Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 4 maja. Imieniny: Floriana, Michała, Moniki
31/10/2014 - 10:44

Sądecki milioner Ryszard Florek gwiazdą onetu

Pracodawcy, którzy płacą więcej niż określa to rynek pracy i konkurencja, idą prostą drogą do bankructwa - tak na pytanie o to czy dobrze płaci swoim pracownikom odpowiada sądecki milioner Ryszard Florek w obszernym wywiadzie udzielonym portalowi Onet.pl.
W rozmowie z portalem, wyeksponowanej na stronie głównej, właściciel firmy Fakro, wicelidera światowego rynku okien dachowych, tłumaczy, że to nie on decyduje o wysokości wynagrodzeń, tylko rynek pracy.

Są tacy co dostają 2 tys. euro miesięcznie i tacy co mają 400 euro. Wszystko zależy od wiedzy pracownika, jego umiejętności, zapotrzebowania na ich pracę - mówi w wywiadzie Florek.

Sądecki biznesmen opowiadał o tym, że jest orędownikiem upowszechniania ekonomicznej wiedzy obywatelskiej. Właśnie dlatego powołał Fundację "Pomyśl o przyszłości", która opracowała raport pod tytułem „Dlaczego w Polsce zarabiamy 4 razy mniej niż w bogatych krajach Europy zachodniej” . Jego zdaniem rodacy mało wiedzą na temat gospodarki wolnorynkowej i nie rozumieją jej mechanizmów. Nie mają też świadomości, że państwo jest wspólnotą ekonomiczną, o którą powinni dbać wszyscy jej członkowie. Te wątki pojawiają się niemal we wszystkich wywiadach, jakich Florek udziela dziennikarzom. Tak jest też w rozmowie z Onetem.

Autorka wywiadu Ewa Wesołowska wyraziła wątpliwości, co do poczucia przez współobywateli przynależności do tej samej wspólnoty ekonomiczniej.

Trudno czuć się jedną wielką wspólnotą ekonomiczną, skoro różnice między bogatymi a biednymi są coraz większe. Wystarczy rozejrzeć się w około, żeby przekonać się, że większość zysków trafia do kieszeni przedsiębiorców - zauważa dziennikarka 

I to jest kolejny mit, który w Polsce pokutuje od PRL-u, a media skwapliwie go nakręcają - odpowiada Florek. -  Być może kapitalizm nie jest idealnym rozwiązaniem, ale niczego lepszego nie wymyślono.To pracodawca musi wyłożyć pieniądze na budowę fabryki, wziąć kredyt, lawirować w gąszczu niejasnych, często zmieniających się przepisów. Ryzyko, które ponosi jest ogromne, dlatego nie ma co się oburzać, że jego udział w zyskach z firmy jest większy niż zatrudnionych w niej ludzi. Poza tym, aby firmy mogły przetrwać i być konkurencyjne na rynku, pracodawcy muszą zyski inwestować w kolejne miejsca pracy i poprawę konkurencyjności firmy. To wymusza globalna konkurencyjna. I na tym najbardziej zyskuje polska wspólnota ekonomiczna, czyli my wszyscy. Czy pani wie, że stworzenie jednego miejsca pracy nowoczesnym zakładzie produkcyjnym kosztuje milion złotych? Trzeba naprawdę mieć dużo samodyscypliny, żeby rozbudowywać firmy - argumentuje właściciel Fakro.

W rozmowie z Onetem sądecki biznesmen różnicuje także polskich milionerów. Według niego jedni wybierają drogę do - jak mówi - szalonej konsumpcji, która nie zna granic, bo zawsze można mieć lepsze auto, większy dom i bardziej błyszczący brylant. Druga droga, to inwestowanie zysków w rozwój firmy. Takich jego zdaniem jest większość.

Do której grupy przynależy nasz lokalny milioner? Odpowiedź znajdujemy we wstępie do wywiadu. 

Jego majątek wyceniany jest na 550 mln zł, ale Ryszard Florek nadal mieszka w skromnym szeregowcu w Nowym Sączu. Wydał właśnie dwa miliony na procesowanie się z Duńczykami. Jego firma Fakro prowadzi spór z największą w branży firmą na świecie.
Dzięki oszczędności i uporowi Ryszard Florek, przedsiębiorca z Nowego Sącza, dokonał rzeczy niemal niemożliwej: w ciągu zaledwie 20 lat niewielką firemkę przekształcił w międzynarodową korporację, która dziś jest drugim, po duńskim Veluxie producentem okien na świecie. Nie wszyscy rozumieją filozofię Florka. W Nowym Sączu wielu jest takich, co twierdzą, że facet z 37 miejsca listy najbogatszych Polaków miesięcznika Forbes, mógłby kupić całe miasto. Ale on większość zarobionych pieniędzy obsesyjnie inwestuje w firmę.
 

(m)
źródło: Onet.pl
fot. JB






Dziękujemy za przesłanie błędu