Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 15 maja. Imieniny: Dionizego, Nadziei, Zofii
04/01/2018 - 17:25

To on ratował kobietę, która skoczyła z mostu. Bohaterem jest Piotr Fałowski z Małej Wsi!

Piotr Fałowski nie wahał się ani chwili. Gdy zobaczył, że kobieta skacze z mostu, sam rzucił się w lodowate wody Dunajca. Dzięki pomocy sołtysa Małej Wsi udało nam się odnaleźć bohatera. Wieczorem przyjął nas u siebie w domu. Zapis rozmowy tylko w "Sądeczaninie":

- Jechałem do Nowego Sącza na zakupy - Piotr Fałowski odtwarza przebieg dramatycznych zdarzeń. - Kiedy przejeżdżałem przez most, po prawej stronie zobaczyłem dziwnie zachowującą się kobietę. Pomyślałem, że ma drgawki, może padaczkę, bo wykonywała dziwne ruchy. Może 10 metrów przed nią szedł jakiś mężczyzna. Minąłem, ich, ale widok tej kobiety nie dawał mi spokoju. Zerknąłem w lusterko. Patrzę, a ona nogę przekłada już za barierkę.

Pan Piotr natychmiast zatrzymał samochód, włączył światła awaryjne i otworzył drzwi samochodu. Kiedy wysiadał, kobieta była za barierką, sekundę później już jej nie było.

- Podbiegłem do tego człowieka, który szedł w tę samą stronę, spytałem się gdzie ta kobieta, a on obrócił się tylko i powiedział, że pewnie gdzieś zeszła - dodaje Piotr Fałowski. -  Patrzę na wodę, nie ma jej, zobaczyłem ją, ale już po drugiej stronie mostu, porwał ją nurt - opowiada pan Piotr.

Zobacz także: Kobieta skoczyła z mostu heleńskiego. Nie udało się jej uratować [WIDEO]. Aktualizacja

Mężczyzna bez wahania rzucił się na pomoc.

- Krzyknąłem do tego mężczyzny, żeby natychmiast dzwonił po karetkę i na policję. Zbiegłem po schodach, w biegu ściągnąłem bluzę i koszulkę, portfel i telefon też odrzuciłem. Wskoczyłem do wody, płynąłem za nią, ale ona cały czas się oddalała. Zaczęły mi drętwieć ręce i nogi, pomyślałem trzeba wyjść z zimnej wody...

- Wyszedłem i biegłem wzdłuż rzeki. Jakiś mężczyzna też biegł, więc krzyknąłem, żeby szybko dzwonił na policję. On mi na to, że nie może się dodzwonić. Kazałem mu na alarmowy 112 spróbować i prosiłem, żeby moje rzeczy pozbierał. Wyprzedziłem kobietę, znowu wskoczyłem do wody i wtedy ją złapałem. W tym miejscu było za wysoko na wyciągnięcie jej, ale dalej przyciągnąłem ją chociaż do brzegu - dorzuca bohaterski mężczyzna.

- Mężczyzna nie dodzwonił się na policję do oficera dyżurnego, ponieważ funkcjonariusz w tym czasie przyjmował zgłoszenie o tej kobiecie od innej osoby - komentuje Iwona Grzebyk-Dulak, rzecznik prasowy sądeckiej policji. - Na numer 997 otrzymaliśmy zgłoszenie około godziny 12.20, a informacja z Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego (nr 112) dotarła do nas około 12.24.

- W płytkiej wodzie ułożyłem ją na plecach i zacząłem reanimować. Nie dawała oznak życia, ale robiłem masaż serca. Ciężko ocenić ile to trwało, przybiegli policjantka i policjant. Wyciągnęliśmy ją na brzeg, on pomógł mi ją reanimować.  Nic to nie dawało. Sprawdzałem puls, ale nie wyczuwałem, miałem zdrętwiałe ręce. Próbowaliśmy ją ratować do przyjazdu pogotowia, później oni to przejęli. Ja zabrałem się z policją, bo byłem bardzo wychłodzony - relacjonował człowiek, który ratując kobietę bez wahania narażał własne życie.

Czy nic mu się nie stało, czy sam nie potrzebował pomocy medycznej? - pytamy.

- Było zimno, byłem skostniały, wtedy nic nie czułem. Teraz dopiero wszystko zaczyna wychodzić, gdzieś coś boli, ból czuję też w klatce piersiowej. Ale myślę, że będzie dobrze - mówił nam już w swoim domu mieszkaniec Nowej Wsi. Skąd wiedział jak pomóc?

- Chociaż nigdy kursów ratownictwa nie robiłem, wiedzę o pierwszej pomocy mam, widziałem jak się to robi, więc działałem bez zastanowienia. Nie wiem, jak jest naprawdę, ale wydaje mi się, że każdy na moim miejscu by się tak zachował - skromnie podkreślił Piotr Fałowski. 

MŚ ([email protected]), RG ([email protected])







Dziękujemy za przesłanie błędu