Nowy Sącz: szpital musi iść z duchem czasu. To kluczowa sprawa
Nagła śmierć dyrektora Artura Puszko dla wszystkich, którzy znali tego życzliwego człowieka, wspaniałego lekarza oddanego bez reszty pacjentom była szokiem...
- Ogromnym. Nikt nie spodziewał się tego, że odejdzie tak niespodziewanie. Pamiętam, jakby to było wczoraj. W piątek pracował w szpitalu do późnych godzin popołudniowych. Wychodząc w tym dniu ze szpitala powiedział: do poniedziałku i pojechał do domu do Krakowa. Kilka godzin później już nie żył. Po sobie pozostawił ogromną pustkę. Do dzisiaj nie możemy pogodzić się z tym, że Go wśród nas nie ma.
Dyrektor Puszko jest z całym zespołem szpitala. Na jednej ze ścian wisi jego fotografia, są kwiaty. Pamiętacie...
- Oczywiście. Nasza pamięć mu się należy.
Po śmierci dyrektora Puszko, to właśnie pani wzięła na swoje barki kierowanie sądeckim szpitalem. Zastanawiała się pani, czy podoła temu wyzwaniu?
- Czasu na zastanawianie się nie było zbyt wiele. Ktoś musiał przecież dalej kierować szpitalem. Dlatego, od lutego do czerwca ubiegłego roku szefowałam tej jednostce mając powierzone obowiązki dyrektora szpitala. Od 7 czerwca ubiegłego roku, po wygranym konkursie na to stanowisko jestem już pełnoprawnym dyrektorem sądeckiego szpitala.
Urzęduje pani w gabinecie, który przez kilkanaście lat zajmował śp. dyrektor Artur Puszko. Trudno było się do niego przenieść?
- Z dyrektorem Puszko pracowałam czternaście lat. Przez ten czas pracowałam, jako zastępca dyrektora ds. administracyjno-pracowniczych w swoim gabinecie, znajdującym się w innej części tego budynku. Zresztą bardzo lubiłam ten gabinet. Powiem szczerze, że naprawdę ciężko było mi przekroczyć próg gabinetu, w którym przez kilkanaście lat pracował mój szef i usiać w fotelu, przy jego biurku. Może to zabrzmi dziwnie, ale czasami mam wrażenie, że on z góry opiekuje się tym szpitalem.
Strony
- 1
- 2
- 3
- 4
- następna ›
- ostatnia »