Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 21 maja. Imieniny: Jana, Moniki, Wiktora
28/07/2013 - 07:43

Kulturowy wypas owiec? Hodowla się nie opłaca

Co dalej z polskim owczarstwem? - na to pytanie szukali odpowiedzi uczestnicy plenerowej konferencji „Bacowskie smaki”, zorganizowanej w ramach Redyku Karpackiego w Bacówce Centuria w Wojkowej. W zachodnich krajach Europy hodowla owiec nadal jest bardzo popularna. Wielka Brytania, Hiszpania Francja, czy nawet Rumunia mogą pochwalić się kilku, a nawet kilkunastomilionowymi stadami owiec.
-  Liczby najbardziej trafiają do wyobraźni. Tuż po drugiej wojnie światowej w roku 1946 w naszym kraju było ponad 700 tys. owiec. Kilkakrotnie więcej niż obecnie. Gdybyśmy porównali całą liczbę owiec jaką mamy w Polsce, to proszę sobie wyobrazić, że właśnie taką liczbę owiec w Wielkiej Brytanii zabijają i konsumują w ciągu dwóch, trzech tygodni - zobrazował stan polskiego owczarstwa Włodzimierz Oleksy, organizator konferencji i hodowca owiec.
Uczestnicy  spotkania zastanawiali się: dlaczego tak drastycznie ubywa owiec w Polsce? Jeszcze w roku 1990 według statystyk było ich ponad 4 mln. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego na koniec 2012 roku owiec w naszym kraju byłotylko 124 tys.
Kilkanaście lat temu gospodarstwa mogły bez większych problemów utrzymać się z hodowli owiec. Sprzedawały nie tylko mięso, ale przede wszystkim wełnę. Warto pamiętać również o mleku i coraz popularniejszym w dzisiejszych czasach owczym serze. Jak przyznają bacowie hodowla owiec obecnie się nie opłaca. Brakuje programów oraz pomocy finansowej. Zmienia się również mentalność młodych gospodarzy, którym coraz trudniej prowadzić gospodarstwa hodowlane.
- W dzisiejszych czasach opłaca się jedynie pasterstwo, ponieważ jest to sposób życia. Hodowla owiec zdecydowanie nie. Pasterstwo to nie tylko hodowla owiec, jest to stosunek do życia, do przyrody, do drugiego człowieka. Przy tym wszystkim jest życie ze zwierzętami, pasterstwo to również hodowla krów, wypas koni, kóz. To także produkty regionalne jak na przykład sery - powiedział Jan Michałek, koordynator programu „Owca plus” oraz „Karpaty łączą”. - Dla nas pasterstwo to kultura, którą warto podtrzymywać. Sama hodowla owiec zdecydowanie się nie opłaca.
Michałek przytaczał sytuacje pewnego gospodarza, który zgłosił, że chce zlikwidować swoją hodowle krów, kóz oraz owiec.
- On nie wie co ma z tym zrobić. Łatwiej mu iść do gminy po pomoc społeczną. Jednak nie ma już siły analizować coraz to nowszych przepisów. Coraz więcej gospodarzy postępuje podobnie. Starsze pokolenie całkowicie odchodzi od gospodarowania, nie ma następców i w związku z tym rozpada się pewna wieź, która funkcjonowała - opowiadał.
W hodowli owiec istnieje pewna zależność między gospodarzami, a bacą. Aby mógł on wypasać owce, musi współpracować z kilkudziesięcioma gospodarzami, którzy powierzą mu swoje zwierzęta. Jeżeli zabraknie gospodarzy to baca zostanie bezrobotny.
- Przyczyną tego wszystkiego jest to, że zwykli ludzi nie potrafią odnaleźć się w gąszczu przepisów. Nie wiedzą co mają zrobić z tą krową, czy kilkoma owcami i wolą już zlikwidować gospodarstwo - dodaje Michałek.
Jednym ze sposób na utrzymanie kultu pasterstwa owiec jest wykorzystanie tej tradycji do przyciągnięcia turystów.
- Na pasterstwo patrzymy pod kątem kultywowania tej tradycji. Na pewno trzeba spojrzeć z innej perspektywy. Gdy włączymy do tego turystę możemy ściągnąć go w ten region i przedstawiać właśnie ten kulturowy wypas owiec - stwierdził Jan Golba, burmistrz Muszyny.
Ważną kwestią jest również dbanie o tereny do wypasu owiec. Zaprzestanie wypasu spowodowuje, że w przeciągu kilku, kilkunastu lat tereny zostaną porośnięte krzewami i rozwinie się las.
- Jeżeli chcemy, aby takie hale jak tutaj w Wojkowej istniały musimy wrócić do hodowli owiec. Redyk Karpacki pokazuje, że przez kilkaset lat gospodarka Karpat była oparta na owcach. Trzeba powrócić do wypasu kulturowego do tego trzeba powrócić- powiedział Jan Golonka.
Starosta przytoczył przykład Magurskiego Parku Narodowego, który ogłasza przetargi na wypas łąk.
- Na ten problem trzeba popatrzeć szerzej: czy na owcach da się zarobić bezpośrednio? Przykład Rumuni czy Słowacji pokazuje jednak, że przy kilku milionach owiec da się robić normalny biznes. Jagnięcina powinno być produktem regionalnym całego Podhala - dodał starosta.
Plenerowa konferencja nie była jedyną atrakcja spotkania w Wojkowej. Wieś w Muszynie była punktem na mapie Redyku Karpackiego, miedzynarodowego projektu kulturowego, obejmującego tradycyjną wędrówkę pasterzy przez Karpaty.
- Pieniądze i zarabianie na owcach nie są najważniejszym czynnikiem dla osób, które dźwigają bagaż dziedzictwa kulturowego.  Wystarczy pomyśleć o naszych dziadkach, którzy hodowali owce w trakcie wojny i w trudnych czasach. Obecnie brakuje trochę innego spojrzenia na to wszystko. Ten Redyk jest właśnie po to, aby ludzi zwrócili uwagę na to, że życie to wędrówka. Pasterstwo jest najstarszą wersją gazdowania - stwierdził baca Piotr Kohut z Koniakowa
W sobotnie (27 lipca) popołudnie do Wojkowa dotarła trójka baców ze stadem owiec. Zgromadzona publiczność miała okazje zobaczyć jak wygląda podroż stada. Trasa Redyku zaczęła się w Rumunii, prowadziła przez Ukrainę, Polskę, Słowację i Czechy. Redyk jest prowadzony w ponadnarodowej, archaicznej formie, owce wędrują w naturalnym, dziennym rytmie wypasu, pod nadzorem weterynaryjnym, przy zachowaniu wymaganego bezpieczeństwa.
Goście i turyści przybyli na hale w Wojkowej mieli okazje degustować sery, jagnięcinę, bigos oraz ciasta.

(MG)
Fot. (MG)
 






Dziękujemy za przesłanie błędu