Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 8 maja. Imieniny: Kornela, Lizy, Stanisława
11/04/2012 - 14:17

Sądeczanin w drodze na Mount Everest (2)

Jak już informowaliśmy Zygmunt Berdychowski wyruszył w Wielkanoc w drogę na Mount Everest, najwyższy szczyt planety Ziemi (8848 m n.p.m.) W świąteczny poniedziałek poleciał do Frankfurtu nad Menem, tam przesiadł się na samolot do Kataru, a potem Katmandu, stolicy Nepalu.
Następny etap wyprawy, to podróż do Lhasy, dawnej stolicy Tybetu, a dalej już piechotą coraz wyżej, do kolejnych obozów (Czytaj: http://archiwum.sadeczanin.info/wiadomosci/zygmunt-berdychowski-wyrusza-na-mount-everest,32658).
W Wielką Sobotę Zygmunt Berdychowski pakował się w swoim domu w podsądeckiej Niskowej, a nawet na próbę przebrał się w "strój wyjściowy" na Mount Everest. Zabrał na wyprawę dwa plecaki, jeden ogromny, 24-kilogramowy i drugi mniejszy. W plecakach lądowała odzież, w tym puchowe spodnie i kurtka, karimata, śpiwór, bielizna z goreteksu, skondensowane mleko, lekarstwa, maści, witaminy i różne mikstury spożywcze, które nie zajmują dużo miejsca. Był też czekan, buty z rakami, liny i uprząż do wspinaczki, a także trzy książki: o Berii, o Putinie (Rosja go zawsze fascynowała) oraz ... "Ewangelia według Jezusa Chrystusa" Jose Saramando. Na koniec wsadził do mniejszego plecaka flagi: Polską i Małopolski. - Więcej nie ma sensu, bo z poprzednich wypraw wiem, że jest bardzo mało czasu na wyciąganie flag i pstrykanie zdjęć, gdyż to grozi odmrożeniem rąk - tłumaczył.
Udział w 4-godzinnej Wigilii Paschalnej zakończonej procesją rezurekcyjną wokół kościoła parafialnego w Niskowej to było jego pożegnanie z Sądecczyzną, bo na drugi dzień po wielkanocnym obiedzie pojechał do Warszawy.
Z towarzyszami wyprawy miał spotkać się dzisiaj w hotelu w Katmandu, stolicy Nepalu. - Idziemy na Mount Everest w dziewięcioosobowej grupie: ja, pięciu Rosjan, dwóch Amerykanów i jeden Irlandczyk. Będą nam towarzyszyć Szerpowie, jako przewodnicy i tragarze. Nie jestem bynajmniej najstarszym uczestnikiem wyprawy - mówił 52-letni założyciel Fundacji Sądeckiej, twórca Forum Ekonomicznego, któremu do zdobycia Korony Ziemi - 7. najwyższych gór poszczególnych kontynentów - brakuje tylko McKinleya na Alasce (bezskutecznie go atakował dwa lata temu) i właśnie Mount Everestu. Towarzystwo Rosjan jest o tyle dobre, że Berdychowski biegle mówi po rosyjsku i nie będzie kłopotów ze skomunikowaniem się z kompanami, choć tam na gadaninę nie będzie warunków. Jeżeli wszystko ułoży się wedle planu, to atak na czubek Czomolungmy, jak po tybetańsku nazywa się największą górę Ziemi, z trzeciego obozu usytuowanego na wysokości 8200 m n.p.m., nastąpi pod koniec maja od strony północnej, wcale nie najłatwiejszą drogą. Wszystko będzie zależało od pogody, druga połowa maja wg znawców, to najlepszy okres na zdobywanie Everestu. Ale może się też zdarzyć, że nie będzie ani jednego "okienka" pogodowego, pozwalającego na bezpieczny atak szczytowy i wyprawa spali na panewce. Na tej wysokości wspinacze maszerują z aparatem tlenowym na twarzy. W butli jest tyle tlenu, aby zdążyć wyjść na szczyt i wrócić do obozu.

Przed wyprawą życia Zygmunt Berdychowski nie czytał żadnych opisów ludzi, którzy przed nim postawili nogę na Mount Evereście, a jest na ten temat już bogata literatura, również w języku polskim.
- Po co sobie nerwy szarpać, za każdym razem jest inaczej. Wiem, że łatwo nie będzie i psychicznie jestem przygotowany na najgorsze warunki - mówił Sądeczanin. Nie przygotowywał się też specjalnie pod względem kondycyjnym do tej wyprawy, poza bieganiem, które uprawia codziennie. Ważne będą kolejne etapy aklimatyzacji, przystosowania organizmu do coraz większej wysokości.
Poprzednie ekspedycje wysokogórskie, w ramach zdobywania Korony Ziemi (m.in. Mont Blanc, Elbrus, Kilimandżaro, Aconcagua etc.), Berdychowski finansował z własnej kieszeni. Wyprawa na Mount Everest przerosła jego możliwości finansowe, dlatego musiał sobie poszukać sponsorów, których znalazł pośród dużych firm polskich, m.in. sądeckiego Fakro.

Mount Everest zdobyło dotąd ponad 3 tysiące wspinaczy, w tym 33 Polaków. Pierwsi byli: Nowozelandczyk Edmund Hilary i Szerp Norgay Tenzing, którzy wdrapali się na Dach Świata w 1953 roku.
W miarę napływu wiadomości z Himalajów, będziemy informowali o postępach wyprawy z udziałem Sądeczanina. Trzymamy kciuki za Zygmunta Berdychowskiego.

(s), fot. własne

Kolejne relacje czytaj:

  Zygmunt Berdychowski wyrusza na Mount Everest

W drodze na Mount Everest - Katmandu (3)

W drodze na Mount Everest – Lhasa (4)







Dziękujemy za przesłanie błędu