Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Niedziela, 28 kwietnia. Imieniny: Bogny, Walerii, Witalisa
02/07/2016 - 22:25

Jarosław Rola o Józefie Oleksym i zapętleniu dobra i zła

„W 1969, w wieku 22 lat Józef Oleksy wstępuje do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Kilka miesięcy wcześniej rozgrywają się dramatyczne wydarzenia marcowe, czyli wolnościowy zryw polskich studentów” – pisze Jarosław Rola w liście do redakcji.

Prezes Sądeckiej Rodziny Katyńskiej (dyrektor Zespołu Szkół w Librantowej) w przededniu promocji książki Jerzego Leśniaka o Józefie Oleksym przypomina życiorys zmarłego w ubiegłym roku dwukrotnego marszałka Sejmu RP i premiera polskiego rządu.

Korespondencja J. Roli to kolejny krytyczny głos przeciwko poniedziałkowej uroczystości  w sądeckim ratuszu. Publikowaliśmy stanowisko w tej sprawie  Klubu Gazety Polskiej w Nowym Sączu oraz list otwarty Emilii Brown, a szykuje się happening – publiczne czytanie pod ratuszem  artykułu Piotra Gontarczyka o agenturalnej przeszłości J. Oleksego.   

Poniżej refleksje Jarosława Roli.

**

Być Honorowym…

Tytuł Honorowego Obywatela Miasta to najwyższe wyróżnienie jakie w imieniu mieszkańców nadaje Rada Miasta Nowego Sącza. Oprócz niepodważalnych zasług, kandydat do tego miana winien być człowiekiem o nieskazitelnym morale, krystalicznym życiorysie, osobą powszechnie znaną i cenioną na niwie działalności publicznej. Musi to być ktoś, kto ze wszech miar zasługuje na powszechny szacunek oraz wzór cnót obywatelskich. Po prostu autentyczny społeczny i wychowawczy autorytet. By nie sięgać daleko wstecz, jako ponadczasową i absolutnie niezaprzeczalną ikonę (abstrahuję w tej chwili od postaci wybitnych polityków i mężów stanu RP) przywołać należy majestat ś.p. Pani Ireny Styczyńskiej. Kiedy w 2001 roku odbierała tytuł Honorowego Obywatela sądeckiego grodu nikt nie miał najmniejszych wątpliwości, nikt się nie zawahał, nikomu nawet przez myśl nie przebiegła rozterka czy Pani Irena jest godna tego zaszczytu. Uroczysta sesja Rady Miasta, owacje na stojąco, naręcza kwiatów i moc serdecznych życzeń od tłumnie zgromadzonych Sądeczan. Słowem powszechny aplauz, wzruszenie, poruszająca radość, coś, czego nie sposób zapomnieć.

„Łzy, oskarżenia o zbrodnie, dramatyczne apele, kłótnie partyjnych kolegów: Józef Oleksy Honorowym Obywatelem” - takim tytułem i nie bez kozery opatrzył portal Sądeczanin relację z głosowania nad pośmiertną kandydaturą Józefa Oleksego do tytułu Honorowego obywatela Miasta. Jak czytamy, głosowanie poprzedziła pełna emocji dyskusja: nie zabrakło łez, emocjonalnych wystąpień, a nawet oskarżeń o polityczne mordy. Chyba pierwszy raz w historii nowosądeckiego samorządu decyzji o przyznaniu Honorowego Obywatelstwa Miasta nie podsumowano zwyczajowymi brawami. Tym razem, po ogłoszeniu wyników głosowania na sali zapanowała krępująca cisza. Stosunkiem głosów 11 do 9 przy kilku wstrzymujących się oraz kilku nieobecnych radnych, wniosek przeszedł. To jest ta „subtelna” różnica.

Pewnie nie jestem odosobniony w stwierdzeniu, że akurat to wyróżnienie powinno być przyjmowane w drodze aklamacji, nie zaś partyjno – klubowych rachub, personalnych układanek czy zwykłego kunktatorstwa, po których zostaje kawal moralnego kaca. Ciekaw jestem ilu radnych wybierze się w najbliższy poniedziałek na urlop lub zaprzątną ich inne, ważniejsze niż sesja sprawy? Jak z konfuzji wybrnie tak zatwardziała antykomunistka i przeciwniczka nadania tytułu - Przewodnicząca RM Bożena Jawor?

Nie wnikając w polityczne gierki i niuanse w zachowaniu co po niektórych rajców irytuje mnie tylko jedno. Dlaczego grupa radnych, nazwijmy ich prawicowymi (choć różnica między nimi a prawicą jest mniej więcej taka, jak między izbą lordów a izbą wytrzeźwień) bez zająknięcia głosowała nad kandydaturą ex-komunistycznego prominenta, o liberalno – lewicowych przekonaniach, a rok temu, podczas wizyty w Nowym Sączu premier Ewy Kopacz, przy pomocy odpowiednich transparentów, w mało gościnny jak na Sądeczan sposób, zachęcała ją do opuszczenia miasta. Ciekawe, bo akurat poglądy Józefa Oleksego i byłej premier nie były dalece różne, a w końcu jak by nie patrzeć, środki na nowy most i obwodnicę dała właśnie ona.

Piszę to celowo i nie bez ironii, bynajmniej z powodu sympatii do pani Kopacz, ale z faktu, iż premierowi Oleksemu postulatorzy tytułu przypisują jako główną zasługę rzekome sprawstwo niektórych z sądeckich inwestycji. Nie wiem czy to z ich strony hipokryzja, brak konsekwencji czy też niedostatek politycznej logiki, że Kopacz jest zła a Oleksy dobry?

Podobnie mierżą mnie argumenty w rodzaju: „przecież o premierze Oleksym wypowiadali się ciepło bracia Kaczyńscy!” Najczęściej szafują nimi mędrcy z tzw. głównego nurtu mediów. Ci sami, którzy obsobaczali Kaczyńskich na wszelkie możliwe strony i sposoby. I teraz, ku swemu zdumieniu, odkrywają w nich szarmanckość, empatię, kulturę polityczną i szacunek dla konkurentów.

Niebywałe! Odwieczni siewcy nienawiści i jątrzyciele, na jakich „salon” kreował J. i L. Kaczyńskich, zostają po latach bezpardonowych ataków wyniesieni przez ich adwersarzy na polityczny piedestał! Przyznam, że strasznie to pokrętne i dramatycznie nieszczere (polecam „Alfabet braci Kaczyńskich”, lub ostatni wywiad z prezydentem Kaczyńskim przeprowadzony przez Łukasza Warzechę – to lektury po stokroć lepsze od jadu wypluwanego z GieWu).

Niniejszym pragnę pokrótce odnieść się do najważniejszych etapów działalność politycznej Józefa Oleksego w PRL.

W 1969, w wieku 22 lat Józef Oleksy wstępuje do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Kilka miesięcy wcześniej rozgrywają dramatyczne wydarzenia marcowe, czyli wolnościowy zryw polskich studentów. W wyniku represji tysiące z nich relegowano z uczelni. Rozpętana przez Władysława Gomułkę antysemicka nagonka oraz szykany sprawiają, że Polskę opuszcza 20 tysięcy obywateli narodowości żydowskiej. Jedni tracą wszystko, Honorowy Obywatel Miasta zaczyna karierę w najpodlejszym czasie, u schyłku rządów politycznego troglodyty.

W latach 1970 - 1978 był tajnym współpracownikiem wojskowego Agenturalnego Wywiadu Operacyjnego. Zważywszy na fakt ścisłego podporządkowania tych służb zbrojnemu ramieniu Moskwy czyli GRU (sowiecki wywiad wojskowy) to poważna skaza. Honorowy Obywatel Miasta staje się spec agentem w roku krwawej masakry na wybrzeżu. Od wojskowych kul ginie kilkudziesięciu stoczniowców. Ale jego kariera trwa.

W 1977 przeszedł do pracy w aparacie partyjnym w Wydziale Pracy Ideowo-Wychowawczej KC PZPR. To kuźnia marksistowskich kadr. Rok wcześniej robotnicze strajki w Radomiu brutalnie spacyfikowała Milicja i ZOMO. Setki protestujących zwolniono z pracy lub skazano na więzienie. Ale Honorowemu Obywatelowi Miasta to nie przeszkadza. Nie ma dylematów i rozterek moralnych. A może jednak ma, lecz ostro pnie się w górę… I tak dalej i tak do końca PRL-u (w latach 1987–1989 pełnił funkcję I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Białej Podlaskiej).

Koronnym argumentem, oprócz wyartykułowanej tu i ówdzie zażyłości z Prezydentem Ryszardem Nowakiem (co zaznaczam absolutnie mi nie przeszkadza, choć argumentem jest żadnym) są podkreślane powszechnie cechy charakteru byłego premiera: a to że sympatyczny, rubaszny, miły, koncyliacyjny, serdeczny, otwarty, że dusza towarzystwa, wspaniały biesiadnik i gawędziarz, i że jako premier ponoć pomógł Nowemu Sączowi.

Swoją drogą z tym sądeckim lobbingiem to bym nie przesadzał, bo gdybyż był zaiste tak wspaniały i skuteczny, to te mosty, drogi i obwodnice stałyby od dawna.

Ale czy osobiste koneksje, tudzież cechy osobowe są wystarczającą przesłanką i rekomendacją do tak zaszczytnego miana? Czy rzeczywiście wyczerpaliśmy już wszystkie kandydatury, że zabieramy się za gloryfikowanie komunistycznych decydentów? A może, zachowując odrobinę powściągliwości, należało z palety odznaczeń i tytułów wybrać to hierarchicznie niższe? (np. odznakę „Zasłużonego dla Ziemi Sądeckiej”).

Za jedno poważam ś.p. Józefa Oleksego (co słusznie zauważył autor jego biografii red. Jerzy Leśniak). Mianowicie, że on sam, świadomy swych historycznych obciążeń i politycznego balastu, absolutnie o te zaszczyty nie zabiegał, nie dopraszał się i nie dopominał. I czy zatem nie należało uszanować jego woli?

Swój list spuentuję frazą z niedawnego tekstu poświęconego postaci Ludwika Waryńskiego, jaki ukazał się  na łamach czerwcowego numeru miesięcznika Sądeczanin: „Przypadek desperackiej obrony pomnika chwały armii czerwonej czy nadania tytułu honorowego obywatelstwa Nowego Sącza dla komunistycznego decydenta tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że 27 lat temu popełniliśmy bardzo duży błąd. Chcieliśmy zbudować Wolne Państwo - Wolnych Ludzi na zgniłym fundamencie. Na całkowitym pomieszaniu i zapętleniu prawdy i kłamstwa, dobra i zła, kata i ofiary, słowem na moralnym i historycznym relatywizmie”.

Jarosław Rola, prezes Sądeckiej Rodziny Katyńskiej

(s), fot. archiwum Sadeczanina







Dziękujemy za przesłanie błędu