Trudno uwierzyć, że nikt się nie zabił. Cud Boski we Florynce [ZDJĘCIA]
Dwa zmasakrowane auta ze zmiażdżoną blachą wbiły się w przydrożny rów. Kobieta z białego BMW z wrocławską rejestracją jest roztrzęsiona. To ona - wedle relacji świadków - swoim wielkim autem uderzyła w małe renault.
Czytaj też Zakupy w Biedronce skończyły się koszmarem. Z policją i pogotowiem
Czy tak było rzeczywiście?
- Nie chcę o tym rozmawiać - mówi zdenerwowana kobieta i odwraca głowę.
Wypadek relacjonują dwaj kierowcy, którzy przyjechali zatankować swoje samochody. Wedle ich wersji Renault skręcało na stację benzynową. BMW go wyprzedzało i uderzyło w bok.
To masywna półterenówka. Uderzyła z dużą siłą. Auto jest komfortowe, więc wystrzeliły poduszki powietrzne i kobiecie chyba nic się nie stało, bo inaczej zabrałoby ja pogotowie. Ten młody mężczyzna, który prowadził renault takiej ochrony nie miał.
- Cud Boski, że żyje mówi - mieszkaniec Florynki. Sprzedawczyni ze sklepu obok stacji benzynowej dodaje, że kierowca reault jest z Tylicza i ma dwadzieścia sześć lat.Jak mówi, pierwszej pomocy udzielił mężczyźnie kierownik stacji benzynowej.
- Ludzie zaraz wyciągnęli go z auta i przyprowadzili go tu do nas - mówi szef stacji. - Opatrzyliśmy go, bo bardzo krwawiła mu prawa ręka. Skarżył się też na kręgosłup. Przyjechało pogotowie i zabrali go do szpitala. Kiedy się patrzy na te samochody, trudno uwierzyć, że nikt nie zginął.
Dlaczego doszło do wypadku i kto zawinił? Na razie ustalają to policjanci.
Agnieszka Michalik, fot. A.M
-