Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 21 maja. Imieniny: Jana, Moniki, Wiktora
28/01/2019 - 08:15

Nowy Sącz: naprawiają serce bez otwierania klatki piersiowej

Kardiologia interwencyjna dla pacjentów cierpiących na tzw. "wieńcówkę" i inne schorzenia serca jest szansą na błyskawiczną pomoc. Przede wszystkim mało inwazyjną. Współczesna kardiologia w niczym nie przypomina tej sprzed jeszcze kilkunastu lat, a na pewno sprzed kilkudziesięciu. Kardiologia interwencyjna nie rozwija się, ona pędzi do przodu wręcz w kosmicznym tempie.

Na choroby serca zapadają podobno coraz młodsi pacjenci. Czy ta granica wieku faktycznie się obniża?

- Wszystko zależy od jednostki chorobowej. Jeśli chodzi o choroby strukturalne, a więc te związane na przykład ze zużywaniem się zastawek, to dotyczą one raczej pacjentów w starszym wieku. Z czego to wynika? Ludzie żyją dłużej, między innymi dlatego, że medycyna się bardzo rozwinęła. Do kardiologów interwencyjnych trafia teraz wielu pacjentów, którzy ukończyli siedemdziesiąt, osiemdziesiąt, albo dziewięćdziesiąt lat, u których zastawki, z racji wieku się zużyły i trzeba je wymienić. Natomiast wspomniała pani tutaj o młodych pacjentach. Otóż u młodych ludzi również wykrywane są wady serca. I to częściej, niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Współczesna diagnostyka jest nieporównywalna do tej, jaka była jeszcze kilka dekad wstecz, dlatego lekarze "wyławiają" młodych pacjentów, u których  dzieje się coś niepokojącego. Mam tu na myśli wady oraz zaburzenia rytmu serca. Dzięki współczesnej diagnostyce tacy pacjenci trafiają szybko pod opiekę lekarzy. Niepokojące jest natomiast to, że jest coraz więcej młodych pacjentów, którzy mają za sobą tzw. ostry zespół wieńcowy, czyli zawał serca.

Żyjemy w pogoni za tym, czy za tamtym, w swoistym "wyścigu szczurów". Nie ma czasu na wypoczynek. Może te czynniki wpływają na to, że u części tych osób serce mówi dość?

- Dane europejskie wskazują na dwa czynniki. Jednym z nich jest palenie papierosów. Niestety, wróciła moda na palenie papierosów, szczególnie wśród młodych kobiet oraz nastolatek. W krajach europejskich obserwuje się zwiększoną liczbę zawałów u młodych kobiet, w związku z powrotem mody na palenie papierosów. W ostatnich latach mamy też więcej przypadków zapaleń mięśnia sercowego po przebytej infekcji wirusowej. Grypa to nie przelewki. Mówi się nawet o tzw. grypie sercowej. Wirusy grypy koncentrują się w sercu i dochodzi wówczas do zapalenia mięśnia sercowego. Dawniej czego takiego nie było.

Może warto apelować do młodych ludzi, aby odstawili różne używki i nie stronili od aktywności fizycznej. Wtedy będą lepiej się czuli i będą zdrowi...

- Dobrze, że pani wspomniała o aktywności fizycznej. Otóż są młodzi ludzie, którzy uwielbiają ćwiczyć i ja to pochwalam. Chodzą na siłownię, czy na zajęcia fitness. Wszystko OK. Tylko niektórzy z nich, by "podrasować" swoją muskulaturę, czy wydolność organizmu przyjmują niesprawdzone preparaty i niektórzy z nich trafiają do nas z uszkodzonym sercem, a nawet z zawałem. Ktoś powie: ruch nie szkodzi. Oczywiście, że nie. Jest wskazany, ale jeśli ktoś sięga po preparaty budujące muskulaturę ciała, to muszą to być preparaty sprawdzone.

A, czy stres, którego dzisiaj nie da się przecież uniknąć nie ma wpływu na choroby serca?

- Niestety ma. Kardiolodzy mają do czynienia z pacjentami, u których doszło do zawału serca, ale nie wynika on z zamknięcia tętnic wieńcowych. Powodem jest właśnie silny stres i uszkodzenie kurczliwości serca. Taki zawał, na szczęście się szybko regeneruje w ciągu kilku tygodni.

Właśnie, rozmawiamy o zawale serca. Czy liczba pacjentów, u których on wystąpił rośnie, czy może jest odwrotnie?

- W Polsce liczba ta utrzymuje się od kilku lat, można powiedzieć, na stałym poziomie. Stwierdza się go u około osiemdziesięciu tysięcy pacjentów. Zabiegowo jest leczonych około 50 tysięcy osób rocznie.

A jeśli chodzi o wiek pacjentów?

- Są to osoby w przedziale wiekowym między 65., a 70. rokiem życia. W przypadku ludzi młodych jest to przedział wiekowy między 30., a 40. rokiem życia.

Są przecież pacjenci, niejako obciążeni genetycznie. Choroby serca występowały u nich w rodzinie. Na serce chorował dziadek, potem ojciec...

- Oczywiście, że są tacy pacjenci, z takim obciążeniem genetycznym. Są to zazwyczaj osoby z wysoką hipercholesterolemią. Wielu pacjentów nawet nie wie, że ją ma, bo się, po prostu regularnie nie bada. Jeśli w rodzinie występuje hipercholesterolemia, to trzeba się pilnować szczególnie. Nie można zapominać o ruchu i zdrowej diecie.

Jak ważny jest ruch i zdrowa dieta po zawale serca?

- Są niezwykle ważne. Pacjenci po zawale serca powinni kontrolować sobie poziom cukru i tłuszczów we krwi regularnie i powinni codziennie ćwiczyć przez trzydzieści minut. Może być to spacer, nordic walking, jazda na rowerze lub pływanie w basenie. Warto też uważać na dietę. Mam tu na myśli dietę zrównoważoną, która będzie powodowała, że cholesterol będzie sie utrzymywał w normie. W takiej diecie powinno się znaleźć dużo warzyw i trochę owoców. Jeśli pacjenci po zawale serca tak postępują i, zaznaczam nie palą, to te osoby najczęściej nie mają nawrotu choroby. Ci pacjenci, którzy po zawale serca nie poddają się temu rygorowi i się nie pilnują, to po jakimś czasie wracają do nas z kolejnym zawałem. Wynika to z badań naukowych i codziennej obserwacji lekarskiej, klinicznej. Także członkowie rodziny pacjenta po zawale serca powinni też robić sobie regularnie badanie stężenia tłuszczów we krwi.

Czyli niezwykle istotna jest tzw. profilaktyka wtórna?

- Osoby, które poddają się reżimowi profilaktyki wtórnej, zazwyczaj nie mają nawrotu zawału serca i zapominają o tym, że mieli do czynienia z chorobą wieńcową.

Lekarze biją na alarm. Wrogiem numer jeden jest nie tylko szybki, ale przede wszystkim siedzący tryb życia części Polaków. To niekorzystnie może odbić się przecież na sercu...

- Jaka jest na to recepta. Zamiast jechać samochodem do sklepu po przysłowiową gazetę wybierzmy spacer. Trzydzieści minut ruchu dziennie. Będę to powtarzał jak mantrę.

Panie profesorze w maju ubiegłego roku został pan prezydentem Europejskiej Asocjacji Interwencji Sercowo-Naczyniowych Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Ujmując to w skrócie stoi pan na czele europejskiego gremium skupiającego kardiologów inwazyjnych. Jakimi spostrzeżeniami może się pan podzielić po kilku miesiącach przewodniczenia tej organizacji?

Koledzy - lekarze z całej Europy obdarzyli mnie ogromnym zaufaniem. Od maja ubiegłego roku jestem prezydentem tej organizacji, pierwszym Polakiem, w historii, któremu powierzono tę funkcję. Wybór odbywa się poprzez głosowanie ogólnoeuropejskie. Kandydatów oceniano m.in. przez  pryzmat ich dorobku naukowego i operatorskiego, a także dotychczasowej działalności w ramach organizacji. Co więcej - jest to głosowanie internetowe. Europejska Asocjacja Interwencji Sercowo-Naczyniowych Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego jest organizacją skupiającą ponad 10 tysięcy członków. Pyta pani, jakimi spostrzeżeniami mogę podzielić się po kilku miesiącach przewodniczenia tej organizacji? Dzięki temu, że kieruję i uczestniczę w pracach tego gremium na poziomie europejskim, udało się szybciej w Polsce rozpropagować program ścisłej współpracy z pacjentami oferujący szeroką gamę zabiegów kardiologicznych, w tym także z zakresu kardiologii interwencyjnej. Po drugie wprowadziłem dla terenie Unii Europejskiej certyfikat Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego, a także szkolenia dla kardiologów, zarówno praktyczne, jak i na manekinach - symulatorach. Lekarze przyjeżdżają na takie szkolenia z różnych części Europy i podnoszą swoje umiejętności. Do pracy w różnych komisjach zaprosiłem wielu kardiologów z Polski. Wszyscy oni pracują w nich nad poprawą edukacji oraz skuteczności zabiegów. Również opracowujemy nowe technologie, we współpracy z firmami farmaceutycznymi oraz zajmującymi się produkcją aparatury medycznej.

Dysponuje pan wiedzą na temat występowania chorób kardiologicznych w Europie. Jak, na tym tle wypada Polska?

- Liczba zawałów serca w Polsce utrzymuje się, od lat na tym samym poziomie. Podobnie jest w Europie, chociaż warto nadmienić, że w niektórych krajach europejskich odnotowuje się mniej zawałów. Mam tutaj na myśli kraje śródziemnomorskie, bazujące na diecie opartej w dużej mierze na oliwie, świeżych rybach, warzywach i owocach. W Polsce, w porównaniu z innymi krajami europejskimi, jest, niestety mniej zabiegów strukturalnych, a więc tych najnowocześniejszych, bez otwierania klatki piersiowej. Te zabiegi w Polsce muszą być lepiej dofinansowywane. Polska może pochwalić się bardzo dobrymi lekarzami kardiologami, dysponującymi bardzo szeroką wiedzą, bardzo dobrze wyszkolonymi. Istotną jednak kwestią jest jednak to, aby w naszym kraju była stworzona równomierna sieć ośrodków leczenia chorób kardiologicznych, takich, jaki od ponad roku funkcjonuje w Nowym Sączu. Mam tu na myśli nie duże ośrodki, ale właśnie mniejsze miasta. Chodzi o to, aby dostęp do specjalisty - kardiologa był równomierny. Ta kwestia na pewno kuleje w naszym kraju. W Polsce bardzo dobrze zaczyna się rozwijać kompleksowa opieka nad pacjentem kardiologicznym. Obejmuje ona szybkie leczenie zawału serca, błyskawiczny transport pacjenta do szpitala, no i oczywiście program rehabilitacji po przebytym zawale. Mówię tutaj o programie KOS - zawał, czyli skoordynowanej opiece po zawale serca. Reasumując mogę powiedzieć, że polska kardiologia i kardiochirurgia ma bardzo wysoki poziom, aczkolwiek powinno być wykonywanych więcej nowoczesnych zabiegów strukturalnych ratujących życie pacjentów.

Czy program KOS - zawał funkcjonuje w Centrum Kardiologii Inwazyjnej, Elektroterapii i Angiologii "Intercard"  w Nowym Sączu?

- Ma być wdrożony w tym roku. To decyzja NFZ.   

Jak wypada Nowy Sącz na mapie kardiologicznej kraju?

- Nieźle. Półmilionowa populacja mieszkańców Nowego Sącza, a także ościennych miejscowości i Limanowej, dzięki temu ośrodkowi i współpracującym z nim szpitalom w Nowym Sączu, Limanowej oraz Gorlicach ma bardzo dobre zabezpieczenie, jeśli chodzi o leczenie i zabiegi kardiologiczne. Jest bardzo dobra kardiologia diagnostyczna, echokardiografia, jest monitorowanie zaburzeń rytmu serca, jest wreszcie kardiologia zabiegowa, jest doskonała elektrokardiologia. Wchodzimy w zabiegi strukturalne. Warto, aby w tym subregionie było wykonywanych więcej zabiegów na naczyniach obwodowych, w tętnicach szyjnych i tętnicach w nogach i, aby bardziej była rozwinięta współpraca neurologiczno-kardiologiczna w kontekście leczenia udarów różnymi technikami.

Ponoć Centrum Kardiologii Inwazyjnej, Elektroterapii i Angiologii Intercard przy ul. Kilińskiego w Nowym Sączu zamierza się rozbudowywać?

- Jest to pytanie wybiegające w przyszłość. Wszystko, bowiem zależeć będzie od finansów. Jeśli takie się znajdą, to czemu nie. Możliwości są. W tym ośrodku może z powodzeniem powstać druga sala hybrydowa. Mamy możliwość poszerzenia oddziału o kolejnych dwadzieścia łóżek. Widzę potencjał do rozwoju wysokospecjalistycznej medycyny.

W grudniu 2017 roku, a więc zaledwie kilka miesięcy po uruchomieniu tego ośrodka wszczepił pan dwóm pacjentom w wieku 80 i 75 lat najmniejszy rozrusznik serca na świecie - Micra. Trudno uwierzyć, że w Nowym Sączu dokonują się takie cuda...

- Dokonują się, bo jest to ośrodek na światowym poziomie i tym należy się chwalić. Warto zaznaczyć, że są to rozruszniki bezprzewodowe. Bateria tego urządzenia wytrzymuje ponad dziesięć lat. Potem wszczepia się dodatkowe, ale warto zaznaczyć, że producent tych urządzeń pracuje już nad technologią ładowania indukcyjnego. Co to oznacza? A no to, że taki mikrorozrusznik będzie można ładować zewnętrznie. Jeśli ta technika zostanie opracowana to wtedy jedna bateria wystarczy pacjentowi na całe życie. W Nowym Sączu wykonałem kilka takich operacji. Obecnie w Ministerstwie Zdrowia prowadzone są prace, aby tego typu zabiegi umieścić w ministerialnym koszyku świadczeń gwarantowanych. Do tej pory trzeba było występować indywidualnie do NFZ o zgodę na przeprowadzenie takiego zabiegu. Na te operacje czekają pacjenci, którzy z uwagi na różne przeciwwskazania nie mogą mieć wszczepionego tradycyjnego rozrusznika z elektrodami. W Nowym Sączu jesteśmy gotowi na wykonywanie więcej takich zabiegów.

Naprawiają serca bez otwierania klatki piersiowej




Kardiologia interwencyjna dla pacjentów cierpiących na tzw. "wieńcówkę" i inne schorzenia serca jest szansą na błyskawiczną pomoc. Przede wszystkim mało inwazyjną. Współczesna kardiologia w niczym nie przypomina tej sprzed jeszcze kilkunastu lat, a na pewno sprzed kilkudziesięciu. Kardiologia interwencyjna nie rozwija się, ona pędzi do przodu wręcz w kosmicznym tempie.






Dziękujemy za przesłanie błędu