Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 16 maja. Imieniny: Andrzeja, Jędrzeja, Małgorzaty
07/06/2015 - 21:47

„Ww”: Lucyna Zygmunt: Pomaga mi Bóg

Cykl "weekendowy wywiad" w skrócie "Ww". Rozmowa ze sportowcem i człowiekiem sportu Sądecczyzny i okolic. Piłka nożna, koszykówka, siatkówka i inne. Dzisiaj rozmawiamy z Lucyną Zygmunt, trenerką juniorek młodszych Olimpii/Beskid.
Życie bez piłki ręcznej zapewne dla Pani nie istnieje?
- Traktuję je jako bezcenny dar. Jako wiele zadań, które powinnam wykonać, w miejscu i w czasie jakie są mi dane. W miarę możliwości staram się stale rozwijać swoje umiejętności i podnosić wiedzę, aby swoje zadania zarówno w dziedzinie pracy w szkole jak i na niwie sportu, realizować jak najlepiej. Na miarę potrzeb czasu i stałego postępu w tych dziedzinach.

Można powiedzieć, że po tym jak w dość dziwnych okolicznościach opuściła Pani Superligę, odnalazła Pani swoje miejsce na ziemi.
- Swoje miejsce na ziemi odnalazłam już ponad dwadzieścia lat temu. To piękny zakątek Sądecczyzny jakim jest Piątkowa. Po ciężkiej pracy, w ciszy, w otoczeniu zieleni, można fajnie odpocząć. Nacieszyć się rodzinnym życiem. Podzielić się z mężem i dziećmi radościami i troskami. To najlepsza terapia na trudy codziennego życia.

Pod koniec maja br. poprowadziła Pani juniorki młodsze Olimpii/Beskid do wicemistrzostwa Polski! Jak to się robi w raptem osiem miesięcy?
- Jeśli się do danego dzieła zabieram, to zawsze staram się to zrobić z pełnym zaangażowaniem. Nigdy jednak do końca nie polegam tylko na możliwościach ludzkich. Z Bożą pomocą można osiągnąć bardzo wiele. Jeśli zawodniczki i trenerka idą w tym samym kierunku i dają z siebie wszystko, to coś wydającego się nierealne staje się możliwe.

Czy któraś z Pani podopiecznych ma szansę w niedługim czasie zapukać do bram pierwszego zespołu?
- Na pewno z pierwszym zespołem będą trenować obok Oli Stokłosy jeszcze trzy, cztery zawodniczki, ale o nazwiskach jeszcze nie czas mówić. Cieszę się, że stałe miejsce w kadrze mają dwie z nich: Ola Stokłosa i Kinga Janik.

Jest Pani szczęśliwa z wykonywanej obecnie pracy?
- Bardzo! Sukces, który był szokiem dla wszystkich w kraju, daje ogromną radość. Nigdy dotąd nie odebrałam tak wielu gratulacji od koleżanek i kolegów z całej Polski.

Co po wicemistrzostwie? Jakie ma Pani plany na swój zespół?
- Spotykamy się z zespołem w poniedziałek. Mam kilka pomysłów co do dziewczyn, ale póki tego nie uzgodnimy razem z zawodniczkami i ich rodzicami, nie powinnam o nich mówić.

Z nieco innej beczki. Jak oceni Pani występy seniorek Olimpii/Beskid z niedawno zakończonego sezonu? Do końca biły się o utrzymanie.

- Trzymałam za nie kciuki. Wprowadzenie drużyny do najwyższej klasy rozgrywkowej to bardzo trudne zadanie - pracowałam na to piętnaście lat i chyba by mi serce pękło, gdyby zostało to zaprzepaszczone. Udało się i chwała Bogu!

Dlaczego Olimpia/Beskid mogła spaść z Superligi? Chodzi mi o to, czy aby jedną z przyczyn nie był fakt, że nie wszystkie piłkarki dawały z siebie wszystko. W końcu niedawno był to jeden z powodów, przez który oddała się Pani do dyspozycji zarządu.
- Myślę, że nie ma co obecnie rozważać takich czarnych scenariuszy. Ale rzeczywiście, ma Pan rację, gdy daję z siebie wszystko, to tego samego oczekuję od ludzi, z którymi współdziałam…

Z Nowego Sącza odeszły już Masna, Szczecina i Gadzina czyli trzon zespołu. W ich miejsce zakontraktowano Lesik, Basiak i Golec. Jak oceni Pani te ruchy kadrowe?
- Co do zmian kadrowych to jestem przekonana, że zarząd zrobi wszystko żeby skład zespołu był kompletny przed rozpoczęciem okresu przygotowawczego. Odnośnie transferów do klubu, to te są jak najbardziej trafione.

Rozmawiał Remigiusz Szurek










Dziękujemy za przesłanie błędu