Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Poniedziałek, 6 maja. Imieniny: Beniny, Filipa, Judyty
09/05/2021 - 16:00

Kaukaski poker Rosji. Jak wielkie mocarstwo chce "chronić" inne kraje

Siergiej Ławrow, jak wielu przedstawicieli elit intelektualnych Rosji szczyci się swoim ormiańskim pochodzeniem. Jego wizyta na Południowym Kaukazie, najpierw w Armenii a potem w Azerbejdżanie nie budzi jednak entuzjazmu po żadnej ze stron trwającego od dziesięcioleci konfliktu.

Rosjanie już zaprezentowali agendę rozmów. I tak w Armenii będą się domagali otwarcia granic i uruchomienia szlaków tranzytowych. Przy czym dla strony rosyjskiej priorytetem jest linia kolejowa łącząca Iran z Rosją przez terytorium enklawy nachiczewańskiej i Abchazję. Ormiański ekspert Stefan Danielian uważa wręcz, że: - Komunikacja między Nachiczewanem a Iranem jest bardzo ważna zarówno dla Armenii, jak i Rosji. Ta droga będzie miała poważne znaczenie geopolityczne nie tylko dla tych dwóch krajów, ale także dla Iranu i być może dla Indii i Chin.

O międzynarodowych sporach możesz przeczytać więcej tutaj: Poszło o rybaków. Spór Francji z Wielką Brytanią i okręty na kanale La Manche

Dla Azerów i Turcji natomiast najważniejsze jest uruchomienie południowej drogi łączącej Azerbejdżan z Nachiczewaniem i dalej Turcją. Armenia, obawiając się odcięcia od Iranu jest w tej kwestii mało entuzjastyczna. A już zupełnie alergicznie reaguje na używane przez prezydentów Alijewa i Erdogana sformułowanie „korytarz transportowy”.

„Obronimy was” odpowiadają na to Rosjanie i zapowiadają, iż  zainstalują w południowej części Armenii (prowincji Syunik) kolejne bazy wojskowe. Podczas swojej podróży Siergiej Ławrow ma także zaproponować zwiększenie rosyjskiego kontyngentu w Górskim Karabachu. Pozostająca poza kontrolą Azerbejdżany część enklawy stała się w istocie rosyjską kolonią. Siły pokojowe rozlokowane z Karabachu regulują ruch ludności, nie wpuszczają cudzoziemskich dziennikarzy o turystach nie wspominając. Utrudniona jest także wymiana gospodarcza pomiędzy Stepanakertem a Erywaniem.

Za symbol można uznać, że uchodzące za narodowy owoc Ormian granaty rosną właśnie w Karabachu a prawie ich nie ma we właściwej Armenii i sok z granatów dotychczas będący ormiańskim towarem eksportowym prawie przestał być produkowany w Armenii. A symbolem rosyjskiego panowania może być to, że w enklawie oficjalnie wprowadzono język rosyjski jako urzędowy zaś na mapach publikowanych w Rosji nazwę „Górski Karabach” zastąpiło określenie „obszar pod kontrolą rosyjskich sił pokojowych”. 

Czytaj również: Kto może szybko dostać rosyjski paszport od Putina?

Ormianie spodziewają się, że za chwilę sytuacja powtórzy się na południu, gdzie strona rosyjska ma gwarantować bezpieczeństwo tranzytu pomiędzy Azerbejdżanem a enklawa nachiczewańską. Z kolei Armenia będzie chciała podjąć dwie palące kwestie – powrotu jeńców wojennych i ochronę zabytków ormiańskich na obszarach przejętych przez Azerów. Media społecznościowe obiegły ostatnio fotografie kościoła ormiańskiego w Szuszi obudowanego rusztowaniami. Azerowie twierdzą, że prowadzą remont, Ormianie, że w istocie przerabiają ten budynek (będący jednym z symboli Karabachu) na meczet. Wreszcie pojawi się pytanie o możliwość powrotu Ormian na tereny Karabachu znajdujące się pod władzą Azerbejdżanu. Ławrowa pod gmachem MSZ w Erywaniu powitała demonstracja mieszkańców Hadrutu pragnących wręczyć petycję o umożliwienie im powrotu do domów.

Na agendzie rozmów pojawi się również modernizacja (czytaj przejęcie) przez Rosję ormiańskiej elektrowni atomowej w Metsamorze. Dodajmy, iż Azerbejdżan i Turcja domagają się zamknięcia elektrowni. Azerowie z kolei mają usłyszeć od Ławrowa ofertę przystąpienia do Unii Euroazjatyckiej. Zabiegając o neutralność Moskwy podczas jesiennej wojny zobowiązywali się do tego, że przyłączą się do kierowanych przez Rosję struktur integracyjnych. Rzecz jasna teraz nie mają na to najmniejszej ochoty. 

Podobnie jak bez entuzjazmu zapatrują się na pomysł urządzenia przez Rosjan defilady w Stepanakercie z okazji – zwyczajowo niezwykle uroczyście celebrowanego w całym świecie postsowieckim – Dnia Zwycięstwa, 9 maja. Tymczasem wydaje się, iż Rosja chce urządzić w Karabachu pokaz siły między innymi dlatego by zniechęcić Turcję do aktywności na obszarze Karabachu. Azerowie zapewne zgłoszą z kolei pretensje dotyczące przekazywania do Armenii rakiet Iskander, po publicznym zaprezentowaniu części Iskandera zestrzelonego przez kupione w Izraelu systemy antyrakietowe.

Tłumacząc kolejne działania z języka propagandy na język realnej polityki można powiedzieć, że Moskwa dzięki sprawnej dyplomacji okazuje się znowu głównym rozgrywającym na Południowym Kaukazie. Dla porządku trzeba tez przypomnieć, ze od południowych granic Armenii jest około 300 kilometrów do irackiego Kurdystanu, nie mówiąc o tym, że bezpośrednio graniczy ten obszar z niespokojnym pograniczem irańsko-tureckim. Wasalizacja i wprowadzenie kolejnych wojsk do Armenii oznacza dla Rosjan znaczne poszerzenie ułatwienie gry na Bliskim Wschodzie. Do tego Turcja zostaje zepchnięta na południe w stronę Azji Środkowej i Afganistanu i w zamyśle Kremla, nie będzie miała już sił i możliwości do aktywnego wspierania Ukrainy i prowadzenia samodzielnej polityki w basenie Morza Czarnego.

Na dodatek w żelaznym uścisku znajdą się niepokorna Gruzja i próbujący grać samodzielna grę Azerbejdżan No i na koniec, kontrolowane przez Rosjan szlaki drogowe i kolejowe przetną w kilku miejscach rurociągi prowadzące z Baku na zachód z ominięciem Rosji, co od dawna było sola w oku władz rosyjskich. Wzmocnienie sił Południowego Okręgu Wojskowego, na które patrzymy w Polsce głównie przez pryzmat zagrożeń dla Ukrainy oznacza także, że będą one kontrolowały południowy Kaukaz.

W Polsce i w Europie kwestie regionu położonego pomiędzy Morzami Czarnym i Kaspijskim traktowane są w kategoriach ciekawostki. Tymczasem wydaje się, że dla Moskwy kierunek ten zaczyna mieć znaczenie. Za cenę względnie niewielkich wydatków Kreml uzyskuje istotna dźwignię nacisków na Iran i Turcję, praktycznie bezpośredni dostęp do Iraku i Syrii a na dodatek narzędzie do rozgrywania polityków Zachodu. I w tych kategoriach można traktować zapowiedzi Ławrowa o odmrożeniu aktywności tzw. Grupy Mińskiej OBWE. Trzech współprzewodniczących tej Grupy to: Amerykanin, Francuz i Rosjanin. Strona rosyjska, po uznaniu przez prezydenta Bidena ludobójstwa Ormian obawia się wzrostu aktywności polityki amerykańskiej w regionie i chce zachować minimum kontroli, co wobec toczącego się dialogu Macron - Putin w kwestii ormiańskiej wydaje się możliwe.

Siergiej Ławrow siada do politycznego pokera na Kaukazie. Podczas trwającej 44 dni wojny pomiędzy Azerbejdżanem a Ormianami z Karabachu wydawało się, że Rosja dysponuje słabymi kartami. Po pół roku od rozejmu okazuje się, że to jednak Moskwa rozdaje karty w regionie. (Jerzy Marek Nowakowski, fot. Pixabay)







Dziękujemy za przesłanie błędu