Zakwitły jabłonie. Sadownicy hucznie świętowali
Sadownicy zdradzili grzeszną legendę owocowej tradycji Łącka. Było mnóstwo gości, dobra muzyka i regionalne potrawy. Dziś (13 maja) zakończyło się 54. Święto Kwitnących Jabłoni.
Święto młodości i wiosny obchodzone w Łącku pozwala zaprezentować dorobek gospodarki i kultury regionu. Trzy dni świętowania to również okazja, by rozsmakować się w łąckich owocach z którymi wiąże się osobliwa legenda.
- Pierwsze wzmianki na temat uprawiania sadów owocowych w Łącku sięgają XII wieku. Sadownictwo tutaj to przede wszystkim tradycja przekazywana z pokolenia na pokolenie - podkreśla Janusz Klag wójt gminy Łącko. Jak sadownicy podają z tą tradycją było tak: proboszcz miejscowej parafii przykazał wiernym, by zamiast modlitwy w ramach pokuty za każdy grzech sadzili po jednej jabłoni. Grzeszyli więc bez umiaru, licząc, że drzewka zmyją z nich winy. Łącko szybko stało się znane z sadów.
- Bo im większy był grzesznik, tym większy sad posiadał - śmieje się Kazimierz Rusnarczyk, sadownik.
Niedzielne świętowanie rozpoczął tradycyjny przemarsz korowodu prowadzonego przez konne bryczki i kapele ludowe aż do amfiteatru na Jeżowej. Tam gości przywitał włodarz gminy,a hejnał w wykonaniu łąckiej orkiestry dał znak do świętowania. Wystąpiły gwiazdy polskiej sceny, orkiestry dęte i kapele regionalne. Imprezie towarzyszyły kiermasze sztuki ludowej i regionalnych potraw.
Tradycyjnie, jak podczas wszystkim ważnych wydarzeń w regionie, nie zabrakło stoiska "Sądeczanina." Zainteresowani mogli poczytać najnowszy numer miesięcznika i dowiedzieć się o działalności Fundacji Sądeckiej.
Podczas świętowania należało obowiązkowo spróbować łąckiego jabłka, wystawianego na kiermaszach przez sadowników, którzy od początku maja bacznie przyglądają się kwitnącym drzewom, z obawą czy przymrozki nie zniszczą plonów.
ED
fot. ED
- Pierwsze wzmianki na temat uprawiania sadów owocowych w Łącku sięgają XII wieku. Sadownictwo tutaj to przede wszystkim tradycja przekazywana z pokolenia na pokolenie - podkreśla Janusz Klag wójt gminy Łącko. Jak sadownicy podają z tą tradycją było tak: proboszcz miejscowej parafii przykazał wiernym, by zamiast modlitwy w ramach pokuty za każdy grzech sadzili po jednej jabłoni. Grzeszyli więc bez umiaru, licząc, że drzewka zmyją z nich winy. Łącko szybko stało się znane z sadów.
- Bo im większy był grzesznik, tym większy sad posiadał - śmieje się Kazimierz Rusnarczyk, sadownik.
Niedzielne świętowanie rozpoczął tradycyjny przemarsz korowodu prowadzonego przez konne bryczki i kapele ludowe aż do amfiteatru na Jeżowej. Tam gości przywitał włodarz gminy,a hejnał w wykonaniu łąckiej orkiestry dał znak do świętowania. Wystąpiły gwiazdy polskiej sceny, orkiestry dęte i kapele regionalne. Imprezie towarzyszyły kiermasze sztuki ludowej i regionalnych potraw.
Tradycyjnie, jak podczas wszystkim ważnych wydarzeń w regionie, nie zabrakło stoiska "Sądeczanina." Zainteresowani mogli poczytać najnowszy numer miesięcznika i dowiedzieć się o działalności Fundacji Sądeckiej.
Podczas świętowania należało obowiązkowo spróbować łąckiego jabłka, wystawianego na kiermaszach przez sadowników, którzy od początku maja bacznie przyglądają się kwitnącym drzewom, z obawą czy przymrozki nie zniszczą plonów.
ED
fot. ED