Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 8 maja. Imieniny: Kornela, Lizy, Stanisława
06/01/2023 - 20:00

Zanim odpalisz fajerwerki przeczytaj tę historię z życia wziętą [ZDJĘCIA]

W mediach społecznościowych po sylwestrowo-noworocznej nocy i odpalanych petardowych kanonadach aż roi się od apeli zatroskanych właścicieli psów o pomoc w poszukiwaniach zaginionych czworonogów, które przestraszone uciekły i same nie umieją wrócić do domu. Taką ofiarą odpalanych o tej porze roku fajerwerków jest też jeżyk.

Zwierzę było wychłodzone, wychudzone, miało liczne otarcia w okolicy pyszczka, łapek i znaczne zaczerwienienia w obrębie wewnętrznej strony ud i pachwin. Nie wykluczano, że mogą to być odmrożenia. Tego obawiano się, bo jak wiadomo takie odmrożenia mogą skończyć się martwicą ciała. Nie był to bynajmniej koniec złych wieści.

Badania kału jeżyka wykazały jaja pasożytów. Z powodu złego stanu zwierzęcia odrobaczenie nie było możliwe. Rokowania były bardzo ostrożne. Inspektorzy krynickiego TOZ nazwali jeżyka Wiktor i rozpoczęli trwającą kilka miesięcy walkę o życie i zdrowie zwierzęcia

Jeż to dzikie, prawem chronione zwierzę, które boi się ludzi. Tym samym leczenie takiego zwierzęcia i opieka nad nim są bardzo trudne, wymagają doświadczenia i dużej cierpliwości. Kilkukrotnie Towarzystwo kontaktowało się z ośrodkami, które pomagają jeżom, ale z uwagi na jego stan, nikt nie podjął się leczenia jeża.

- Walczyliśmy z licznymi ramami, odmrożeniami, obrzękami, brakiem apetytu, niedożywieniem i bólem. Walczyliśmy o każdy kawałek małego ciałka jeżolka, który musiał cierpieć przez ludzi pozbawionych sumienia i rozumu. Żeby uratować malucha nasza inspektor co kilka godzin karmiła i poiła jeża. Podawała leki, witaminy. Przez pierwsze cztery tygodnie codzienne zmieniała specjalistyczne opatrunki na ranach - relacjonują inspektorzy.

Rokowania były złe. Odmrożenia oraz rany na ciele i łapkach były tak duże, że doszło do obrzęków łapek, a później do martwicy. Udało się uratować trzy całe łapki. Wiktorek był rehabilitowany, łapki były masowane. Na lewą łapkę miał zrobionego bucika, który pozwolił mu nauczyć się chodzić od nowa.

Po leczeniu i rehabilitacji na łapce, która została bez paluszków, pogrubiał naskórek i wytworzyła się twarda podeszwa. Niestety przy dłuższym chodzeniu twardy naskórek rozmięka, odpada i robią się rany na kikucie łapki, co utrudnia jeżolkowi poruszanie się. Z tego powodu decyzją lekarza weterynarii jeż nie mógł zostać przywrócony do natury.

Towarzystwo zwróciło się więc z wnioskiem do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i otrzymało zgodę na opiekę nad Wiktorkiem do końca jego życia.

Dalsza część artykułu - czytaj na następnej stronie - TUTAJ

Zanim odpalisz fajerwerki przeczytaj tę historię. Historię z życia wziętą [ZDJĘCIA]




W mediach społecznościowych po sylwestrowo-noworocznej nocy i odpalanych petardowych kanonadach aż roi się od apeli zatroskanych właścicieli psów o pomoc w poszukiwaniach zaginionych czworonogów, które przestraszone uciekły i same nie umieją wrócić do domu. Taką ofiarą odpalanych o tej porze roku fajerwerków jest jeżyk, który wybudzony ze stanu hibernacji o mało co nie zamarł i stracił nóżkę. Od roku znajduje się pod opieką inspektorów Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Krynicy-Zdroju






Dziękujemy za przesłanie błędu