Helena Barbacka i niezwykłe miejsce - willa Marya we wspomnieniach Magdaleny Ponurkiewicz
Niedawno ukazał się album „Bolesław Barbacki”, autorstwa znanego sądeckiego artysty fotografika Piotra Droździka, laureata Nagrody im. ks. prof. Bolesława Kumora (za 2022 rok) w kategorii „Sądecki Autor”. To wyjątkowy album, który jest efektem wielkiej fascynacji Piotra Droździka twórczością artysty Bolesława Barbackiego.
Sądecki fotografik, podczas rozmowy z „Sądeczaninem”, napomknął, że myśli już o wydaniu kolejnego albumu poświęconego Bolesławowi Barbackiemu. Przyklasnęła temu Magdalena Ponurkiewicz, pisarka już kilkakrotnie nominowana do Nagrody ks. prof. Bolesława Kumora. Autorka takich poczytnych książek, jak: „Okruchy Pamięci”, „Tajemnica węgierskiego manuskryptu”, „Okruchy życia” czy „Bój o Polskę. Listy do przyjaciela”.
- Nie ukrywam, że byłam pod ogromnym wrażeniem tego, co znalazło się w albumie wydanym w 2021 roku, poświęconym Bolesławowi Barbackiemu autorstwa Piotra Droździka – mówi Magdalena Ponurkiewicz. - Część z zamieszczonych tam obrazów oglądałam w dzieciństwie w willi "Marya". Jeszcze w latach pięćdziesiątych. Portrety jej właścicielki zainspirowały mnie, by napisać parę słów o Helenie Barbackiej, bratanicy genialnego sądeckiego malarza, Bolesława Barbackiego, łączniczce AK, sanitariuszce oddziału „Tatara”. Moje wspomnienia o niej, należą się tej fascynującej kobiecie, z którą kontakt w okresie dzieciństwa nie pozostał bez wpływu na moje późniejsze życie...
Magdalena Ponurkiewicz już na wstępie zaznaczyła, że zadaniem prawdziwie karkołomnym jest pisanie wspomnień o człowieku z pominięciem, choćby w zarysie, jego koneksji rodzinnych, oraz miejsc, które kochał szczególnie. Tak też jest i w tym przypadku Heleny Barbackiej.
Helena Barbacka – artystyczna dusza
- Helena była niebywale związana ze swym domem – wspomina Magdalena Ponurkiewicz. - Kochała ogród - park, wszystkie zwierzęta małe i duże. Była artystyczną duszą, aktorką, lubiła aplauz. Musiała wzbudzać zainteresowanie i zachwyt otaczających ją przyjaciół i znajomych, w większości mężczyzn. Któraż kobieta tego nie lubi? Było to jej potrzebne jak powietrze.
Dlatego moim obowiązkiem jest napisanie o tym wszystkim po trosze, na tyle, na ile dziecko mogło być świadome i poinformowane o szczegółach życia dorosłej kobiety.
Jeden z fragmentów mojej pierwszej i ulubionej książki „Okruchy pamięci” poświęciłam opisowi miejsca, w którym spędzałam wiele szczęśliwych chwil - willi Marya, tonącej w zacienionym ogrodzie pełnym kwiatów i kwitnących krzewów i drzew. To mieszkańcy willi decydowali o tym jak ogród, dom, a szczególnie jego wnętrze, miały wyglądać i czemu służyły.
Wydawać by się mogło, że tu wszystko kojarzyło się niemal wyłącznie z osobą Bolesława, zamordowanego wraz z 40 innymi osobami z rozkazu kata Nowego Sącza, Hamanna, szefa komisariatu policji, w sierpniu 1941 roku.
Jego obrazy zapełniające ściany pokojów (w wilii Marya – przyp. red.) przyciągały wzrok i budziły żal, że mógł tak wiele jeszcze zrobić dla Sądecczyzny jako malarz, społecznik i nauczyciel młodzieży. Ale czas mijał i miejsce nieżyjącego Bolesława wypełniała coraz mocniej inna artystyczna dusza, osoba o wielkiej charyzmie, żywiołowa kobieta, aktorka, żona, matka - Helena Barbacka, po mężu Ślepiakowa. To jej przepiękne portrety dominowały wśród pozostałych obrazów, bo też była ulubioną modelką stryja.
Do wilii Marya trafia dziewięcioletnia dziewczynka - Magda
Do willi Maryi trafiła pewnego dnia dziewięcioletnia dziewczynka wygnana przez okrutny los z raju, jakim była dla niej modrzewiowa, barcicka leśniczówka nad Popradem. To była Magda. Pozbawiona w ciągu jednego dnia kontaktu z obszernym dziewięciopokojowym domem, niegdyś dworkiem Stadnickich, olbrzymim ogrodem i widokiem Popradu, lasów i pól wokół, została wciśnięta w dwupokojowe mieszkanie na drugim piętrze, gdzie z okien pokojów widać było jedynie kamienicę vis a vis i głęboką czeluść, jaką była ulica Jagiellońska, a od strony kuchennego ganku obskurne podwórze z restauracyjnym śmietnikiem, otoczone murem. Przyprowadzona do ślicznego zakątka przez swych rodziców zaprzyjaźnionych z Heleną, przy okazji jakiejś kolejnej rozgrywki brydżowej, przylgnęła do tego miejsca i osoby właścicielki secesyjnego cudownego domu, z rozpaczliwą determinacją.
Jej mama, Dziutka, przyjęła z ulgą ten obrót spraw. Żal jej ściskał serce, gdy musiała patrzeć na swe dziecko pogrążające się w depresji, zamknięte nagle w czterech ścianach i nie mogące zrozumieć, dlaczego tak się stało. A przecież ciężka choroba dziewczynki, skutkiem czego była głuchota trwająca kilka lat, już były wystarczającym powodem obniżonego nastroju. Jak Dziutka miała jej wytłumaczyć przyczynę tego stanu rzeczy?
Usunięcie całej rodziny Magdy z barcickiej leśniczówki i gospodarstwa pełnego zwierząt, za sprzeciw wobec nowych komunistycznych porządków w Polsce? Czy mogła opowiadać córce o aresztowaniu jej ojca i miesiącach spędzonych po kolana w wodzie w sądeckim więzieniu i o tym co tam przeszedł ledwie uszedłszy z życiem z powodu szczęśliwego zbiegu okoliczności? Co mogła zrobić? Wyprowadzała córkę na spacery do Parku Strzeleckiego i nad Dunajec. Na tym kończyły się przyrodnicze atrakcje.
Sympatia Heleny do jej dziecka i fascynacja jej osobą ze strony Magdy, to był dar Niebios! Skończyły się kłopotliwe pytania zadawane matce, a nastrój córki znacznie się poprawił. Częste wizyty w domu Heleny, były fantastyczną odskocznią od tęsknoty za Barcicami.
Dalszą część artykułu czytaj na następnej stronie - TUTAJ
Strony
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- następna ›
- ostatnia »