Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 16 maja. Imieniny: Andrzeja, Jędrzeja, Małgorzaty
11/02/2013 - 07:30

Opatrzność Boża i Matka Boska Radosna czuwała nad świątynią

Piętnastego stycznia br. zabytkowy kościół pw. Wszystkich Świętych w Ptaszkowej omal nie poszedł z dymem. Został podpalony. Świątynia, licząca ponad 450 lat ocalała, dzięki nowoczesnej technice i wysiłkowi ludzi. Pożar na szczęście się nie zdołał się rozprzestrzenić. O akcji ratowniczej, prowadzonej w tę feralną noc rozmawiamy z ks. Józefem Kmakiem, proboszczem parafii pw. Matki Boskiej Radosnej.
Od podpalenia kościoła w Ptaszkowej upłynął niecały miesiąc, a mimo to dalej społeczne patrole pełnią dyżury nocne przy świątyni?
- To prawda. Mimo, iż od pożaru świątyni upłynęło już ponad trzy tygodnie nasi parafianie nadal je pełnią. Po prostu dmuchamy na zimne. Nadal wyznaczamy dyżury. Co noc pilnuje jej po kilku mieszkańców. Włączają się w nie nawet kobiety Zmieniają się oni, co kilka godzin. Jest też więcej policyjnych patroli.

Kościół pw. Wszystkich Świętych został podpalony 15 stycznia, tuż przed północą. Sprawcy oblali substancją łatwopalną, najprawdopodobniej benzyną, dwa drewniane narożniki kościoła. W wyniku pożaru zniszczony został fragment drewnianego szalunku, którym obłożona jest świątynia i nadpalone zostały znajdujące się pod nim belki zrębowe. Ta piękna zabytkowa świątynia cudem ocalała.
- Uważam, że naprawdę ta świątynia cudem ocalała. Czuwała nad nią Opatrzność Boża. Ogień, dzięki wysiłkowi ludzi udało się ugasić w zarodku. Na szczęście nie zdołał się on rozprzestrzenić. Gdyby tak się stało, z dymem poszłoby nasze liczące ponad 450 lat dziedzictwo. Wiele zawdzięczamy też firmie ochroniarskiej Sezam, która monitoruje nasz kościół. Błyskawicznie nas powiadamiała, że w świątyni włączył się alarm. Dym, którzy zaczął przedostawać się pomiędzy belki zrębowe do wnętrza świątyni uruchomił czujniki dymu. W kościele od kilku lat mamy zainstalowany monitoring przeciwpożarowy. To on w dużej mierze uratował naszą świątynię.

Pierwszy na miejscu pożaru był kościelny, który zaalarmował księdza proboszcza i ks. wikarego Bogusława Sobusiaka. Szybko na ratunek zbiegli się mieszkańcy, docierali strażacy.
- Działaliśmy odruchowo. Liczyła się dosłownie każda sekunda. Zadymienie w świątyni było coraz większe. Nawet nie było czasu by szukać gaśnic. Jedyną słuszną decyzją było wówczas wykorzystanie śniegu leżącego koło świątyni. Kościelny, ks. wikariusz i ja chwyciliśmy za łopaty i zaczęliśmy rzucać go tam, gdzie się paliło. Kiedy ten miękki, biały puch się skończył rzuciłem łopatę i pobiegłem po sztychówkę do pobliskiego schowka. Była niezbędna, aby wbić się w twardy śnieg. Przybiegł sąsiad Andrzej Zaczyk z gaśnicą i drabiną. Dla mnie najpiękniejszym widokiem w tym momencie był prezes naszej Ochotniczej Straży Pożarnej, który dojechał samochodem strażackim i biegł z wężem, by gasić ogień. Po oderwaniu desek szalunku strażacy dalej gasili pożar. Jestem pełen uznania dla mieszkańców i wszystkich służb ratowniczych, jakie wówczas błyskawicznie pojawiły się na miejscu, by ratować nasz zabytkowy kościół.

Jakie były reakcje ludzi, gdy dowiedzieli się, że kościół został podpalony i ktoś na to się ważył?
- Niedowierzanie i osłupienie. Wszyscy byli zszokowani tym, co się stało. Okazuje się, że bardzo dużo ludzi zna nasz kościół. Pożar, który na szczęście nie zdążył się rozprzestrzenić uświadomił nam wszystkim, że w jednej chwili tej wspaniałej świątyni mogło nie być. Od ponad 450 lat jego bryła wpisuje się w krajobraz Ptaszkowej. Powiem tak. Nauczyliśmy się tej świątyni. Wszyscy wiedzą, że stoi i zachwyca swoim pięknem, zachwyca codziennie, zachwyca każdego, kto ją odwiedza. Teraz ciśnie się na usta refleksja. Przecież, gdyby nie szybka reakcja na miejscu ze świątyni mogły zostać tylko zgliszcza.

Kościół od kilku lat ma zamontowany monitoring przeciwpożarowy i antywłamaniowy. Błyskawicznie zareagował czujnik dymu, gdy świątynia zaczęła się nim wypełniać. Warto, zatem instalować takie systemy?
- Jak najbardziej. Jak mogliśmy się przekonać monitoring przeciwpożarowy pomógł ocalić nasz kościół. Żadne pieniądze nie zwróciłyby nam naszego zabytku. Kilkadziesiąt tysięcy złotych, które kilka lat temu wydaliśmy na monitoring, okazało się bezcenne. Pierwszy monitoring założyliśmy, kiedy objąłem w tej parafii probostwo, a później z biegiem czasu wymienialiśmy czujki na coraz lepsze, czulsze. Dziękujemy Bogu, że nasza świątynia ocalała.

Policja szybko zatrzymała czterech mężczyzn w wieku od 20 do 28 lat podejrzewanych o podpalenie kościoła Prokurator rejonowy w Gorlicach przedstawił zarzut podpalenia świątyni trzem z nich. Wszyscy są mieszkańcami gminy Grybów, w tym jeden Ptaszkowej. Osoba ta nie pochodzi z Waszej miejscowości. Do Ptaszkowej sprowadziła się jakiś czas temu. Wobec podejrzanych prokurator zastosował dozór policyjny, czyli środek wolnościowy. W tej sprawie jest prowadzone śledztwo...
- Istotnie. Wiem, że prokurator postawił trzem osobom zarzuty. W tym względzie, w tym również odnośnie mieszkańca Ptaszkowej, nie chciałbym się wypowiadać. Cierpliwie czekam na wyniki toczącego się śledztwa. Nie do końca rozumiem jednak decyzję prokuratury o zastosowaniu wobec podejrzanych dozoru policji, a nie aresztu tymczasowego, o który wnioskowała policja. Dla mnie jest ona niezrozumiała. Osobiście na pożar naszego kościoła patrzę nie tylko przez pryzmat podpalenia świątyni. To nie jest tylko kwestia desek, które się spaliły, które będziemy musieli wymienić, ale wartość sakralna tej świątyni, to wspaniałe dziedzictwo kulturowe. No, ale jak mówię, czekam na zakończenie śledztwa.

Jak mieszkańcy komentują tą całą sytuację?
- Nie słucham plotek, dociekań. Daleki jestem od tego. Wolę, aby to, co się stało nie dzieliło ludzi. Wolę, aby ta sprawa ich jednoczyła. Pożar kościoła wyzwolił niesamowitą integrację ludzi wokół tej wspaniałej świątyni. Uświadomili oni sobie, bowiem, że mogło jej w ciągu kilku minut nie być.

Jest, więc można powiedzieć i pozytywna strona tego bardzo przykrego zdarzenia?
- Zdecydowanie tak. Ta świątynia niejako na nowo odżyła w sercach ludzi, ptaszkowian. Widzimy, że wiele osób przyjeżdża do Ptaszkowej na nabożeństwa i po to, by ją zobaczyć.

Wyobraża sobie ksiądz, że tej feralnej styczniowej nocy mógł spełnić się ten najczarniejszy scenariusz, że z dymem idzie ten wspaniały zabytek, a wraz z nim i inne znajdujące się w niej zabytki jak m.in. rzeźba Matki Boskiej z Dzieciątkiem zwaną Madonną ze Słonecznikiem z ok. 1420 r., chrzcielnica (1506 r.), rokokowa ambona, ławy i konfesjonały, a także inne cenne obrazy.
- Nawet nie jestem sobie w stanie tego wyobrazić. Gdy objąłem probostwo w tej parafii od pierwszego momentu urzekła mnie ta świątynia. Przepiękny, drewniany kościół – dziedzictwo kulturowe ludzi, którzy od wieków tutaj mieszkali, którzy go budowali, chronili, jak umieli. Bardzo się cieszę, że trafiłem tutaj do Ptaszkowej, że mogę codziennie oglądać ten wspaniały zabytek. To, że ktoś ważył się ją podpalił zabolało mnie bardzo. Myślę, że podobne zdanie mają mieszkańcy. Dlatego jeszcze raz dziękuje wszystkim, którzy zaangażowali się w ratowanie naszego kościoła: policjantom na czele z insp. Henrykiem Koziałem, komendantem miejskim policji w Nowym Sączu. Szczególne podziękowania kieruję do funkcjonariuszy z Komisariatu Policji w Grybowie, którzy błyskawicznie przyjechali na miejsce, strażaków, kościelnego, księdza wikarego, naszych mieszkańców. Serdeczne Bóg zapłać.

Miejscowi mówią, że nad kościołem czuwała także Matka Boska, która uśmiecha się z ołtarza do wiernych.
- Rzeczywiście kult Matki Boskiej Radosnej w naszej parafii jest bardzo widoczny. To miejsce Maryja wybrała sobie przed kilkuset laty. Jestem wewnętrznie przekonany, że zawsze czuwała nad naszym kościołem. Jestem też przekonany, że czuwała ona wtedy, gdy świątynia zaczęła się palić i będzie ją otaczać opieką w przyszłości.

Jak ksiądz sadzi, co mogło kierować tymi osobami, którym prokuratura postawiła zarzut podpalenia świątyni?
- Doprawdy nie wiem. Tutaj nie mieliśmy do czynienia z sytuacją, że ktoś włamuje się, by coś ukraść. Tutaj nikt nie przyszedł, aby zdobyć pieniądze na jakieś swoje cele. Tutaj mamy do czynienia, z sytuacją, że ktoś przychodzi po to, by ten piękny zabytek zniszczyć.

Czy taki czyn można wybaczyć?
- Wybaczyć trzeba zawsze. W ludziach, którzy z takich, czy innych przyczyn źle postąpili trzeba szukać pozytywów.

Bardzo szybko, po tym, jak policyjna grupa dochodzeniowa zakończyła pracę na miejscu pożaru nadpalone przez ogień belki zrębowe zabezpieczyliście folią, by ochronić je przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. Kiedy parafia zacznie remont, tego, co zniszczył ogień?
- Miejsca, które uszkodził ogień zabezpieczyliśmy folią. Na razie takie będzie. Nie możemy ruszać z remontem do czasu, aż prokuratura nie zakończy w tej sprawie śledztwa. Prowadzący je muszą mieć swobodny dostęp do tych miejsc.

Jest ksiądz po wizycie komisji, w skład, której weszli sądeccy konserwatorzy dzieł sztuki i architekt z sądeckiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Krakowie. Oceniali oni stan zachowania tej zabytkowej świątyni po pożarze, stan polichromii i obiektów ruchomych (obrazów, rzeźb). Co stwierdziła komisja?
- Na szczęście, jak się okazało statyka kościoła, w związku z napaleniem belek zrębowych nie została naruszona. Konstrukcja, na szczęście nie ucierpiała. Zostały nadpalone belki zrębowe, ale nie ma to wpływu na wspomnianą statykę obiektu. Będziemy musieli, więc wykonać zabezpieczenie nadpalonych miejsc, a potem mamy nadzieję, że uda się nam pozyskać dofinansowanie na gruntowny remont naszej zabytkowej świątyni. Będziemy składać też wniosek o pieniądze na to, co zniszczył pożar

Jaki zakres prac będzie obejmował remont?
- Chcielibyśmy, aby świątynia została poddana gruntownemu remontowi. Trzeba będzie m.in. wymienić dach, wykonać nowe fundamenty świątyni. Znajdują się one pod tą częścią świątyni, w miejscu, w którym została ona rozsuwana w 1929 roku. Pod pozostała częścią ich nie ma. Trzeba także wybrać spod podłogi ziemię, która jest niestety zagrzybiona, wymienić też samą podłogę, zrobić odwodnienie terenu, odnowić znajdującą się wewnątrz piękną polichromię. Zobaczymy także, jaki jest stan belek, po zdjęciu drewnianego oszalowania kościoła. To będzie gigantyczna praca, która jak sadzę potrwa kilka lat.

Skąd parafia pozyska na to pieniądze?
- Tutaj konieczny będzie wniosek o dofinansowanie remontu. Będziemy pukać do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, może jeszcze gdzieś indziej. Sądzę, że przymierzymy się do tego zadania dopiero, gdy poświęcimy nasza nową świątynię i otworzymy ją do kultu. Oceniam, że gruntowny remont naszego zabytkowego kościoła zacznie się za dwa, trzy lata. Na razie najpilniejszą kwestią jest zabezpieczenie tego, co zostało zniszczone przez pożar.

Zanim rozpocznie się generalny remont parafia musi zabezpieczyć to, co zostało uszkodzone przez ogień?
- Belki zrębowe, które noszą ślady nadpalenia zostaną oczyszczone i odpowiednio zabezpieczone m.in. specjalną folią. Na te miejsca położymy szalunek z desek. Zostaną one zapuszczone tak, jak te nieuszkodzone, które chronią znajdujące się pod nimi belki.

Po pożarze ksiądz zabezpieczył dwa obrazy stacji drogi krzyżowej i jeden XVII-wieczny obraz na płótnie, a także rzeźbę anioła, które zamokły, gdy przez szczeliny w belkach, podczas akcji gaśniczej dostała się woda. Musiały one wyschnąć. Czy również zostały uszkodzone?
- Na szczęście ich zawilgocenie nie odbiło się niekorzystnie na tych zabytkach. Dwie stacje drogi krzyżowej oraz wspomniana rzeźba już wróciły do kościoła. Osiemnastowieczny obraz Przemienienia na Górze Tabor na szczęście też nie ucierpiał w wyniku pożaru, natomiast wymaga on pewnych prac konserwatorskich. Dlatego też na razie nie będzie można go podziwiać w kościele.

Po pożarze kościoła zamontowaliście jeszcze więcej kamer?
- Rzeczywiście, po tym zdarzeniu zainstalowaliśmy do tych kamer, które już pracują dodatkowe. Mogliśmy je kupić, dzięki wsparciu finansowemu gminy Grybów. Z pewnością jeszcze bardziej poprawi się bezpieczeństwo naszej świątyni, jak i w naszej miejscowości.

Zostawicie spalone deski na pamiątkę?
- To dobre pytanie. Pomyślałem sobie, że z tych zwęglonych kawałków desek szalunku i fragmentów belek zrębowych zrobimy różaniec i zostawimy go tutaj w naszym kościele na pamiątkę tego przykrego zdarzenia, które przecież mogło mieć tragiczny finał.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Iga Michalec
Fot. (MIGA, JEC, arch. PSP w Nowym Sączu)







Dziękujemy za przesłanie błędu