Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Poniedziałek, 6 maja. Imieniny: Beniny, Filipa, Judyty
25/09/2013 - 02:04

Sądecczyzna bez Janosika może sobie nie poradzić

Od 55 tys. zł (Muszyna) do 4 mln zł (Nowy Sącz) – tyle sądeckie samorządy dostają z tzw. janosikowego. Tylko do miasta Grybów oraz gmin Chełmiec i Kamionka Wielka nie wpłynęły z tego tytułu żadne środki. Nic dziwnego, że większość włodarzy sądeckich gmin krytykuje bunt wojewody mazowieckiego, który postanowił nie dorzucać się na "biedniejszych".
Kto dopłaca, a kto korzysta z "janosikowego"? Zasada jest taka, że bogatsze gminy wyrównują biedniejszym gminom, bogatsze powiaty biedniejszym powiatom, a bogatsze województwa biedniejszym województwom. Rekordzistami w oddawaniu, czyli według Ministerstwa tymi bogatymi, na podstawie danych dostępnych na internetowej stronie resortu są Polkowice (ponad 30 mln zł), Bogatynia (11 milionów) i Kobierzyce (prawie 10 mln zł) jednak to właśnie Małopolska jest prawdziwym fenomenem, bo tu na "janosikowe" nie zrzuca się żadna gmina, za to małopolskie samorządy dostają w sumie ponad 37 mln zł wyrównania.
Zyskuje na tym też Sądecczyzna. Największe wpływy z tego tytułu mają u nas gmina Grybów (ok. milion zł) oraz Nowy Sącz (4 mln zł), pozostałe dostają co roku kilkaset tysięcy złotych. Najmniej trafia do Muszyny, tylko 55 tys. zł.
Najwięcej, bo ponad milion złotych pobierają w Małopolsce takie gminy jak Libiąż, Nowy Targ i Grybów. Wójta tej ostatniej gminy to jednak wcale nie cieszy.
– Proszę sobie wyobrazić, że tylko na zadania oświatowe wydajemy aż 6 mln zł. „Janosikowe” to żaden przywilej, tylko obowiązek państwa, wynikający z zadań, które na nas nałożono – powiedział nam wójt Piotr Krok.
Ostatnia informacja z Ministerstwa Finansów o wysokości subwencji ogólnej wywołała oburzenie w stosunkowo zamożnym województwie mazowieckim. W naszym regionie samorządowcy też są oburzeni, ale na pomysły zniesienia ”janosikowego”. Jak zapowiedział premier Donald Tusk podatek ten może zniknąć już za dwa lata.
Nawet w Muszynie, gdzie pieniędzy z tego tytułu trafia najmniej, nikt w Urzędzie Miasta i Gminy nie wyobraża sobie budżetu bez tego” zbójnickiego” podatku. - Na Mazowszu prowadzone są ogromne inwestycje, wkłada się tam masę złotówek, często kosztem samorządów oddalonych od stolicy. Jednocześnie się mówi, że nam te pieniądze się nie należą. Nie potrafię zrozumieć takiej logiki. Bez tych pieniędzy nie moglibyśmy realizować zobowiązań względem mieszkańców, czyli wielu zadań, którymi wcześniej zajmowała się władza centralna, a tych zadań przecież przybywa – denerwuje się Jan Golba, burmistrz Muszyny.
Uzdrowisko jest ostatnie w powiecie nowosądeckim na liście wysokości wpływów z tytułu ”janosikowego”. W tym roku jest to 55 tys. zł, w ubiegłym 43 tys. zł, a w 2011 tylko 17 tys. zł. Jak to się ma do miliona, który trafił na konto Grybowa? Okazuje się, że mieszkańcy Muszyny, przynajmniej według ministerialnych wyliczeń, są zbyt zamożni na wyższe janosikowe.
- O tym ile z tego tytułu dostajemy pieniędzy w ramach tak zwanej części równoważącej, decydują między innymi dochody z podatku na jednego mieszkańca (ok. 360 zł - przyp. red) i ich odniesienia do średniej krajowej tych dochodów – wyjaśnia Barbara Bajda, skarbnik UMiG Muszyna.
Największymi wygranymi są w Polsce takie miasta jak Białystok (dostaje 11 mln zł), Częstochowa, Suwałki, Słupsk, Tarnów i Nowy Sącz. 
- Jako miasto na prawach powiatu, co daje nam prestiż po tym, jak przestaliśmy być województwem, otrzymujemy pieniądze w związku z wykonywaniem równocześnie zadań powiatowych. Chodzi o zadania związane m.in. z DPS-ami, pomocą społeczną, szkołami ponadgimnazajalnymi i wiele innych. W tym roku była to kwota ok. 4 mln zł. To tylko część wydatków miasta na te zadania, resztę musimy pokrywać z własnych pieniędzy – wyjaśnia Małgorzata Grybel, rzecznik prasowy prezydenta Nowego Sącza.
Z „janosikowego” korzystają najbardziej gminy, potem miasta, następnie powiaty i województwa. Te ostatnie coraz częściej raczej dopłacają do interesu. Może gdyby Nowy Sącz zrezygnował z prawa bycia powiatem, to jako gmina dostałby więcej pieniędzy?
- Kategorycznie odrzucamy taką możliwość. Staracilibyśmy nie tylko na znaczeniu, choć prestiż jest też ważny, ale przede wszystkim nie moglibyśmy decydować w wielu istotnych sprawach. Zamiast prezydenta, czy rady miasta decyzje w wielu przypadkach podejmowałaby rada powiatu, w której mielibyśmy przedstawicieli – wyjaśnia rzeczniczka sądeckiego UM.


BOS
Fot: arch
 






Dziękujemy za przesłanie błędu