Mają dość lockdownu. Otworzyli pub w Nowym Sączu. Wymyślili, jak to obejść
Najpierw, mimo zakazu, lokal otworzył jeden z sądeckich restauratorów, teraz na taki krok zdecydował się Maciej Mentel, właściciel pubu Winus przy ulicy Kochanowskiego. To akt desperacji. Pandemia doprowadziła go na skraj bankructwa.
- Biznes mam zamknięty od roku, z małą przerwą na przełomie lata i jesieni, bo przecież Nowy Sącz był długo w czerwonej strefie. A i wtedy w lokalu mogło być ledwie dwanaście osób. Przy tym wszystkim pomoc rządu jest znikoma.
Jakie pan poniósł straty?
- Duże. Nie liczyłem tego, bo policzyć się nie da. Nie ma po prostu z czego żyć przez najbliższe miesiące.
Czytaj też Przedsiębiorcy w rozpaczy. Branża narciarska jest na skraju bankructwa
Na jakiej zasadzie pub jest otwarty?
- Działam zgodnie z prawem. Lokal nie prowadzi normalnej działalności. Ci, którzy tutaj mogą wejść, usiąść przy stoliku, coś zjeść i napić się wina czy piwa, to potencjalni pracownicy. Przechodzą trzyetapowy proces rekrutacji na testera smaku i jakości. Musimy poznać ich gusta dotyczące serwowanych przez nas burgerów i rzemieślniczych alkoholi, bo tych koncernowych tutaj nie mamy. To wymaga zatrudnienia dobrego pracownika.
Czytaj też Zwalniają czy nie zwalniają… jak jest z tą pracą w koronakryzysie w Sączu
Czy był już u pana sanepid i policja?
-Nie, ale pewnie się niebawem zjawią. Jestem gotowy na odwiedziny służb.
Czym się to skończy, nie wiadomo, ale bunt zdesperowanych przedsiębiorców z gastronomicznej branży rozlewa się coraz szerszą falą. Właściciele zamkniętych firm łączą siły i wspierani przez prawników ruszają na wojnę o odszkodowania od skarbu państwa. Izba Gospodarcza Gastronomii Polskiej liczy, że zbierze nawet tysiąc wniosków.
Czy mają szansę na wygraną?
Czytaj dalej na następnej stronie kliknij TUTAJ