Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Niedziela, 28 kwietnia. Imieniny: Bogny, Walerii, Witalisa
11/03/2023 - 17:20

Ludowy porządek świata na sądeckich wsiach. Niektóre zwyczaje zostały z nami do dziś

Co oznaczał gwałtowny wiatr, a co długotrwała ulewa? Tak zjawiska przyrodnicze tłumaczyli sobie nasi przodkowie na sądeckich wsiach.

O ludowym porządku świata w najnowszym kwartalniku „Sądeczanin HISTORIA” pisze Joanna Hołda:

Człowiek – przyroda

Zgodnie z wyobrażeniami typowymi dla tradycyjnej rodzimej kultury chłopskiej, człowiek stanowił integralną część kosmosu, który rozumiano jako żywy organizm funkcjonujący według danego raz na zawsze porządku. Do tej przyrodniczej wspólnoty należały również zwierzęta, rośliny oraz byty nieożywione, jak kamienie, pola czy rzeki, ale także ciała niebieskie, żywioły, zjawiska atmosferyczne i istoty nadprzyrodzone z Bogiem na czele.

Ożywianie przyrody, charakterystyczne dla ludowego światopoglądu, tworzyło poczucie zależności między poszczególnymi elementami świata i rodziło emocjonalny związek człowieka i natury, połączonych wspólnym celem – podtrzymywaniem życia.

By zapewnić człowiekowi dobrobyt, przyroda dawała mu ciepło i wodę, zaopatrywała w pożywienie i surowce, sprowadzała pomyślność. Jeśli człowiek był jej wdzięczny i przestrzegał odwiecznego porządku – rzetelnie pracował, troszczył się o zwierzęta, okazywał szacunek żywiołom, ciałom niebieskim, świętym i Bogu – odwzajemniała się urodzajem [R. Tomicki, 1981].

Potraktowana niezgodnie z obowiązującymi regułami, skąpiła swych darów, a nawet karała za wykroczenia, np. ogień lub woda zanieczyszczone przez człowieka mogły na niego sprowadzić chorobę lub wywołać kataklizm. Przyroda umiała oceniać moralność ludzi – mówiono, że pszczoła nie żądli uczciwego człowieka, bocian opuszcza gospodarstwo, w którym wyrządzono zło.

Na wykroczenia, których dopuszczał się człowiek, reagowały także żywioły, informując świat o złamaniu zasad moralnych. Gwałtowny wiatr towarzyszył śmierci samobójczej, a więc sprzecznej z naturą. Długotrwałe ulewy bywały następstwem zagrzebania choć gdzie zwłok dziecka poronionego lub nieochrzczonego. Wierzono, że w ten sposób ziemia chce wyrzucić ciało pochowane w tajemnicy i bez dopełnienia odpowiednich obrzędów.

Charakterystyczna dla archaicznych wierzeń była antropomorfizacja żywiołów. W naszym regionie jako istotę o cechach ludzkich często wyobrażano sobie wiatr. Według przekazu zanotowanego pod koniec XIX w. w Zabrzeży, zachowanego w zbiorach Archiwum Muzeum Etnograficznego w Krakowie, „wiater to bardzok mocny chłop. Ma na sobie oktusę (płachtę) i jak tajcy ta tom oktusąm robi taki wiater”.

Wierzono, że przed wiatrem można się więc bronić jak przed człowiekiem, np. za pomocą ostrego narzędzia. Znane są opowieści, w których nóż ciśnięty w wir powietrzny znikał wraz z wiatrem, a po jakimś czasie narzędzie oddawał nieznany człowiek z blizną po zadanej nim ranie.

Także piorun miał mieć postać nadnaturalnie dużego mężczyzny: „Pierąn to jes bardzok wielgi chłop. Ma bardzok duzą fuzyją i strzyla za latawcem, ale go ni może zabić. Latawiec jes to malutki ptaszek. Jak pierąn strzyla to taki łajcuch z nieba leci a na kąjcu tego łajcucha jes półka”.

Przekonanie o wspólnotowości kosmosu znajdowało odzwierciedlenie w obrzędach i praktykach towarzyszących obchodom świąt. Wiele z nich dotyczyło zwierząt, zarówno hodowanych w gospodarstwie, jak dzikich. Uważano np., że jako członkowie wspólnoty one także powinny mieć udział w świętowaniu narodzin Chrystusa.

Dlatego do obowiązków gospodarza należało powitanie żywiny w wigilijny poranek: Głośno na cały głos mówił: „Niech będzie pokwalony Jezus Chrystus. Teraz wigilia jest!” Dzikie zwierzęta co „robiły szkodę cały rok”, szczególnie wilki, lisy i gryzonie, zapraszano żeby „przyszły do wieczerzy, a później przez cały rok dały spokój”. Po wieczerzy dzielono się z bydłem opłatkiem lub chlebem i częstowano je resztkami wigilijnych potraw, specjalnie w tym celu odkładanymi.

Gospodarz kropił przy tym „każde bydle święconą wodą co by było zdrowe, mocne i co by żywo cały rok wstawało”. Siano i zboże, które zostały w izbie, w dniu św. Szczepana rozdzielano między zwierzętami jako kolędę. Swój udział w niej miały nawet dzikie ptaki i zające, dla których w sadzie rozkładano siano i wiązano na drzewach snopeczki z kłosów.

Zwierzęta uczestniczyły również w wydarzeniach rodzinnych. Przestrzegano m.in., by w przypadku śmierci gospodarza konie, bydło i pszczoły, o które się troszczył, zostały o tym niezwłocznie poinformowane. W przeciwnym razie mogły podążyć za swoim opiekunem.

Także ziemia wymagała odpowiedniego traktowania. Uważano, że po zakończeniu okresu wegetacji należy się jej odpoczynek, dlatego w czasie adwentu obowiązywał zakaz jej ruszania. Jak mówiono, nie wolno wtedy ani orać ani wypasać krów, bo może to skutkować brakiem urodzaju.

W odpowiednim momencie uśpioną ziemię trzeba było pobudzić do życia. Służyły temu zachowania i teksty obrzędowe towarzyszące m.in. obchodom kolędników. Do tzw. magii wegetacyjnej odnosiła się postać turonia, który w kulminacyjnym momencie przedstawienia padał martwy, by po chwili ożyć i kontynuować swoje harce.

Na podobny sens kolędowania wskazują życzenia wygłaszane przez kolędników chodzących z maszkarą, np.: „Gdzie turoń chodzi, tam się żytko rodzi. Gdzie jego tropy, tam stają kopy”. Pobudzeniu wegetacji służyło powtarzające się podczas kolędowania obsypywanie ziarnem domowników i izby.

Dla pomyślności gospodarstwa kluczowe znaczenie miał przebieg pierwszych wiosennych prac w polu. Rytualne czynności dotyczyły samej ziemi i zasiewów, ale obejmowały także wykonującego pracę człowieka, towarzyszące mu zwierzęta i używane przez niego narzędzia. Powszechny był zwyczaj błogosławienia ziemi przed pierwszą orką i siewem. Przeżegnana znakiem krzyża i pokropiona wodą święconą miała wydać lepszy plon.

Ważne miejsce w wiosennej magii wegetacyjnej odgrywała zielona gałąź symbolizująca nowe życie i siły witalne, a więc także palma wielkanocna, której najważniejszym składnikiem były zielone rośliny. Poświęconą palmą błogosławiono pola. Krzyżyki z gałązek wyjętych z palmy wbijano w zagony. Rozpoczynający wiosenną orkę gospodarz wkładał jej kawałek pod pierwszą skibę.

Świat ponadzmysłowy

Na szczycie kosmicznej hierarchii bytów stał Bóg – stworzyciel świata i prawodawca. Wierzono, że mimo iż przebywa w odległym niebie „Pan Bóg patrzy na ziemię i widzi wsytko co sie dzieje na świecie”. Sprawował władzę nad podległą ziemią i podtrzymywał ustalony porządek. Oceniając postępowanie ludzi, karał tych, którzy naruszali obowiązujące reguły.

Wierząc w bożą sprawiedliwość, jego interwencją tłumaczono m.in. plagi i zarazy spadające na wieś czy nagłe, nieuleczalne choroby lub kalectwo. Konsekwencją grzechu mogły być także prześladujące człowieka niepowodzenia w gospodarstwie czy brak potomstwa. Za grzech uważano zarówno złamanie przykazań kościelnych i naruszenie społecznych norm moralno-etycznych, jaki i – w myśl zasady jedności kosmosu – odstępstwo od reguł obowiązujących w relacjach z przyrodą.

Jednocześnie wierzono, że bez Boga nic nie może się powieść. Dlatego wszystkie ważniejsze czynności zaczynano znakiem krzyża lub słowami „W imię boże”, a jako pozdrowienia używano formuły „Z Bogiem”, czy „Niech Bóg błogosławi”.

Między człowiekiem a Bogiem Ojcem – władcą świata, pośredniczył Jezus, który poprzez swoją ziemską obecność był bliżej ludzi. Szczególne miejsce zajmowała również Maryja. Czczono ją jako miłosierną matkę i opiekunkę, której swoje sprawy zawierzały przede wszystkim kobiety, a także jako łaskawą Panią, wstawiającą się za ludźmi u Boga, by wyprosić cud uzdrowienia, ochronę przed żywiołami, a nawet skrócić pobyt w czyśćcu.

Matka Boska, kojarzona z płodnością, w społecznościach rolniczych stała się patronką przełomowych momentów związanych z cyklem wegetacyjnym, a poświęcone jej uroczystości kościelne zyskały nazwy i znaczenia odnoszące się do praktyk agrarnych [R. Tomicki, 1981]. Święto Zwiastowania NMP (25 III) w tradycji ludowej obchodzono ku czci Matki Boskiej Roztwornej, która, jako kreatorka życia otwiera ziemię na przyjęcie ziarna.

Święto Nawiedzenia NMP (2 VII) to ludowa uroczystość Matki Boskiej Jagodnej, opiekunki jagód, od tego dnia można zaczynać ich zbiór. Wniebowzięcie NMP (15 VIII), czyli święto Matki Boski Zielnej, wiąże się ze zwyczajem święcenia płodów ziemi, szczególnie ziół, kwiatów i zbóż. W dniu Narodzenia NMP (8 IX), Maryję czczono jako patronkę zasiewów i ozimin, stąd ludowa nazwa Matka Boska Siewna.

U Boga pośredniczyli także święci. Ich kult miał przede wszystkich wymiar utylitarny, najchętniej czczono opiekunów i orędowników spraw ważnych dla wiejskiej społeczności. Obchodom ich świąt towarzyszyła rozbudowana obrzędowość i wierzenia. Na Sądecczyźnie do często wspominanych świętych należeli m.in. św. Agata i św. Florian, którzy chronili przed ogniem, św. Błażej leczący ból gardła, św. Walenty, który chronił przed epilepsją, czy św. Ambroży – patron bartników i pszczół.

Jako patrona wód kultem otaczano św. Jana Nepomucena. Jego figury stawiano w pobliżu rzek i strumieni dla ochrony przed powodzią oraz na polach i łąkach, aby zapewniał odpowiednią ilość wody. Opiekunem zwierząt był św. Mikołaj, czczony m.in. jako patron wilków. Wierzono, że święty miał się z nimi spotykać w wigilię swojego dnia, by wskazać, które zwierzęta w najbliższym roku wolno im będzie porwać.

Wspominano także patronów dni, które wiązały się z momentami przełomowymi cyklu rocznego albo zostały skojarzone z określonymi pracami gospodarczymi. W dzień św. Łucji (13 XII), który przed reformą kalendarza w 1582 r. był najkrótszym w roku, wróżono o pogodzie w nadchodzącym roku, a czarownice wykazywały wzmożoną aktywność. Dzień św. Jana Chrzciciela (24 VI) wyznaczał porę rozpoczęcia sianokosów, zaś jego wigilia w porze letniego przesilenia, była uważana za czas odpowiedni do czarów.

W opozycji do Boga i jego porządku stał diabeł. W ludowych wyobrażeniach był głównym przeciwnikiem Stwórcy, z którym bez powodzenia współzawodniczył w akcie kreacji. Z nieudolnego naśladownictwa dzieła bożego miała powstać gorsza część świata, m.in. osa – w opozycji do stworzonej przez Boga pszczoły, która „pracuje na chwałę boską i pożytek ludziom”, koza jako odpowiednik bożej owcy, wilk wyciosany z drewna w odpowiedzi na stworzonego przez Boga psa.

W ludowym wyobrażeniu Bóg i diabeł należeli do tego samego świata, ale reprezentowali jego przeciwstawne aspekty. Dlatego z siłami diabelskimi łączono wszystko, co w ocenie człowieka było niepożyteczne, złe czy niezgodne z zamysłem Boga. Same diabły „stały się z aniołów, które nie chciały się pokłonić Bogu i za karę zostały strącone z nieba i rozpuszczone po świecie”. Diabłem stawała się także dusza, która nie przeprosiła Boga.

Uważano, że z „djabłem się spotkać zawsze niedobra sprawa: niebezpiecznie nawet wymówić jego imię, bo zaraz gotów się zjawić”. Przestrzegano szczególnie przed złorzeczeniem „Zeby cie djabli wzieli!”. Jako istota destrukcyjna diabeł namawiał do złego, a popełnione przez człowieka grzechy zapisywał na wołowej skórze.

W chwili śmierci wraz z aniołem pojawiał przy łóżku konającego, by dokonać ostatecznego rozrachunku ludzkiego życia. W kosmicznej opozycji dobra i zła, do świata wiązanego z diabłem należały także istoty demoniczne, a więc powstałe z dusz ludzi zmarłych w nienaturalny sposób, pozbawionych łaski Bożej lub złych za życia.

Szczególnie niebezpieczne dla człowieka były topielce, strzygi, zmory i upiory oraz południce. O kontakty z diabłem podejrzewano czarownice i czarnoksiężników. Jako realne osoby, jednak obdarzone nadnaturalnymi mocami, pośredniczyli oni między światem ziemskim a ponadzmysłowym…

Dalszą część artykułu Joanny Hołdy można przeczytać w najnowszym kwartalniku „Sądeczanin HISTORIA”. Co jeszcze znajdziesz w środku? KILKNIJ TUTAJ, aby przeczytać.

(oprac. [email protected])







Dziękujemy za przesłanie błędu