Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Niedziela, 28 kwietnia. Imieniny: Bogny, Walerii, Witalisa
14/10/2020 - 10:10

W ramach projektu "Sądeczanie dla Niepodległej": wspomnienia Stanisława Kawczaka

Niewielu Sądeczan było obecnych w bitwie warszawskiej, w centrum wydarzeń wojny polsko-bolszewickiej. Tak się złożyło, że w 1920 r. znalazł się tam Stanisław Kawczak, człowiek, który dał Nowemu Sączowi niepodległą Polskę.

Grób Stanisława Kawczaka - człowieka, bez którego przejęcie władzy w 1918 r. nie byłoby możliwe.
Stanisław Kawczak (1892 – 1940) to postać zdecydowanie niedoceniana w naszym mieście. Z wykształcenia doktor praw - absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego. Od młodych lat zaangażowany w działania niepodległościowe. To Kawczak dowodził milicją wojskową w czasie przejęcia władzy od Austriaków. Dzięki niemu, 31 października 1918 r. Nowy Sącz zrzucił austriacką zwierzchność. Moment oddania władzy barwnie opisał w swoich wspomnieniach "Milknące echa. Wspomnienia z wojny 1914 – 1920"  (Warszawa 1991). Następnie młody żołnierz rzucił się do ratowania niepodległości i walki i granicę wschodnią. Jak się okazało to nie była jego ostatnia wojna. Walczył w kampanii wrześniowej, gdzie trafił do niewoli sowieckiej. Jego bohaterskie i pełne oddania życie zakończyło się wyjątkowo tragicznie – Kawczak został zamordowany przez NKWD w Starobielsku w 1940 r.

W swoich zapiskach odnotował moment ataku na dopiero co odrodzoną Rzeczpospolitą. Wspomnienia z 1920 r. zaczyna smutną wyliczanką miast, które padały pod naporem Armii Czerwonej. Pośród nich był Mińsk, Brody, a Lwów oczekiwał ataku. Wspominał osamotnienie Polski, brak reakcji na prośbę o pomoc: Zagranica nazywa nas awanturnikami – pisał. Rząd, ministrowie i urzędy były gotowe do ewakuacji. Z jednej strony ludzie byli przerażeni, z drugiej pełni nadziei.

Przeczytaj o Nowym Sączu i innych bohaterach cyklu "Sądeczanie dla Niepodległej"

W stolicy sytuacja była inna. W Warszawie szalona agitacja za obroną kraju. Napisy na ścianach, chodnikach, na drutach telegraficznych, tramwajach, kawiarniach: Do broni! – pisał Kawczak. Hasła mobilizujące do walki były wszechobecne: Pełno aktualnych antybolszewickich karykatur, obrazów propagandowych; więc, czerń bolszewicka we krwi po kolana, tam znów osioł w cywilnym kubraku, na próżno ciągną go do wojska, a pod spodem napis: Darmo ciągniesz, trudna rada,/ to osioł – cywil z dziada, pradziada! Każdy rysował i rymował jak potrafił, byleby zagrzewać do walki.

 Kawczak nie stał bezczynnie: - Zgłosiłem się do służby liniowej i mam otrzymać dowództwo jednego z batalionów 10 pułku - pisze we wspomnieniach.-  Tymczasem zatrzymują mnie w sztabie. Zadaniem moim jest reorganizacja i ujednolicenie broni, głównie karabinów maszynowych. Kawczak uważał, że może mieć to zły wpływ na obsługę sprzętu i wprowadza niepotrzebny chaos. Z jego wspomnień wyłania się chaos panujący w stolicy, ale też brak odpowiedniego zaopatrzenia.

Przyjechałem do Warszawy po fasunek oliwy: - Kiedy nie ma, - oświadcza mi „referent oliwy” kapitan artylerii w gmachu Naczelnego Dowództwa. – Ale wal, kolega, na Pragę do Depot, może tam glicerynę wyfasujecie, dam wam kartkę na pięćdziesiąt litrów gliceryny – relacjonował Kawczak. Udał się zatem na wskazany adres, z wypełnioną kartką. Okazało się, że nie dysponuje gliceryną, ale może zaoferować mu oliwę. Pisze dalej Kawczak: Tedy zafasowawszy sto litrów, jak łza czystej oliwy pakuję ją do beczek na dwie dorożki i jazda na Dworzec Wschodni. Co tu za rewers, bieganina. Z rewolwerem w ręku taszczę beczki do przedziału drugiej klasy. Złoszczą się pasażerowie, jakiś żandarm chce protokół robić.

Tyle właściwie wspomnień ze stolicy w 1920 r. Kawczak z beczkami udał się do Siedlec, gdzie trwała już ewakuacja. Jakaś babina daje mi znalezionych kilka łusek. – Proszę, niech pan weźmie panie kapitanie i bije do tych wytłoków, świniopasów… - takie były nastroje społeczne. Obywatele odrodzonej Rzeczpospolitej nienawidzili Rosjan. Zdaniem Kawczaka dobrym posunięciem w tym względzie było powołanie na premiera Witosa, który reprezentował większość chłopskiego społeczeństwa.

W tym czasie jego dywizja znajdowała się w okolicy Warszawy (Grójec i Jabłonna). Szybko się przemieszczała. - Dziś mamy siódmego sierpnia. Od trzech dni rozpoczęła się nasza kontrofensywa. Jako zadatek pomyślnej akcji odbity został Mińsk Mazowiecki - pisze. Kawczak był w centrum wydarzeń: W skórze oficera broni czuję się doskonale. Mam przed sobą rzeczy żywe, nie świat przestępczy, cmentarzysko nędzy moralnej. Dobrze oceniał swoich dowódców. Sam oprócz walki zajmował się szkoleniem. Wspominał też, już po zwycięstwie pod Warszawą, rozstrzelanie dezerterów: Moja gospodyni spazmuje, choć delikwent całkiem obcy człowiek. Za dziesięć minut – trach! Dla przykładu! Trudno.

Już kilka dni później, kiedy sprawa była wygrana polskie społeczeństwo się dzieliło. Czy to cud, czy może Piłsudski? Gazety wymyślały coraz to nowe tytuły wychwalające Marszałka, albo umniejszające jego rolę na rzecz innych oficerów. Ponad podziałami jednak jedno było najważniejsze: Polska została ocalona. (Łukasz Połomski)

Dofinansowano ze środków Programu Wieloletniego NIEPODLEGŁA na lata 2017-2022 w ramach Programu Dotacyjnego „Koalicje dla Niepodległej"







Dziękujemy za przesłanie błędu