeń. Nasz zespół redakcyjny odpowiadał na pytania dotyczące organizacji pracy w portalu informacyjnym: od planowania po realizację tematów. Później to my z uwagą słuchaliśmy opowieści o doświadczeniach zawodowych naszych gości. Wolność słowa, brak cenzury i lęku o własne bezpieczeństwo - to komfort o którym mogą tylko pomarzyć. Praca w niezależnych mediach w kraju rządzonym przez reżim Łukaszenki – jak zgodnie przyznają białoruskie koleżanki – to zadanie ekstremalne.
– Niezależne portale informacyjne to jedyne źródło informacji. Za opozycyjną działalność można zapłacić wysoką cenę. Wraz z grupą kilkunastu kobiet byłam przetrzymywana w więzieniu, po demonstracji politycznej, która miała charakter pokojowy. W akcie sprzeciwu wobec polityki Łukaszenki po prostu klaskaliśmy na ulicach Mińska – opowiada Darya Sapranatskaya, dziennikarka niezależnej rozgłośni Euroradio.fm.
Valeryja Kustava, młoda poetka i dziennikarka, doceniona przez białoruskie środowisko literackie, świetnie poradziła sobie z rozmową w języku polskim, który udało się jej opanować w dość oryginalny sposób. – Często jestem z wizytą w Warszawie, podczas różnych literackich spotkań, kiedy kładę się spać otwieram okno na oścież i przysłuchuje się rozmowom młodych chłopaków w dresach spod sklepu całodobowego – opowiadała z uśmiechem. Valeryja opowiadała nam jak będąc świadkiem pobicia kolegi przez policję, w obawie o swoje bezpieczeństwo, zmuszona był na dziesięć miesięcy opuścić kraj. Mimo codzienności podszytej lękiem, żadna z dziennikarek nie wyobraża sobie życia na emigracji.
- Język to moje główne narzędzie pracy, piszę tylko w języku białoruskim. Pisarz musi pisać w bólu, dlatego - choć często wyjeżdżam z Białorusi -między innymi by uczestniczyć w różnych wydarzeniach kulturalnych, zawsze tu wracam i będę wracać – deklarowała Valeryja.
– Chciałabym zbudować dom i założyć rodzinę, a na to potrzebne są pieniądze, dlatego chciałabym wyjechać na parę lat, a później wrócić do swojej ojczyzny. Innego życia sobie nie wyobrażam – mówiła Darya Sapranatskaya.
Innego życia nie wyobraża sobie większość mieszkańców Białorusi.
– Ludzie nie myślą o emigracji, nie mają potrzeby ucieczki, bo nawet nie wiedzą, że można żyć inaczej. Media nie pokazują tego innego świata. Karmią nas fikcją – dodała Tatsiana Smotkina, przewodnicząca opozycyjnego, regionalnego oddziału stowarzyszenia dziennikarzy na Białorusi.
Inspirujące dla nas spotkanie zakończyła wymiana adresów mailowych. I obietnica, że pozostaniemy w kontakcie.
ED
Fot. JEC