Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 7 maja. Imieniny: Augusta, Gizeli, Ludomiry
17/10/2014 - 08:35

Okiem młodych: Miasto 44 – chwała bohaterom

Trudno jest we współczesnych czasach podejść bez uprzedzenia do polskich filmów z powodu wspomnień o słabym aktorstwie, niskim budżecie i fatalnych scenariuszach naszych dzisiejszych, rodzimych produkcji. Jednak Miasto 44 już na samym początku wita widza godnymi podziwu informacjami o ośmioletnim czasie przygotowań czy przeznaczeniu dwustu czterech i pół miliona środków finansowych na realizację zdjęć. Czy jednak te imponujące statystyki czynią najnowszy dramat Jana Komasy z 2014 roku, dobrym? A może służą tylko do wywołania początkowego dobrego wrażenia, by zamaskować jego niedoskonałości?
Scenariusz Miasta 44 stworzył sam reżyser(mający na swoim koncie choćby głośną Salę Samobójców) wraz ze scenarzystą Maciejem Pisukiem. W głównych rolach możemy zobaczyć Józefa Pawłowskiego, Zofię Wichłacz czy Annę Próchniak, zaś za ścieżkę dźwiękową odpowiada Antoni Łazarkiewicz.

Chciałbym wszystkich na początku recenzji uprzedzić, iż film nie jest typowym dramatem wojennym. Skupia się on na samej tragedii Stefana Zawadzkiego i innych uczestników powstania, brutalnie wciągniętych w otchłań przemocy i cierpienia. Od pierwszych minut poznajemy głównego bohatera jako zwykłego młodzieńca w czasach okupacji. Już tutaj warto wyróżnić produkcję za przedstawienie więzi między postaciami. Sam reżyser chwalił się uczuciowym trójkątem między Stefanem a dwiema dziewczynami: Kamą i Biedronką. Bo właśnie uczucia odgrywają tutaj znaczącą rolę, popychają protagonistów do działania, ale też bezlitośnie ich karzą.

Film jednak rozwija swoje skrzydła od momentu wybuchu powstania warszawskiego, gdy sen bohaterów i zwykłych mieszkańców o heroicznej walce przeistacza się w koszmar, głębszy nawet niż zatopione cyklopowe miasta. Każda śmierć, każda dawka nienawiści okupanta, każda kropla krwi pozostaje w pamięci, gdyż stanowi integralną część historii, a nie jest tylko rozrywką dla masy.
Aby uniknąć zarzutów, że tylko chwalę Miasto 44, muszę poruszyć sprawę kilku momentów, mających charakter symboliczny. Oczywiście nie mogę skrytykować wyobraźni i przekazu scen, ale miałem wrażenie, że ktoś odpowiedzialny za ich napisanie, zbytnio wzorował się na amerykańskich standardach. W jakim sensie? Muzyka elektroniczna przy scenie marszu polskiej partyzanckiej armii? Kto wpadł na taki pomysł? Również widziane na zwiastunach nagrywanie akcji obrony budynku z oczu bohatera (co w sumie mogłoby być miłym akcentem dla komputerowego gracza, który napisał tę recenzję) nie wzbudzało większych emocji z powodu sztywności kamery.

Od strony technicznej film stoi na dobrym poziomie. Świetne oddanie klimatu przedwojennej Warszawy (przed i po zniszczeniu) sprawia wrażenie wielkości pola walk powstańców z Niemcami. Aktorzy na całe szczęście nie są zbyt znani, co potęguje wrażenie realizmu. Efekty specjalne, czyli głównie wybuchy, strzały i zmasakrowane ciała, trzymają (dzięki Bogu) dobry poziom. Reasumując: nie można odmówić Miastu 44 rozmachu i dojrzałości.
   
Jak więc można ocenić ten film? Myślę, że zależy to od podejścia widza. Słyszałem na przykład, iż kilku członkom AK, byłym uczestnikom powstania, nie przypadły do gustu sporadyczne wulgaryzmy i pewna scena erotyczna. Jednak myślę, iż każdy powinien przyznać jedno: dzieło pana Komasy w pełni oddaje chwałę zawsze wiernym i walecznym patriotom z roku 1944. Nadaje ich poświęceniu głęboki charakter oraz stanowi pomnik wspaniałego życia i śmierci. I miejmy nadzieję, iż ten pomnik będzie jednym z większych kroków do odrodzenia nie tylko polskiej kinematografii, ale i świadomości.

Rafał Sułkowski
uczeń klasy dziennikarskiej
LO im. Marii Skłodowskiej-Curie
w Starym Sączu






Dziękujemy za przesłanie błędu