Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 30 kwietnia. Imieniny: Balladyny, Lilli, Mariana
25/03/2016 - 15:50

Nasze interwencje: Z NFZ gorzej niż za komuny? Pacjent to dodatek do systemu

Nie tak dawno pisaliśmy o konieczności potwierdzania wystawionych przez okulistów zleceń na wykonanie okularów. Rzecznik prasowy małopolskiego NFZ Aleksandra Kwiecień zapewniała, że to zasada wprowadzona z chwilą powstania kas chorych. Jednak Czytelnicy nie szczędzą słów krytyki dla obowiązujących rozwiązań w służbie zdrowia i wskazują kolejne absurdy w przepisach.

O uciążliwości związanej z potwierdzaniem zleceń na okulary pisaliśmy w artykule: Nasze interwencje: NFZ zakłada, że wszyscy jesteśmy oszustami?

W ślad za artykułem zadzwoniła do nas pani Iwona z Nowego Sącza. – To nie prawda, że pacjenci już od 17 lat muszą biegać z podbijaniem zleceń. Wcześniej przez wiele lat robili to optycy, którzy te zlecenia realizowali. Zbiorczo wysyłali recepty do NFZ  raz na miesiąc. Nie wiem czemu zrezygnowano z tego rozwiązania, bo przecież było o wiele dogodniejsze dla pacjenta.

Kolejny telefon zaskoczył nas całkowicie. – Od jakiegoś czasu jestem zmuszona do leczenia oczu we Wrocławiu, chodziło przede wszystkim o terminy. Tu u bardzo dobrego specjalisty czekałam na przyjęcie zaledwie kilka tygodni. Mam swoje lata – taki wyjazd, to dla mnie poważny wydatek i nie ukrywam, że i wysiłek. Dostałam zlecenie na okulary i od razu podeszłam do optyka. Chciałam zrobić okulary w zakładzie, w którym już wcześniej upatrzyłam sobie ładne i tanie oprawki. I czekało mnie niemiłe zaskoczenie. Optyk od razu mi powiedział, że żadnych zniżek na szkła nie dostanę, bo muszę podbić najpierw zlecenie.  I teraz najlepsze, nie mogę zrobić tego we Wrocławiu, bo tu jest kasa chorych o innym numerze. Zlecenia może podbić tylko kasa z tego województwa,  gdzie mam odprowadzane składki. Nie mogłam w to uwierzyć, ale optyk upierał się przy swoim. Na szczęście ostatecznie okazał się życzliwym człowiekiem i zamówienie przyjął. Chyba dlatego, że ja już stara jestem. Ale musiałam obiecać, że recepty już podbite w Nowym Sączu wyślę mu listem poleconym. Nie rozumiem – czym się różni kasa chorych we Wrocławiu od kasy w Nowym Sączu? Co ma województwo, w którym mieszkam i mam odprowadzane składki,  do tego czy okulary mi przysługują czy nie? W ogóle się w tym kraju z ludźmi nie liczą.

Ale na tym nie koniec absurdów. Okazuje się, że optycy, którzy realizują recepty z NFZ muszą mieć odpowiednie systemy informatyczne. Jeśli kupią wersję podstawową – system będzie przyjmował jedynie recepty z ich województwa. Żeby móc obsługiwać zlecenia pacjentów z innych kas chorych, z innych  województw zakład optyczny musi kupić wersję profesjonalną systemu o… trzy tysiące złotych droższą.

***

Następna działająca na niekorzyść pacjentów regulacja dotyczy skierowań do specjalisty. Czytelniczka dzieli się bardzo niemiłym doświadczeniem w tym zakresie.

 – Jakiś czas temu mocno się przeziębiłam. Kaszel i gwałtowne skoki temperatury utrzymywały się mimo kolejnych antybiotyków. W końcu moja lekarz wysłała mnie na prześwietlenie płuc. No i okazało się, że mam duże zmiany, że nie można wykluczyć zmian swoistych. Byłam przerażona – zmiany swoiste to gruźlica, a ja mam dwoje dzieci. No i zaczęło się kolędowanie po lekarzach. Pulmonolog z miejsca dał mi skierowanie do szpitala. W szpitalu powiedziano mi, że na oddziale nie ma miejsc i mam sobie szukać łóżka w innej placówce. Wróciłam do pulmonologa. Doradził mi dostać się do przychodni gruźlicowej przy Berka Joselewicza i oddał mi moje skierowanie. Wtedy jeszcze nie wiedziałam dlaczego. Prób tuberkulinowych nikt mi oczywiście nie zrobił, dostałam za to receptę na kolejny antybiotyk. W aptece tylko kręcili głową, ponoć to było straszne, straszne świństwo . Moja teściowa, która pół życia przepracowała w służbie zdrowia nie wierzyła mi, że nie zrobiono mi tych nieszczęsnych prób, które by jednoznacznie potwierdziły, czy  jestem chora na gruźlicę  czy nie. Ktoś mi doradził zadzwonić do sanepidu, sanepid zajmuje się gruźlicą a było ryzyko, że mogę prątkować, zarażać. Tu też nie udało mi się nic załatwić. Usłyszałam tylko, że to mój lekarz, ten prowadzący ma obowiązek znaleźć mi miejsce w szpitalu, że ja za tym biegać nie powinnam. W końcu rodzina załatwiła mi wizytę w Zakopanym w szpitalu Sokołowskiego. Jechałam spakowana i nastawiona, że trafię stamtąd do szpitala zakaźnego minimum na trzy miesiące. Na miejscu lekarz długo mnie wypytywała o szczegóły: jak się to wszystko zaczęło, jakie leki do tej pory brałam, czy miałam gorączkę i jak wysoką, czy miałam te nieszczęsne próby tuberkulinowe. Na zdjęcia rentgenowskie popatrzyła tylko przelotem. Wysłała mnie na następne, które zrobiono mi dosłownie w kilkanaście minut. Już czekały w komputerze jak wróciłam do gabinetu lekarskiego. Lekarka miała bardzo poważną minę, ja już bałam się najgorszego. I nagle zaczęła się serdecznie, naprawdę serdecznie śmiać. A po chwili powiedziała, że żadnej gruźlicy nie mam. Ona to wiedziała już po kilku minutach rozmowy ze mną. Byłam w szoku. Pani doktor wyjaśniła, że przy gruźlicy się nie gorączkuje w taki sposób. Zatkało mnie doszczętnie. Jak to? To żaden lekarz z Nowego Sącza o tym nie wiedział? Orzekła, że miałam bardzo poważne zapalenie płuc, ale już po wszystkim, bo na płucach, na tych nowych zdjęciach prawie nie ma już śladu po infekcji. Popłakałam się z tego wszystkiego. Przeszłyśmy do formalności. Pani doktor poprosiła mnie żebym dosłała jej skierowanie. A już jak wróciłam do Nowego Sącza usłyszałam, że jedno skierowanie już dostałam, że zostałam już objęta opieką specjalistyczną i że następne skierowanie mi już nie przysługuje. Bo NFZ nie uwzględnia sytuacji, że pacjent może nie zgadzać się z jedną diagnozą i iść do drugiego specjalisty ją zweryfikować. Na szczęście moja pani doktor, to normalny człowiek i mimo że pewnie mogła mieć z tego powodu problemy, wypisała mi jeszcze jedno skierowanie. 

Są schorzenia, które życiu nie zagrażają, ale co z tymi, w których od trafnej diagnozy zależy życie pacjenta? NFZ i samo Ministerstwo Zdrowia niemal przy każdej okazji mówią o profilaktyce. Czy konsultacja diagnozy już profilaktyką nie jest?

***

Chcieliśmy po raz kolejny skonfrontować uwagi sądeczan z rzecznikiem prasowym NFZ, ale na razie jest to nie możliwe, bo … skrzynki pocztowe Funduszu w Krakowie nie działają już od kilku dni.

Ewa Stachura [email protected]

Fot.: archiwum sadeczanin.info







Dziękujemy za przesłanie błędu